Historia pisana wierszem

Nikt im nie kazał

Listy do bliskich sercem pisane,
nigdy nie dotrą do adresata,
z krwią wymieszany zastygł atrament,
podstępny nocą nastąpił atak.
 
Chociaż nie byli wszak żołnierzami,
stanęli przeciw odwiecznym wrogom,
pomoc nie przyszła, walczyli sami,
szturmy odparli, świat wokół płonął.
 
Ślady przeszłości w ziemi zostały,
po skrytobójczym ukryte mordzie,
resztki munduru, święty medalik,  
mosiężny guzik z piastowskim orłem.

04.09.2021
Bogumił Liszewski

 

Bronili się choć nie byli żołnierzami

Heroiczna kilkunastogodzinna obrona siedziby Urzędu Pocztowego nr 1 przy ówczesnym placu Heweliusza w Gdańsku przez jej pracowników na zawsze zapisała się na kartach naszej historii.

W okresie międzywojennym Niemcy nie mogli pogodzić się z istnieniem jakichkolwiek niezależnych polskich instytucji w mieście, które od czasów piastowskich było nierozerwalnie związane z losami Rzeczypospolitej, a w czasach zaborów zostało zdominowane niemalże całkowicie przez żywioł niemiecki. Gdy Polska odzyskała niepodległość, pomimo wielu lat germanizacji, Gdańsk i jego okolice nadal zamieszkiwało wielu ludzi deklarujących przynależność do Polski.

Liczba tej ludności na terenie zajmowanym przez Wolne Miasto Gdańsk, terytorialnie obejmujące również Sopot, okolice Tczewa oraz część Żuław Wiślanych, nie jest dokładnie znana. W oficjalnych statystykach niemieckich była ona z reguły zaniżana do około czterech procent. Jednak w rzeczywistości Polacy stanowili najprawdopodobniej od ośmiu do dziesięciu procent mieszkańców, na ogólną liczbę wynoszącą wówczas około czterystu tysięcy.

Po odrodzeniu niepodległej Rzeczypospolitej dostęp do gdańskiego portu był jedynym gwarantem ekonomicznego istnienia państwa. Bez niego niemożliwa była wymiana towarowa, eksport i import oraz dostawy sprzętu wojskowego. Dlatego po zakończeniu pierwszej wojny światowej polska dyplomacja czyniła wszystko, żeby zagwarantować Polsce jak najwięcej wpływów gospodarczych i politycznych nad Bałtykiem. Było to trudne i rodziło wiele konfliktów.

Wolne Miasto Gdańsk nie było państwem w świetle prawa międzynarodowego. Powstało w 1920 roku na mocy decyzji traktatu wersalskiego, posiadało własną konstytucję, własny senat i parlament. Miasto znajdowało się pod kontrolą międzynarodową, a jego niezależności strzegł Wysoki Komisarz Ligi Narodów.

Większość instytucji zdominowanych było przez Niemców, a po dojściu do władzy Adolfa Hitlera, przez partię nazistowską. Polska również otrzymała pewne uprawnienia, które reprezentował Komisarz Generalny. Posiadała na terenie Gdańska wyłączone spod jurysdykcji niemieckiej trzy placówki pocztowe, zarządzała większością znajdujących się tam linii kolejowych, uzyskała również do wyłącznej dyspozycji półwysep Westerplatte z prawem stacjonowania na nim wojska niezbędnego do ochrony składnicy tranzytowej.

Obiekty pocztowe i teren składnicy wojskowej nie były jedynymi polskimi placówkami na terenie miasta. Funkcjonowały tam też m.in.: Dyrekcja Polskiej Kolei Państwowej, gimnazjum, dom akademicki, banki, szkoły powszechne, średnie, zawodowe, gimnazja, ochronki dla dzieci. W olbrzymim gmachu Dyrekcji PKP oprócz urzędów kolejowych swoje siedziby miały: Zarząd Główny Gminy Polskiej, Towarzystwo Śpiewu „Moniuszko”, Klub Sportowy „Gedania”, Polski Inspektorat i Ekspozytura Ceł, Inspektorat Macierzy Polskiej, Konserwatorium i Szkoła Średnia Macierzy Szkolnej, Związek Pracowników Kupieckich, Związek Urzędników Kolejowych, Chorągiew Harcerstwa Polskiego, chóry, teatry i jeszcze kilka innych instytucji i związków zawodowych. W dzielnicy Gdańsku Wrzeszczu tzw. Polenhofie, będącym największym skupiskiem Polaków, na terenie byłych koszar armii pruskiej, znajdowała się m.in. siedziba Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” oraz kościół umieszczony w dawnej ujeżdżalni koni (dzisiejszy kościół pw. św. Stanisława Biskupa). Oprócz niego funkcjonowała jeszcze jedna polska świątynia Podgórzu pw. Chrystusa Króla. Ponadto Polacy zgodnie z ustaleniami traktatu wersalskiego stanowili połowę składu Rady Portów i Dróg Wodnych, instytucji niezależnej od niemieckich władz miasta.

W praktyce przez cały okres międzywojenny dochodziło do rozmaitych zadrażnień i konfliktów dyplomatycznych między Polską a Niemcami. Nasiliły się one po 1933 roku, gdy władzę w Niemczech objęła partia nazistowska. Adolf Hitler ogłosił wprost zamiar wcielenia miasta do Rzeszy, żądał ponadto od Polski eksterytorialnego korytarza przez Pomorze, zapewniającego nieskrępowaną komunikację z Prusami Wschodnimi. Od tego czasu częstsze stały się napady na polskich listonoszy, a skrzynki pocztowe niejednokrotnie niszczono, przy całkowitej bierności policji. Obiektem agresji niemieckiej byli także polscy kolejarze. Obie te grupy zawodowe były umundurowane, dlatego budziły tak dużą nienawiść. III Rzesza występowała agresywnie także wobec innych państw, nastąpił wówczas Anschluss Austrii, rozbiór Czechosłowacji, czy oderwanie Kłajpedy od Litwy.

Urząd pocztowy przy placu Heweliusza, dzisiejszym placu Obrońców Poczty Polskiej, znajdował się w budynku po dawnym pruskim szpitalu garnizonowym. W prawym jego skrzydle mieściły się: komisariat policji i urząd pracy. Niemcy nie przestrzegali postanowień traktatu wersalskiego o demilitaryzacji i potajemnie nasycali miasto różnymi formacjami zbrojnymi. Ocenia się, że przed wybuchem II wojny światowej w formacjach paramilitarnych służyło około dwudziestu pięciu tysięcy obywateli zdolnych do natychmiastowej mobilizacji.

Polacy dopiero w marcu 1939 roku rozpoczęli przygotowania do obrony budynku poczty na wypadek wybuchu wojny. Szczególny nacisk kładziono na odpowiedni dobór załogi. Obsadę urzędu stanowiło łącznie około stu pracowników, którzy pracowali na kilku zmianach. Mimo, że budynek był pod stałą obserwacją niemiecką, w tajemnicy udało się przemycić do niego nieco broni strzeleckiej, amunicję i granaty. Załogę uzupełniono o kilku pracowników z Bydgoszczy i Gdyni. Przedwojenni polscy pocztowcy w większości mieli odbytą zasadniczą służbę wojskową, uczestniczyli też w kursach strzeleckich, więc byli obyci z bronią. W budynku poczty na stałe mieszkało kilka osób, ponieważ znajdowały się tam mieszkania służbowe.

Przygotowaniami wojskowymi do ewentualnej obrony urzędu zajmował się przybyły w kwietniu 1939 roku podporucznik rezerwy Konrad Guderski, znany pracownikom pod pseudonimem „Konrad”. Jego zastępcą był Alfons Flisykowski. Tuż przed pierwszym września w czasie odprawy wyznaczono każdemu z pracowników szczegółowe zadania. W nocy budynku strzegły uzbrojone czujki. Wielu pracowników kończących zmianę popołudniową nocowało na terenie gmachu.

Atak na polską placówkę rozpoczął się nad ranem pierwszego września 1939 roku równocześnie z agresją na Westerplatte. Początkowo do jej zdobycia przeznaczono około dwustu policjantów, podzielonych na trzy grupy uderzeniowe i odwody. Z okien pobliskich budynków otaczających urząd atak wspierał ostrzał snajperski. Niemcy liczyli na efekt zaskoczenia, to jednak się nie udało gdyż godzinę przed akcją pozbawili pocztę dopływu prądu i przerwali łączność telefoniczną, co postawiło automatycznie polską załogę w stan alarmu.

Pocztowcy od początku stawili silny opór, a jedna z policyjnych grup szturmowych, która wdarła się do budynku, została odparta, ponosząc straty w ludziach. W trakcie tej akcji zginął najprawdopodobniej dowódca polskiej obrony.

Zaskoczeni Niemcy wprowadzili do akcji działa, haubicę, moździerz i wozy pancerne. Dowództwo nad całością sił przejął komendant gdańskiej policji. Pocztowcy odpowiedzieli na tę akcję ostrzałem przedpola budynku, w czasie którego poległo kilku napastników. Następny niemiecki atak, który nastąpił około godziny jedenastej, również nie powiódł się. Został skutecznie odparty, pocztowcom udało się zniszczyć jeden z wozów pancernych wroga. Ze względu na ruinę górnych pięter dalsza obrona odbywała się z okien piwnic.

Atak od strony sutereny, w której ścianie Niemcy uczynili wyłom, także został powstrzymany. Po tym nastąpiła kilkugodzinna przerwa w walce, podczas której obrońcy byli wzywani przez megafony do poddania się. W okolice budynku Niemcy ściągnęli w tym czasie cysternę z benzyną, motopompę i miotacze ognia.

Zanim jednak zdecydowali się podpalić budynek około godziny siedemnastej podjęli kolejny szturm, zajmując górne piętra. Jednak Polacy bronili się nadal. Dopiero pożar wywołany wtłoczeniem do budynku znacznych ilości paliwa zmusił ich do poddania. Dyrektora placówki i naczelnika urzędu, którzy z białymi flagami w dłoniach wychodzili kolejno po sobie na zewnątrz zastrzelono, pozostałych pracowników aresztowano.

W trakcie czternastogodzinnych walk po stronie polskiej zginęło osiem osób. W ciągu najbliższych tygodni na skutek odniesionych ran i poparzeń zmarło kolejnych sześć osób. Trzydziestu ośmiu pracowników zostało rozstrzelanych w dzielnicy Zaspa. Sądzeni byli w dwóch procesach przez sąd polowy, który ostatecznie skazał ich na karę śmierci. Wyrok wykonano piątego października 1939 roku wczesnym rankiem. W 1995 roku sąd w Lubece przeprowadził rewizję procesu pocztowców, w wyniku której wszyscy zostali uniewinnieni. Wojnę przeżyło tylko kilku pracowników broniących poczty, którym udało się zbiec w zamieszaniu jakie wywiązało się po kapitulacji.

Niemcy aresztowali też wszystkich innych pracowników, którzy tego dnia nie przebywali w bronionym obiekcie. Więziono ich w aresztach i obozach koncentracyjnych, wielu z nich nie przeżyło wojny.

Dziś dzielnym pocztowcom można zapalić znicz odwiedzając Cmentarz Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku, gdzie zostali pochowani po odnalezieniu ich grobu dopiero w 1991 roku, ponieważ miejsce ich pochówku Niemcy trzymali w tajemnicy. Chociaż nie byli żołnierzami i nie byli do tego zobowiązani, z poczucia obowiązku stanęli do walki z wrogiem i walczyli z liczniejszym, i lepiej uzbrojonym przeciwnikiem przez wiele godzin. Nie doczekali się obiecanej pomocy polskiej armii, która miała nadejść z Pomorza po sześciu godzinach.

Dziś ich pamięć symbolizuje wzniesiony obok budynku pomnik, na którym ranny pocztowiec przekazuje swój karabin bogini zwycięstwa Nike. W bronionym obiekcie zlokalizowane jest muzeum Obrony Poczty Polskiej w Gdańsku.

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Atak na Pocztę Polską. Fot. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska

Gdańsk. Współczesny widok miast. Fot. Bożena Poradzińśka

Gdańsk. Współczesny widok miast. Fot. Bożena Poradzińśka

 

Fotografie archiwalne z czasów obrony Poczty Polskiej przy ówczesnym placu Heweliusza (obecnie plac Obrońców Poczty Polskiej) w Gdańsku pochodzą ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Gdańska i są publikowane za Jego pisemną zgodą.

Ewa i Bogumił Liszewscy

Bibliografia:

Daniluk Jan, Obrońcy Poczty Polskiej w Gdańsku, IPN, Kraków 2014.
Wojtczak Katarzyna Anna, Gmach Dyrekcji Kolei w Gdańsku, Gdańsk 2013.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 11.09.2021 roku: