Przed nami weekend pod znakiem finałów w otwartych międzynarodowych mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w tenisie ziemnym, czyli jak wszyscy mówimy US Open, a w Polsce jak mawiał śp. Bogdan Tomaszewski: na kortach Flushing Meadows. Ta nazwa wzięła się od nazwy miejsca gdzie znajduje się USTA Billie Jean King National Tennis Center, czyli Flushing Meadows – Corona Park, w nowojorskiej dzielnicy Queens. Jest to ostatni z czterech turniejów zaliczanych do tzw. Wielkiego Szlema i rozgrywany jest w Stanach Zjednoczonych, nieprzerwanie od 1881 roku. Mamy więc właśnie jego 143 edycję.

I ta edycja nie będzie przez nas tak mile wspominana, bo okazała się ona niezbyt szczęśliwą dla polskich i australijskich tenisistów.

Dla nas najważniejsza była gra Igi Świątek, która na nowojorskich kortach broniła nie tylko zdobytego w ubiegłym roku puchar, ale przede wszystkim prowadzenia w tenisowej klasyfikacji.

Niestety w Nowym Yorku, Iga Świątek przegrała mecz czwartej rundy US Open z Łotyszką, Jeleną Ostapenko 6:3, 3:6, 1:6 i pożegnała się z wielkoszlemowym turniejem. Tak więc nasza Iga nie tylko nie obroniła tytułu zdobytego przed rokiem, ale też musiała ustąpić miejsca na fotelu liderki rankingu WTA białoruskiej tenisistce, Arynie Sabalence.

Choć Iga Świątek była faworytką, to nie do końca porażka z Łotyszką była tak wielką niespodzianką. Jelena Ostapenko jest jedną z najtrudniejszych, a być może najtrudniejszą rywalką dla Igi Świątek, która zawsze potrafiła znaleźć sposób na polską tenisistkę i ograła ją już cztery razy.

Iga Świątek po spotkaniu z łotewską tenisistką była bardzo smutna i myślę, że wszystkim nam zrobiło się trochę smutno, bo Iga czaruje nas nie tylko piękną grą, ale także swoją szczerością,  naturalnością i elegancją, a przede wszystkim jest taką naszą Igą, z której możemy być bardzo dumni.

Ale przecież ta porażka niczego nie zmienia. To co do tej pory zrobiła na korcie, ale też i poza nim, już znalazło się na kartach historii, z której ciągle możemy być „pieruńsko” dumni. Iga tym co osiągnęła już nikomu nic nie musi udowadniać. Najlepsze co może robić, to po prostu cieszyć się swoją grą i dalej się rozwijać, a kolejne świetne wyniki przyjdą same.

Zeszły rok był niesamowity w wykonaniu naszej tenisistki i wiadomo było, że w tym roku będzie miała piekielnie trudne zadanie obronienia zdobytych rok temu punktów. I prawie się udało, bo przecież Iga spadła w przeciągu półtora roku tyko jedną, jedyną pozycję! No, ale z 1 na 2 miejsce, i co…??? Za chwilę rozpoczniemy w Australii kolejny sezon i teraz to Białorusinka będzie musiała bronić zdobytych punktów, a wszystkie inne tenisistki będą ją gonić.

Warto też zobaczyć statystyki gry naszej Igi. Mimo, że tegoroczne wyniki są trochę gorsze od ubiegłorocznych, to Świątek poprawiła szybkość i celność serwisu, i pierwszego i drugiego, choć jest to na pewno ciągle słabsza strona Igi. Poprawiła ogólnie szybkość swoich piłek i widać, że zdecydowanie lepiej odbiera wszystkie niskie piłki. Co więc szwankuje?

Zdaniem moim, czyli siostry zakonnej 🙂 Gra Igi stała się troch mniej finezyjna, za to bardziej siłowa. Iga trzyma się mocnych wymian z końca kortu, a przecież gdy zaczynała nas czarować swoją grą to zdecydowanie częściej widywaliśmy ją przy siatce i była tam też super. Skróty, smecze, loby – tego było zdecydowanie mniej w tym roku, a musimy ciągle pamiętać, że przecież przed każdym meczem sztab przeciwniczki dokładnie analizuje to jak Iga obecnie gra i co robić, by ją ograć. Po tych trzech sezonach, nasza była liderka rankingu, jest już świetnie rozpracowaną zawodniczką.

Iga, na pewno ciągle się rozwija, to widać, ale może też gdzieś tam kiełkuje myśl o zmianie trenera. Może by tak Ash Barty dokooptować do teamu Igi Świątek? Może Martina Navrátilová? Ktoś, kto pomoże Idze w grze na trawie i na twardych kortach. Drodzy Państwo, to oczywiście są tylko takie moje gdybania, z pozycji mojego fotela przed telewizorem. Sama nasza zawodniczka, ma już wystarczające doświadczenie w podejmowaniu decyzji co do składu swojego sztabu. Myślę, że ciągle dodatkową pomocą w podejmowaniu takich decyzji jest też tato Igi Świątek i przekonamy się czy też mają takie jak ja pomysły.

Przed nami w tym roku jeszcze kilka turniejów z udziałem tenisistki z Raszyna i oczywiście finał WTA, w którym na pewno będziemy mocno trzymać za Igę kciuki. A potem karuzela tenisowa będzie kręcić się dalej. Piłka będzie dalej w grze i będą powroty, wzloty i upadki, wygrane i porażki, bo przecież na tym polega sport.

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w Melbourne w dniu 02.09.2023 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach