Jeden z obozów emigranckich w Wiktorii

Jeden z obozów emigranckich w Wiktorii

Imigranci urodzeni w Polsce osiedlali się we wszystkich stanach Australii z wyraźną koncentracją w Wiktorii i Nowej Południowej Walii. Na 56 954 osób zarejestrowanych w 1954 roku – 21 428 mieszkało w pierwszym z tych stanów, a 14 441 w drugim. W 1981 roku w Wiktorii mieszkało 22 737 Polaków, a Nowej Południowej Walii 18 409 Polaków[9].

W stanie Wiktoria zamieszkuje około 40% ogólnej liczby osób osiadłych w Australii, a podających Polskę jako kraj urodzenia. Wiktoria zajmuje pod tym względem pierwsze miejsce w Związku Australijskim. Tu także najsilniej zaznaczył się wkład polskich emigrantów, zarówno dawniejszych, jak i obecnej generacji, w kształtowanie kultury, nauki i życia polityczno-gospodarczego Australii. Największym skupiskiem emigrantów polskich jest nadal w Wiktorii okręg Melbourne, gdzie w 1966 roku mieszkało 86% ogólnej ich liczby, a w 1971 roku – 87,8%[10].

W krótkim czasie Polacy byli już zauważalną grupą etniczną. Bal na 10-lecie Polonii Melbourne. Przemawia Graham Nicol, reprezentujący premiera, p. K. Nowicki, ze Związku Polaków w Wiktorii, C. P. Stoneham, przywódca opozycji, ks. J. Janus, 30 III 1959

W krótkim czasie Polacy byli już zauważalną
grupą etniczną. Bal na 10-lecie Polonii
Melbourne. Przemawia Graham Nicol,
reprezentujący premiera, p. K. Nowicki,
ze Związku Polaków w Wiktorii,
C. P. Stoneham, przywódca opozycji,
ks. J. Janus, 30 III 1959

Według ks. Janusa w 1951 roku w mieście Melbourne mieszkało w przybliżeniu około ośmiu tysięcy Polaków, a drugie tyle czy może i więcej przebywało jeszcze w okolicznych hostelach. Teoretycznie więc do obsłużenia mieli wówczas księża około 16 tysięcy Polaków[11]. W liście do arcybiskupa Gawliny pisał on w listopadzie 1953 roku, a więc w dwa lata później, że obsługuje całe Melbourne „z przyległościami”, oprócz przedmieścia Sunshine i hostelu Maribyrnong, którymi opiekował się ks. Józef Krasocki. Był w stałym kontakcie z trzema do czterech tysięcy ludzi. Z innymi spotykał się tylko przypadkowo. Nagminnie brak było w Melbourne inteligencji. Wynarodowienie następowało – według jego pesymistycznej wizji – w tempie zastraszającym, a głównym powodem były małżeństwa mieszane, bigamia, szerzące się sekciarstwo itd.  Organizacje polskie niemal nic nie robiły. Doprowadził on jedynie do tego, że prawie nic nie dzieje się bez udziału Kościoła. Ogólnie jednak sytuacja powoli się poprawia. Młodzież jest dobra, podobnie jak harcerstwo. Polacy nie myślą wracać do kraju (najwyżej 15-25%), więc trzeba tu tworzyć na przyszłość stałe zręby polskości[12].

Polacy od początku pielęgnowali zwyczaje i stroje narodowe, Sunbury, 1952

Polacy od początku pielęgnowali zwyczaje
i stroje narodowe, Sunbury, 1952

Z biegiem lat emigracja polska dochodziła pod względem materialnym do względnego dobrobytu i dorównywała pod wieloma względami osiadłym tu dawniej Australijczykom. Gorzej przedstawiały się osobiste losy Polaków. Wiele bowiem osób pierwszej emigracji lata młodzieńcze spędziło na wojnie i powojennej tułaczce i nie zdążyło założyć rodziny i ułożyć sobie normalnego życia; żyło samotnie i często samotnie umierało.

Elżbieta Szczepańska w artykule, „Lista oczekujących” pisała w 2003 roku, że emigracyjna tułaczka Polaków, którzy przyjechali do Australii po zakończeniu II wojny światowej, zbliża się już do końca. Według opublikowanych ostatnio danych statystycznych Polacy stanowili trzecią najliczniejszą grupę etniczną pod względem liczby osób, które ukończyły 65 rok życia[13].

Nowa emigracja rozpoczynała życie w Melbourne od nawiązania więzi z Kościołem. Biskup Szczepan Wesoły z nowymi emigrantami, Essendon, 1980

Nowa emigracja rozpoczynała życie
w Melbourne od nawiązania więzi
z Kościołem. Biskup Szczepan Wesoły
z nowymi emigrantami, Essendon, 1980

Jednak w miejsce odchodzącego pokolenia powoli przybywali nowi, przeważnie młodzi, dobrze wykształceni Polacy. W 1982 roku ks. Słowik pisał do autora: „Coraz więcej u nas nowoprzybyłych Polaków przy-latujących z Austrii i innych krajów Europy. Mamy ich już w ostatnich dwu latach na terenie Melbourne chyba ponad 3000. W większości to wspaniali ludzie, ale sporo «gagatków spod ciemnej gwiazdy». Ostatnio zabrałem się z kilkoma ludźmi do opracowania i wydania w formie dużej broszury – «Informatora» dla nich. Chcemy ich zabezpieczyć i dać do ręki rzetelną informację, potrzebną tak bardzo u progu emigracyjnego życia”. Wtedy też wyraźnie wzrosła ilość chrztów i ślubów oraz dzieci przystępujących do Pierwszej Komunii Świętej. Przywiezione z Polski uprzedzenia i postawy nie ułatwiały nowo przybyłym rodakom nawiązania kontaktów z istniejącymi w Australii polonijnymi i australijskimi instytucjami i organizacjami społecznymi, Kościół więc i duszpasterstwo polskie wydawały się im jedynymi godnymi zaufania ośrodkami pomocy i informacji. Niektórzy przybysze nowej emigracji jednak dość szybko się usamodzielnili, inni musieli dłuższy czas korzy-stać z hosteli w Maribyrnong, Springvale, Nunawading i Williamstown.

Grupa nowych emigrantów z Tadeuszem Kajetańskim

Grupa nowych emigrantów
z Tadeuszem Kajetańskim

Pod względem religijnym emigracja polska w Wiktorii była różnorodna. Na 24 696 Polaków, zamieszkałych w 1966 roku w stanie Wiktoria, było 12 292 katolików, 7515 Żydów, 593 prawosławnych, 277 luteranów i 4019 osób innych wyznań. Mozaika wyznaniowa była więc znaczna. Wymagała ze strony duchowieństwa dobrego rozeznania i wielkiego taktu. Podobne proporcje utrzymywały się i wcześniej, i później, a występujące zmiany miały swoje główne powody w asymilacji Polaków w związkach małżeńskich między wyznawcami różnych religii. W latach 2004-2006 większość osób polskiego pochodzenia (Polish-born people) w Wiktorii należała nadal do Kościoła katolickiego. Na 29 105 katolików rzymskich (58%) około 3000 katolików uczestniczyło w cotygodniowej Eucharystii w ośrodkach polskich. Ponadto było: 7741 Żydów (15%), 4906 osób określających się jako niereligijni i bezwyznaniowcy (10%), 934 anglikanów (2%), 535 adwentystów dnia siódmego (1%), 3324 osób nieokreślonych (7%) oraz 4518 innych chrześcijan (9%). Wśród Polaków było też ok. 220 prawosławnych, 160 luteranów, 140 świadków Jehowy, 60 anglikanów, ok. 50 baptystów i ok. 50 zielonoświątkowców, innych chrześcijan ok. 60 osób oraz ok. 120 chrześcijan niezdeklarowanych. 1129 osób urodzonych w Polsce (mieszkających w Wiktorii) nie było afiliowanych do żadnej religii, a 1023 osób nie podało swojej afiliacji[14].

Uroczystości 50-lecia wiktoriańskiej Polonii, przyjęcie z udziałem arcybiskupa Wesołego w „Manresa” Hall, Hawthorn, 1998

Uroczystości 50-lecia wiktoriańskiej Polonii,
przyjęcie z udziałem arcybiskupa Wesołego
w „Manresa” Hall, Hawthorn, 1998

Polonia w Wiktorii, jak i każda inna, była i jest rozrzucona po różnych dzielnicach, przedmieściach i miasteczkach, rozbita na różne frakcje i grupy. Obok Federacji Polskich Organizacji istnieją organizacje i instytucje od niej niezależne. Niemniej w najważniejszych sprawach potrafiła znaleźć porozumienie, by stworzyć i utrzymać wspólne dla rodaków Domy Polskie, kościoły, liczne i prężne organizacje i zespoły aktywne w rozwijaniu polskiej kultury.

Uroczystości 50-lecia wiktoriańskiej Polonii, Msza św. pod przewodnictwem arcybiskupa G. Pella w katedrze św. Patryka, listopad 1998

Uroczystości 50-lecia wiktoriańskiej Polonii,
Msza św. pod przewodnictwem arcybiskupa
G. Pella w katedrze św. Patryka, listopad 1998

Dziś aktywne jest już trzecie i czwarte pokolenie Polaków. Pierwsze, złożone głównie z kombatantów i ludzi z obozów i zsyłek, w Australii pracujących jako robotnicy, mówiące niemal wyłącznie po polsku, przeważnie bezinteresowne, szukało polskiego kościoła i polskiego księdza. Drugie pokolenie, urodzone i wychowane już w Australii, miało inne oblicze w zależności od tego, pod czyim było wpływem – zapracowanych rodziców, szkoły czy kościoła – było pokoleniem na rozdrożu, które ze strony duszpasterstwa trzeba już było zdobywać, przyciągać, zapalać do polonijnych akcji. Trzecie i czwarte pokolenie jest już częścią australijskich realiów społecznych i przyjmuje niemal wyłącznie stan-dardy tego kraju. Ma jednak w sobie podziw dla rodziców i dziadków, imponuje im polskie harcerstwo, kluby sportowe, grupy taneczne, ale tylko do czasu, kiedy istnieją ich organizatorzy, ludzie bezinteresowni, gotowi poświęcić czas dla idei polskości.

[9] J. Lencznarowicz, P rasa i społeczność polska, s. 34.
[10] A. Achmatowicz-Otok, S. Otok, Polonia australijska, s. 66.
[11] List J. Janusa do J. Gawliny, Melbourne, 16 VI 1951.
[12] List J. Janusa do J. Gawliny, 5 XI 1953.
[13] TP 2003, nr 32, s. 9.
[14] Annual Report 2004/2005 [i 2005/2006] – Polish Community Council of Victoria Inc.

Fragment książki: Jezuici Polscy w Australii (Południowa Australia 1870-1906, Wiktoria 1950-2012), Ludwik Grzebień SJ przy współpracy Andrzeja Pawła Biesia SJ i Wiesława Słowika SJ, Wydawnictwo WAM, Kraków 2012, ss. 53-56.