Kiedy we wrześniu opowiadałam państwu o reprezentantach polski, którzy otrzymali polski paszport z rąk prezydenta RP miałam nadzieję, że będę mogła szybko dorzucić do tej listy kolejnych bohaterów. Więc oczywiście dziś będzie krótko o Mistrzostwach Świata w Lekkoatletyce i trochę dłużej o jedynej naszej medalistce tych mistrzostw, Marii Żodzik.
Cztery lata po cichych, pustych, covidowych igrzyskach Japonia tym razem potwierdziła, że lekkoatletyka zajmuje w sercach mieszkańców kraju kwitnącej wiśni szczególne miejsce. Niemal na każdej sesji był komplet lub prawie komplet widzów, i to mimo bardzo kapryśnej, deszczowej pogody, którzy stworzyli na stadionie wspaniały klimat.
Tegoroczne MŚ okazały się pod kątem sportowej jakości najlepszymi, jakie dotychczas rozegrano. W Tokio padło 8 rekordów MŚ. Pobito 9 rekordów kontynentów, 62 rekordy państw, ustanowiono też 22 najlepsze w tym roku wyniki na świecie i aż 210 rekordów życiowych, w czym udział miało sześcioro Polaków.
Polska reprezentacja wróciła z Japonii z dorobkiem 36 punktów – lepszym od MŚ w Budapeszcie i okazalszym niż ten, którego świadkami byliśmy na igrzyskach w Paryżu. Jednak w Tokio wyraźnie mogliśmy się przekonać, że nasza lekkoatletyka jest po prostu w tyle, o wyraźny krok, za światową elitą. Czy jest to tylko krok, czy aż krok w tyle, powinny bardzo wnikliwie ocenić władze lekkoatletyczne w Polsce, bo moim zdaniem w niektórych konkurencjach światowa elita wyraźnie zaczyna nam uciekać, a innych widzimy jak już blisko nam do tych najlepszych.
Moimi bohaterkami tych mistrzostw, mimo że wróciły do Polski bez medalu, są biegaczki: Pia Skrzyszowska (100 m ppł), Natalia Bukowiecka (400 m) i Klaudia Kazimierska (1500 m), oraz nasza jedyna medalistka, Maria Żodzik (skok wzwyż), która była moją największą, cichą, medalową nadzieją.
Maria Żodzik zaledwie kilka lat temu przeprowadziła się do Polski, uciekając przed reżimem Aleksandra Łukaszenki. Talent mistrzyni Białorusi w skoku wzwyż, urodzonej w Baranowiczach i pochodzącej z rodziny o polskich korzeniach, nie uszedł uwadze trenera Roberta Nazarkiewicza. To dzięki niemu Maria Żodzik trafiła do polskiej lekkoatletyki, a w zeszłym roku otrzymała polskie obywatelstwo.
W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego tak opowiadała o swojej drodze do medalu mieszkająca obecnie w Białymstoku lekkoatletka: „Gdy przyjeżdżałam do Polski, szukałam swojej drogi w życiu. Chciałam nadal trenować, ale rozumiałam, że nie będzie to takie łatwe. Nie pochodzę z majętnej rodziny, więc aby się utrzymać, musiałam pracować choćby w McDonaldzie, a i tak to wystarczało na wynajęcie pokoju. Z tamtej perspektywy moje dzisiejsze sukcesy brzmią niewiarygodnie. A przecież mówimy o czymś, co działo się w moim życiu zaledwie trzy lata temu.”
W Tokio konkurs skoku wzwyż kobiet odbywał się w czasie największej ulewy. W tych ekstremalnych warunkach najlepsza okazała się Australijka, Nicola Olyslagers, która przez cały tegoroczny sezon utrzymywała równą wysoką formę, a tuż przed samymi mistrzostwami ustanowiła nowy rekord Australii i Oceanii pokonując poprzeczkę na wysokości 2,04m. Do złotego medalu wystarczyło Australijce czyste pokonanie poprzeczki na wysokości 2m. Maria Żodzik do ostatniej swojej próby na 2m zajmowała w konkursie czwarte miejsce, wyprzedzały ją wtedy ex aequo rekordzistka świata Jarosława Mahuczich z Ukrainy oraz Serbka Angelina Topić. Jednak Polka wspaniale wytrzymała presję i w trzeciej i ostatniej próbie skoczyła 2,00m ustanawiając swój nowy rekord życiowy, jednocześnie spychając Ukrainkę i Serbkę na trzecie miejsce i zdobywając srebrny medal mistrzostw.
„W Tokio czułam się, jakbym skakała do basenu wypełnionego wodą. Musimy pamiętać, że wszyscy mieli takie same warunki. Dla mnie najgorsze było to, że gdy stałam na rozbiegu i widziałam ten mokry tartan, to mój mózg nie chciał biec tak, jak trzeba, bo po prostu był we mnie lęk, że upadnę, lub się poślizgnę. Najważniejszą sprawą było to, bym przełamała siebie i po prostu pobiegła, jak należało to zrobić. Podjęłam ryzyko. Pamiętam, że mówiłam do siebie, bym zaufała swoim kolcom, że nic mi się nie stanie i po prostu trzeba pobiec. Zaufałam i w ostatniej próbie udało się przeskoczyć dwa metry.” – opowiadała dziennikarzom Sport.pl wicemistrzyni świata Maria Żodzik.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 04.10.2025 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
(fot. The Q Speaks / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0)