Do dzisiejszej audycji przygotowałam tekst o powiązaniach rosyjskich oligarchów ze światem sportu, ale gdy zaczęłam robić ostatnie poprawki doszłam do wniosku, że chyba mamy za dużo złych informacji, słuchania o aferzystach i całym bagnie nieuczciwości, powiązań i zwykłych świństw. Sport jej zbyt piękny, by zatruwać go całym złem tego świata. Mówmy więc o tym co nas buduje, zachęca do tego by pokonywać swoje słabości i czyni nas lepszymi ludźmi. A tego w sporcie nigdy nie brakuje.

Kamil Glik jest znany ze swojej działalności charytatywnej. Obrońca reprezentacji Polski wielokrotnie udowadniał, że wielkie serce pokazuje nie tylko na boisku piłkarskim, ale również poza nim. Piłkarz sfinansował zakup specjalnej karetki, która będzie służyć do tego, by ciężko chore dzieci z Ukrainy można było przetransportować do naszego kraju.

Karetka dla dzieci to jednak nie wszystko, ponieważ piłkarz zdecydował się również okazać pomoc Ukrainie w inny sposób. Grający obecnie dla włoskiego klubu Benevento Calcio, polski piłkarz, udostępnił za darmo na pół roku swoje mieszkania w Krakowie rodzinom uciekającym przed wojną.

We wtorek w meczu pomiędzy Brescią a Benevento, Kamil Glik ucierpiał przy próbie uderzenia piłki przewrotką przez Mehdi Leris. Zawodnik Brescii trafił Kamila Glika prosto w głowę. Polaka od razu przetransportowano do szpitala. „Kamil czuje się dobrze. Głowa obita, ale cała. Lekki wstrząs, dwa zęby wybite. Gladiator się nie poddaje. Kamil bardzo dziękuje za wsparcie i liczne wiadomości” — pisała już w środę na Instagramie żona piłkarza Marta Glik.

Trzy tygodnie temu Ołena Buriak, ukraińska wioślarka, mistrzyni świata na ergometrze i medalistka mistrzowskich imprez na wodzie, wsiadła razem z mamą, swoją najlepszą przyjaciółką Nataszą oraz jej dwuletnią córeczką Mią i ich psem do samochodu w rodzinnym Mikołajowie.

Najpierw pojechały 200 km na południe, do miasta Czerniowce, bliżej granicy z Rumunią, gdy także w Czerniowcach rozległy się syreny, zalana łzami napisała do Agnieszki Kobus-Zawojskiej, dwukrotnej medalistki olimpijskiej w wioślarskiej czwórce podwójnej, czy zna kogoś, kto pomoże im w Polsce. Polska wioślarka odpisała krótko: „Przyjeżdżajcie”.

Trzy kobiety, dziecko i pies po pięciu dniach dotarły do Polski, gdzie bezpieczną przystań zorganizowała im nasza medalistka olimpijska. Ołena nie spodziewała się, że Agnieszka, z którą  znała się z tylko widzenia i czasami wymieniały kilka zdań podczas zawodów, okaże się tak serdeczną i wspaniałą osobą.

Mąż Ołeny, Paweł Szurmiej to Białorusin. Tak jak Ołena reprezentował swój kraj w wioślarstwie, jest olimpijczykiem z Aten i Pekinu. Karierę sportową już zakończył. Miesiąc temu ruszył do Stanów Zjednoczonych z zamiarem spędzenia tam nawet pół roku przy pracy na budowie. Jednak kiedy wybuchła wojna, bez wahania wrócił, by bronić ojczyzny żony. Do miejsca, w którym się wychował, może już nigdy nie wrócić, gdyż należy do tych którzy nie popierają reżimu Łukaszenki. Z Ołeną zobaczyli się jeszcze w Warszawie, zanim ruszył na front. Dziś walczy w rejonie Kijowa.

Ilu ukraińskich sportowców przebywa dziś w Polsce? Tego nie wie nikt. Na pewno liczby idą w setki, jeśli nie w tysiące. Do Polski przyjeżdżają głównie młodzi sportowcy, którzy nie są objęci powszechną mobilizacją. Część z nich ucieka z główną falą migrantów, ale i same ukraińskie związki i kluby, chcąc ratować swoich sportowców, starają znaleźć im bezpieczne miejsce i możliwość treningu poza Ukrainą. W odpowiedzi na to swoje bramy i serca chętnie otworzyły polskie kluby.

W dniu ataku Rosjan na Ukrainę drużyna młodych piłkarzy w wieku od 10 do 14 lat z kijowskiego klubu Champion jechała do Polski, na turniej piłkarski. Na granicy dowiedzieli się o inwazji Putina. Chłopcy byli smutni, przygnębieni, w szoku. Płakali. Młodymi piłkarzami zaopiekowali się trenerzy z Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Zapewnili chłopcom psychologa. Postarano się by do młodych piłkarzy z Ukrainy jak najszybciej dojechały mamy i rodzeństwo. Zajęto się też chłopcami, których bliscy nie mogli przyjechać, zapewniając im codzienny kontakt telefoniczny z najbliższymi na Ukrainie.

Młodzi piłkarze Ruchu Lwów wraz z mamami są gośćmi Miedzi Legnica, a Wisła Kraków zaprosiła juniorów Dynama Kijów.

W Sanoku przebywa około 40 młodych hokeistów. – Jest u nas kompletna drużyna z Charkowa. W nocy z 23 na 24 lutego jechali na Węgry, na turniej Ligi Karpackiej. O 1 w nocy przekroczyli granicę, a o 5 zaczęła się wojna. Zwrócili się do nas z pytaniem, czy w drodze powrotnej mogą zatrzymać się u nas i przeczekać wojnę. Przy pomocy miasta udzieliliśmy im takiego wsparcia i są z nami do dziś, trenują i rozgrywają mecze – mówi prezes STS Sanok, Michał Radwański. Do dzieciaków w kolejnych dniach dołączały mamy. A potem do Sanoka dotarła druga grupa, która Ukrainę opuściła już podczas działań wojennych. – To był autokar z Odessy, a po drodze zabrali jeszcze kilka osób z Kijowa. Tym autokarem przyjechali do nas młodzi zawodnicy, tym razem już z matkami. Oni nie mieli ze sobą sprzętu, ale zorganizowaliśmy zbiórkę, a i rodzice naszych dzieciaków zaoferowali pomoc. Włączyliśmy te dzieciaki w nasze grupy młodzieżowe, by i one miały okazję wyjechać na lód, wziąć udział w treningu i choć na chwilę uwolnić myśli od myślenia o wojnie – dodaje Radwański.

Za raz po wybuchu wojny, 24 lutego, Polski Związek Szermierczy skontaktował się z ukraińskim ministrem sportu, Vadimem Guttsaitem i zadeklarował pomoc ukraińskim kadrowiczom. Obecnie w Polsce trenuje dziewięciu zawodników z Ukrainy – sześciu przebywa w Poznaniu, trzech w Gdańsku. Pewne jest jednak, że liczba ta zwiększy się po Mistrzostwach Europy Kadetów i Juniorów w Nowym Sadzie.

Kielecki Klub Bokserski ma pod opieką osiemnaście dzieci z Ukrainy. Schronienie znalazł tutaj także mistrz Europy, Oleh Hichva wraz z rodziną. Zapewniono im lokal mieszkalny i opiekę. Klub również sprawuje opiekę nad dwiema rodzinami trenerów bokserskich.

Z kolei Klub Sportowy Skarpa Bytom przyjął pod swoje skrzydła czołówkę reprezentacji Ukrainy we wspinaczce. Klub zadbał, by niczego im nie brakowało. Zapewnił też możliwości treningu, które zawodnicy z Ukrainy opisują tylko jednym słowem „fantastyczne”. Teraz przygotowują się w Bytomiu m.in. do udziału w mistrzostwach świata, które w tym roku odbędą się w Stanach Zjednoczonych.

„Ten sport jest ucieczką dla nich. Staramy się nie poruszać tematów, które mogą budzić w nich negatywne emocje. Na pewno każdy przeżywa to na własny sposób” – podkreślił Dobromir Bujak, prezes KS Skarpa Bytom.

Dwóch łyżwiarzy szybkich oraz dwóch trenerów, którzy przyjechali do Gdańska na mistrzostwa świata juniorów w short tracku, poprosili o możliwość zostania w naszym kraju do czasu zakończenia wojny. Dla obu zawodników znalazło się miejsce w Opolu, gdzie dzięki pomocy rektora Politechniki Opolskiej będą mogli podjąć treningi i studia. Powstał pomysł, by w Opolu utworzyć centrum szkolenia w short tracku dla ukraińskich sportowców.

Pomoc ze strony polskiego sportu płynie bardzo szerokim strumieniem, w jego skład wchodzi niezliczona liczba akcji. Wiele hal sportowych i szatni piłkarskich zostało przeznaczonych na miejsca noclegowe. Liczby ukraińskich sportowców, którzy otrzymali schronienie w naszym kraju zmieniają się z godziny na godziny. To o czym dziś wspomniałam to tylko kilka wybranych przykładów.

…I jak takim klubom i sportowcom nie kibicować.

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 19.03.2022 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
(fot. Bartosz Brzezinski / Flickr.com / CC BY 2.0)

 

 

(fot. Jernej Furman / flickr.com / CC BY 2.0)