Historia pisana wierszem

Zabrakło czasu

Zabrakło czasu już na miłość,
gdy strach umysły trzymał w szponach,
tych co powinni żyć, nie było,
ziemia w letargu pogrążona.
 
Nie było czasu żeby kochać,
powiędły kwiaty, zgasły myśli,
by poranionych podnieść z kolan,
sen o zbawieniu jej się przyśnił.
 
A kiedy obłęd eksplodował,
to wtedy milczeć już nie chciała,
potrzeba czynów, zbędne słowa,
nie wolno stchórzyć, trzeba działać.
 
Gdy pod ciosami cnoty giną,
i nie ma komu ich ratować,
chociażby jedna sprawiedliwa,
piękno odrodzi się od nowa.

(Charlotcie Corday)

Bogumił Liszewski
30.05.2022

 

Normandzka Judyta

Pochodziła z francuskiej prowincji. Na arenie dziejów pojawiła się nagle. Stała się znana wszystkim Francuzom, a później usłyszał o niej cały świat. Po śmierci zyskała miano „normandzkiej Judyty”, bowiem jej czyn przyrównywano do postępku tej pięknej i odważnej biblijnej bohaterki, która ryzykując własnym życiem zabiła asyryjskiego wodza Holofernesa dla ocalenia swojego kraju przed zgubą. Jednakże w odróżnieniu od Judyty, która przeżyła niebezpieczną misję i osiągnęła sukces, Charlotta Corday, bo o niej tu mowa, swoje poświęcenie dla ojczyzny okupiła męczeńską śmiercią.

Do dziś inspiruje kolejne pokolenia poetów, pisarzy i artystów. Odę pochwalną „Do Charlotty Corday” napisał m.in. znakomity osiemnastowieczny francuski wierszopisarz Andre Chenier. Natomiast polski poeta Zbigniew Herbert złożył jej hołd w utworze „Mademoiselle Corday” pisząc: „cała była z mitycznych czasów, kiedy autorzy greccy albo rzymscy,czytelnicy przy lampce oliwnej lub świecy pakt zawierali i mocno wierzyli, że obrona wolności jest rzeczą chwalebną”.

Maria Anna Charlotta Corday d’Armont urodziła się dwadzieścia jeden lat przed wybuchem Wielkiej Rewolucji Francuskiej, która na zawsze odmieniła bieg historii tego kraju. Przyszła na świat w zubożałej rodzinie szlacheckiej wywodzącej się z Normandii. Jej prapradziadkiem był znakomity dramaturg, pisarz, ojciec francuskiej tragedii Pierre Corneille, na którego dziedzictwo i tradycję się powoływała. Z jego dziełami zaznajomiła się dzięki wujowi Franciszkowi, proboszczowi parafii Vicques, który zajmował się edukacją domową bratanicy w dzieciństwie.

Gdy Charlotta miała czternaście lat osierociła ją matka. Ojciec oddał ją wówczas pod opiekę sióstr benedyktynek do opactwa w Caen, w którym ukończyła szkołę. Po zakończeniu nauki została tam zatrudniona na stanowisku sekretarki kwestury.

Nastoletnia Charlotta Corday znacznie różniła się od swoich rówieśniczek, myślących przede wszystkim o zamążpójściu. Miała już w pełni ukształtowany charakter i światopogląd. Na jej postawę wpłynęły z pewnością przeczytane w młodości lektury antycznych klasyków i filozofów, a także dzieła jej współczesne, bardzo modnych wówczas pisarzy, takich jak: Jan Jakub Rousseau, czy Franciszek Maria Arouet, znany jako Wolter. Pod ich wpływem stała się żarliwą republikanką, a o rządzącym królu Ludwiku XVI, który był osobą niezdecydowaną i bojaźliwą, mówiła że czyni dla kraju więcej szkody, niż pożytku.

Wybuch rewolucji, rozpoczętej atakiem paryskich mieszczan na Bastylię w lipcu 1789 roku, przyjęła początkowo z wielkim entuzjazmem. Nie trwał on jednak zbyt długo, szybko nadeszło rozczarowanie, bowiem rozdźwięk między głoszonymi przez rewolucjonistów hasłami „równość, wolność i braterstwo”, a ich barbarzyńskimi czynami stawał się stopniowo coraz bardziej zauważalny.

Charlotta Corday nie chciała pozostawać bierną w sytuacji, gdy wokół tyle się działo. Interesowała się bieżącą polityką, śledziła coraz szybsze zmiany, utrzymywała kontakty z przedstawicielami frakcji żyrondystów pochodzących z jej stron rodzinnych, czytała prasę.

Mimo, że nawiązała wiele relacji z różnymi wpływowymi ludźmi to z nikim jednak nie związała się bliżej. W poufnych rozmowach z najbliższą przyjaciółką zapewniała: „Nigdy nie wyrzeknę się mojej drogiej wolności, nigdy nie będziesz musiała w adresie listów pisać mi tytułu Madame”. Tak wspominała swoją koleżankę z dzieciństwa po latach Amanda Loyer: „Nikt nigdy nie mógł się pochwalić, że zajął jakiekolwiek miejsce w jej sercu. Czy jej duch tak dumny, buntował się na samą myśl o poddaniu się istocie niższej od niej? Była to tajemnica tej dziewiczej duszy. Nigdy nie wiedziałam”.

Terror towarzyszył rewolucji od samego początku. Po ataku na Bastylię rządny zemsty tłum zamordował jej obrońców, którym w zamian za poddanie się i złożenie broni obiecano nietykalność. Po aresztowaniu zostali jednak rozszarpani. Początkowo takie wydarzenia były spontanicznymi reakcjami francuskiego ludu odreagowującego czasy upodlenia ze strony urzędników królewskich, czy szlachty, nie były więc regułą. Jednak z czasem te pojedyncze przypadki stały się usankcjonowaną prawnie normą, dochodziło do zdarzeń coraz bardziej krwawych. Powołano profesjonalne instytucje zajmujące się wyszukiwaniem i likwidowaniem prawdziwych, a najczęściej domniemanych kontrrewolucjonistów i wrogów ludu. Gilotyny w wielu miejscach Francji pracowały nieustannie, a więzienia były przepełnione.

Apogeum przemocy nastąpiło, gdy do władzy doszła radykalna partia jakobinów kierowana przez adwokata Maximiliana Robespierra. W imię szczytnych rewolucyjnych haseł rozpętano szykany na niespotykaną w dziejach europejskich skalę. Prześladowana była szlachta wywodząca się od germańskiego plemienia Franków, które podbiło Galię jeszcze w czasach schyłku Imperium Rzymskiego. Ofiarami były niejednokrotnie osoby denuncjowane, skazywane i ścinane na śmierć, często na podstawie zwykłych domniemań, podejrzeń, czy donosów sąsiadów.

Likwidowano przedstawicieli duchowieństwa, w szczególności katolickiego. Prześladowano szczególnie tych, którzy odmówili złożenia przysięgi na wierność Cywilnej Konstytucji Kleru. Pozbawiono Kościół katolicki własności, a później strukturę Kościoła zdelegalizowano tworząc w jego miejsce substytut uzależniony od państwa.

Ofiarami terroru padali przedstawiciele dawnego tak zwanego stanu trzeciego, o prawa których rzekomo toczyła się walka. Zgilotynowano m.in. autora słynnego zawołania „równość, wolność i braterstwo”, czy też autorkę „Deklaracji praw kobiety i obywatelki”. To wówczas powstało znane do dziś powiedzenie, że rewolucja pożera własne dzieci.

Charlotta Corday bardzo szybko doświadczyła rewolucyjnego terroru i prześladowań. Siostry benedyktynki prowadzące szkołę dla dziewcząt zostały pozbawione swojej własności i wyrzucone z klasztoru zgodnie z postanowieniami dekretu delegalizującego zakony. Charlotta pozbawiona źródła utrzymania zamieszkała wówczas u kuzynki w Caen. Jej dwóch braci wybrało emigrację. Spiralę przemocy nakręcali głównie przedstawiciele frakcji jakobinów, którzy stopniowo likwidowali swoich konkurentów, dążąc do objęcia pełni władzy dyktatorskiej. Podburzali ludność wygłaszając przy każdej okazji pełne nienawiści przemówienia wobec politycznych oponentów. Do przemocy i nienawiści wzywały też prasa. Osoby napiętnowane przez dziennikarzy z automatu stawały się wrogami publicznymi.

Jednym ze szczególnie zajadłych, ale też bardzo uzdolnionych postaci rewolucji był Jan Jakub Marat, współpracownik Robespierra. Za pośrednictwem redagowanej przez siebie gazety zatytułowanej „Przyjaciel Ludu” wskazywał osoby i grupy przeznaczone do likwidacji. Uczestniczył w nagonce na żyrondystów, którzy zdaniem jakobinów byli zbyt mało radykalni we wdrażaniu rewolucyjnych nowinek.

Francji groziła wojna domowa, a w niektórych rejonach już się rozpoczęła. Zbuntowały się departamenty zachodnie, wybuchł wielki bunt chłopski w Wandei. Przeciw nowemu porządkowi wystąpiły też duże miasta, takie jak: Lyon, Tulon, czy Marsylia, w Normandii panował natomiast względny spokój.

Charlotta postanowiła wówczas działać na własną rękę. Sądziła, że wyeliminowanie Marata może powstrzymać terror. Ten błyskotliwy dziennikarz i polityk był postacią uwielbianą przez ludność Paryża, zaś na prowincji uważany był za wyjątkowo krwawego okrutnika.

Podejmując decyzję o zabójstwie Marata panna Corday inspirowała się być może czynami słynnej pasterki z Lotaryngii Joanny d’Arc, która oswobodziła Francję od angielskich najeźdźców. Tłumacząc się później ze swojego czynu przed sądem zeznała, że jej głównym motywem było ocalenie ojczyzny od wojny domowej i terroru.

Decyzję wyjazdu do stolicy podjęła po egzekucji rodzinnego spowiednika, ojca Goumbalta, poprzedzonej okrutnymi torturami. Dziewiątego lipca 1793 roku wyruszyła dyliżansem do Paryża. Zatrzymała się w hotelu Providence, w którym dwunastego lipca napisała odezwę do narodu wyjaśniając w niej swoje motywy. Rankiem 13 lipca zakupiła piętnastocalowy nóż. Wiedziała, że Marat cierpiący na chorobę skóry od kilku tygodni nie pojawiał się publicznie. Swoją gazetę redagował w domu,  przebywając większość czasu w wannie napełnionej wodą łagodzącą jego dolegliwości skórne.

Tego samego dnia wieczorem została dopuszczona przed oblicze jakobińskiego polityka. Podczas rozmowy zadała mu cios w serce, po którym natychmiast zmarł. Charlotta została zatrzymana, a pierwsze przesłuchanie odbyło się jeszcze tego samego wieczora na miejscu zbrodni. Kolejne miały miejsce  w więzieniach, w których była przetrzymywana. Śledztwo, jak na ówczesne standardy rewolucyjne, trwało wyjątkowo długo, bo aż cztery dni. Starano się ustalić jej powiązania i kontakty. Nikt nie chciał uwierzyć, że działała z własnej inspiracji, sugerowano nawet, że jest psychicznie chora.

Zachował się wizerunek Charlotty namalowany przez młodego oficera Gwardii Jana Hauera. Zarówno w więzieniu, jak i przed sądem zachowywała się z wielką godnością i odwagą. Na zakończenie procesu powiedziała: „Myślałam, że nie zabijam człowieka, tylko dziką bestię, która pożerała wszystkich Francuzów”.

Niestety zabójstwo Marata nie przyniosło złagodzenia terroru, a on sam został pochowany w Panteonie. Słynny malarz Jakub Ludwik David na swoim obrazie „Śmierć Marata” przedstawił zmarłego polityka w pozie Jezusa zdjętego z krzyża. Charlottę Corday skazano na infamię i zapomnienie, a jej ciało pochowano bezimiennie w masowym grobie wraz z setkami ofiar innych egzekucji. Zmuszono ją, by w drodze na szafot wystąpiła w czerwonej koszuli stygmatyzującej „ojcobójców”.

Do końca zachowała się godnie, okazując pogardę dla śmierci. Jeden z ukrywających się jeszcze wówczas żyrondystów powiedział: „Ona wydała na nas wyrok, ale pokazała nam także jak powinniśmy umierać”.

W sądowych archiwach z tego okresu ocalał paszport, którym posługiwała się w drodze do Paryża. Wiadomo z opisu tam umieszczonego, że miała pięć stóp i jeden cal  wzrostu, włosy i brwi kasztanowe, oczy szare, wysokie czoło, usta średniej wielkości, dołek w podbródku i owalną twarz. Wspominająca ją po latach przyjaciółka powiedziała: „Jej bohaterskie serce było podatne tylko na jedną miłość, najszlachetniejszą ze wszystkich, której poświęciła wszystko, miłość do ojczyzny”.

Ewa i Bogumił Liszewscy

Portret Charlotty Corday autorstwa Ludwiga Davida znajduje się w buduarze (po lewej stronie wnęki) w pałacu Radziwiłłów w Nieborowie koło Łowicza. Fot. z archiwum autorów.

Portret Charlotty Corday autorstwa Ludwiga Davida znajduje się w buduarze (po lewej stronie wnęki) w pałacu Radziwiłłów w Nieborowie koło Łowicza. Fot. z archiwum autorów.

Charlotta Corday w Caen. Autor obrazu: Tony Robert Fleury. Wikipedia domena publiczna: https://en.wikipedia.org/wiki/Charlotte_Corday.

Charlotta Corday w Caen. Autor obrazu: Tony Robert Fleury. Wikipedia domena publiczna: https://en.wikipedia.org/wiki/Charlotte_Corday.

 

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 09.07.2022 roku: