A w zasadzie powinnam mówić: „Iga, Iga, Iga”. Wow, ale nam się udała ta „Gówniara z paletkom ;)”. Taką klasą jak w tym sezonie pokazała Iga Świątek, na kortach z nawierzchnią ceglaną, lub jak często mówimy w Polsce „na mączce”, może się pochwalić chyba jedynie Serena Williams. Wygrane w najważniejszych turniejach w Madrycie i Rzymie, gdzie w fantastycznych finałach w pokonanym polu dwukrotnie zostawiała Arynę Sabalenkę, a dziś jeszcze wielki finał French Open. Choć naprawdę to już nie jest takie ważne czy Iga po raz trzeci z rzędu, a czwarty w swojej karierze odniesie zwycięstwo na kortach Rolanda Garrosa, bo i tak jest niekwestionowaną mistrzynią gry na mączce.
W Paryżu graczy w pierwszym tygodniu turnieju pogoda zbytnio nie rozpieszczała i pierwsze dwa mecze przyszło Idze grać pod zamkniętym dachem. Rozpędzona po Madrycie i Rzymie – Jedynka światowego rankingu – miała z tym pewne trudności. W takich warunkach piłka staje się cięższa więc dużo niżej się odbija i jest zdecydowanie wolniejsza. Najbardziej widoczne to było w meczu drugiej rundy z Naomi Osaką. Trzysetowy bój, który wyglądał już na przegrany, udało się Idze Świątek w samej końcówce jednak rozstrzygnąć na swoją korzyść. Ale i Igę, i wszystkich jej kibiców ten mecz kosztował wiele nerwów. Gdy w Paryżu pojawiło się słońce, Iga stała się już nie do zatrzymania. A dziś w nocy czeka nas finał i oczywiście mocno trzymamy za Igę kciuki.
Nerwówkę jednak bez happy endu zaserwował nam Hubert Hurkacz. Niestety Hubi musiał po raz kolejny uznać wyższość bułgarskiego tenisisty Grigora Dimitrova i odpadł w czwartej rundzie French Open.
Z Wielkim Szlemem w Paryżu niestety już w pierwszej rundzie pożegnały się Magda Linette i Magda Fręch. Szkoda… Bardzo udanie pokazał się za to w Paryżu Jan Zieliński, który za swoją tajwańską partnerką doszedł aż do półfinału gry mieszanej. Tutaj przyszło zmierzyć się, naszym zwycięzcą Australia Open, z amerykańsko-brytyjskim mikstem: D. Krawczyk, N. Skupski, który Zieliński i Hsieh pokonali w finale w Melbourne. I znowu mecz był mega zacięty i emocjonujący, tylko tym razem polonijny mikst wyszedł zwycięski z tego pojedynku.
Tak dla przeciwwagi, w tegorocznych zmaganiach deblistów na French Open słabiutko wypadli wszyscy nasi debliści, a z tym tematem łączy mi się pewna refleksja.
Już za chwilę Letnie Igrzyska Olimpijskie 2024 w Paryżu. Olimpijski turniej tenisowy, będzie rozgrywany w dniach 27 lipca – 4 sierpnia, a zmagania odbędą się na obiektach Stade Roland Garros. Dokładnie tak! Zawody będą rozgrywane na kortach ceglanych Rolanda Garrosa, czyli tych samych co French Open.
Tenisiści i tenisistki będą rywalizowali w pięciu konkurencjach: singlu i deblu mężczyzn oraz kobiet, a także mikście. Kto uzyska olimpijską kwalifikację zadecyduje ranking opublikowany w poniedziałek 10 czerwca, czyli po zakończeniu tegorocznego French Open. Wiemy, że miejsce w olimpijskiej reprezentacji na zagwarantowane Iga Świątek i Hubert Hurkacz. Oni też zgłosili wstępnie ochotę wystąpienia na olimpiadzie w turnieju singlowym i w mikście, czyli grze podwójnej mieszanej. Oczywiście i Iga, i Hubi mogliby też grać w deblach, ale to chyba jednak zdecydowanie za dużo występów jak na jeden krótki turniej. Co więc z resztą naszych tenisistów i tenisistek, jak choćby Jan Zieliński czy Magda Linette, którzy są też bardzo dobrymi deblistami, którym z jednej strony może zabraknąć punktów w klasyfikacji, by spełnić olimpijskie minimum, a z drugiej strony pozostaje pytanie, z kim mogliby wystąpić w parze na olimpijskim korcie??? W najbliższym czasie pewnie moje znaki zapytania się wyjaśnią, ale czy tegoroczny sezon na mączce, a zwłaszcza Roland Garros nie został zaprzepaszczony w budowanie polskiego, olimpijskiego miksta oraz debli?
Wiedząc, że turniej olimpijski zostanie rozegrany na kortach ceglanych Stade Roland Garros część tenisistów rozpoczęła sezon na mączce już grając turnieje w parach, w których wystąpią w olimpijskim turnieju. Tak chociażby zrobili Włosi, budując żeński debel z wyśmienitej i bardzo doświadczonej tenisistki Sary Errani i obecnie najwyżej notowanej włoskiej tenisistki i do tego świetnie spisującej się w tym roku, zwłaszcza na mączce, Jasmine Paolini. Podobnie zrobili wśród panów, gdzie najlepsi obecnie włoscy debliści: Andrea Vavassori i Simone Bolelli, pożegnali swoich dotychczasowych partnerów z kortu i wszystkie turnieje na mączce grają już razem. Taką samą taktykę zastosowali także i Australijczycy np. w mikście, gdzie grających wspólnie mogliśmy oglądać w Paryżu: Ellen Perez i Matthew Ebdena, a w deblu pań: Darię Seville i Ajlę Tomljanovic. Takie narodowe deble i miksty pojawiły się na French Open także np. w barwach USA (np. Sofia Kenin z Bethanie Mattek-Sand), Argentyny, Rumunii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Japonii, Chin, Kazachstanu, samej Francji czy wreszcie Rosji, której zawodnicy prawdopodobnie wystartują pod flagą olimpijską.
Na igrzyskach w Tokio wystąpiło sześcioro polskich tenisistów. Teraz wydaje się, że ta liczba będzie co najwyżej taka sama, a może nawet mniejsza. Nie oznacza to jednak, że nasze szanse na pierwszy w historii olimpijski krążek w tenisie będą mniejsze. Wręcz przeciwnie – Iga Świątek jest obecnie znacznie mocniejsza niż przed trzema laty i będzie grała na swoich ulubionych paryskich kortach.
***
Na koniec małe dopowiedzenie. Jedną z największych gwiazd tegorocznego French Open jest włoska tenisistka, Jasmine Paolini, ale nie wiem czy państwo wiedzą, że to kolejna tenisistka z polskimi korzeniami. Tato Ugo Paolini oczywiście jest Włochem, ale mama Jasmine jest Łodzianką. Z Łodzi pochodzi też babcia Jasmine, ale jej dziadek mieszka w Kopenhadze i jest Duńczykiem pochodzącym z Ghany. Włoska tenisistka nie tylko z babcią Barbara lepiła pierogi, ale i rozmawia po polsku.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 08.06.2024 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
(fot. Mateusz Kantowski / flickr.com / CC BY 4.0)