„Błogosławieni są Ci,
którzy potrafią przebaczać,
którzy potrafią mieć współczujące serce,
którzy potrafią dać innym to,
co w nich najlepszego„
Papież Franciszek

Ona Polka z Wałbrzycha, a on z czeskiej Pragi. Do Szkocji Ania i Paweł przyjechali zarobić pieniądze, by kiedyś w górach otworzyć swój własny, wymarzony hotel. Po babci dostali w spadku stary dom i trochę ziemi. On, to taka artystyczna dusza, ona zaś cicha i spokojna – nikomu nie wadzi . Obydwoje ponad życie kochają wzgórza i pagórki, dlatego często chodzą po szkockich masywach górskich. Wśród dolin i stromizn gór bardzo często wychodzą wraz z dziećmi. Wśród nich są i takie, które nie mają już ojca i matki. 

Osobiście poznałam Anię, gdy była moją sąsiadką. Często przychodziła do mnie z dwójką dzieci na placki ulubione ziemniaczane. Później nasz kontakt nieco się rozluznił. Jednak któregoś dnia spotkałam ją z mały dzieckiem leżącym w wózeczku. Myślam, że jest to ich trzecie dziecko. Ucieszyłam się, bo fajnie, gdy rodząsię nam nowe pokolenia. Jak się jednak okazało Ania z Pawłem stworzyli „pogotowie rodzinne”.  Często przebywają u nich małe dzieci. Najczęściej są to noworodki zabrane pijanym lub pod wpływem narkotyków matkom, nieodpowiedzialnych za życie swoich pociech. Czasami sa dzieci w których domach jest przemoc, najczęściej jednak góruje alkoholizm. Pytałam Anię: „- Jak długo u nich są?” Odpowiedź nie była jednoznaczna: „- Rożnie, bo czasami miesiąc, a czasami i nawet rok. Czekają na adopcję, na lepszy dom, rodzinę i przede wszystkim miłość”.

Któregoś popołudnia szłam z psem na spacer do pobliskiego parku. Spotkałam ponownie Anię i jej dzieci oraz Zuzia. Ta dwuletnia, śliczna dziewczynka nie potrafiła mówić. Patrzyła tylko swoimi zielonymi oczami, które miała tak duże i piękne, że nie można było od niej odwórcić wzroku. Była Polką i jakże inna niż wszystkie dzieci w jej wieku. Policja przywiozł ją w nocy, bo matka i jej partner byli pod wpływem narkotyków. Zuzia była u Ani dwa lata i bardzo się zmieniła. Z ponurego dziecka stała się takim normalnym, bardzo radosnym i uśmechniętym. W końcu zostala adoptowana przez jedną z polskich rodzin. Ania mówiła mi, że zawsze jest jej ciężko rozstaćsię z każdym takim dzieckiem, bo wytworzona przez tak długi czas przebywania ze sobą więź emocjonalna,nieraz łamie serce. Ania i Paweł tworzą tylko „pogotowie rodzinne”, tzn. taką „przechowalnię emergency”, by na jakiś czas, tak na dobry poczatek ustawić w życiu małego dziecka wszystko na swoim miejscu.

Podziwiam tych młodych ludzi, że potrfią dzielić się miłością między dwójką swoich dzieci (dziś jużnastolatków), a zupełnie obcymi im dziećmi. Są dla mnie wspaniałym przykładem wychowania dzieci do miłosci, empatii, szacunku dla życia drugiej osoby. Uczą ich tego, czego nie doświadczyły wcześniej w swoim krótkim życiu. Żyły bowiem w świecie obojętności, braku szacunku dla życia, krzywdy i nienawiści.  Tacy ludzie jak Ania i Paweł są zaprzeczeniem tego wszystkiego, bo dzielą się tym, co mają najcenniejszego w sobie: wiarą, nadzieją i miłością.

Możnaby pisać o wielu innych spotkanych ludziach. Polakach takich jak ja, którzy tworzą nowę emigrację i sąistotną częścią społeczności takiego kraju, jakim jest Szkocja. Każdy z nas zostawia jakiś ślad w serach tych innych ludzi, których spotkamy. Miejsce, gdzie żyjemy jest małym miasteczkiem, liczącym niecałe 5 tysięcymieszkańców. Polska grupa nie jest zbyt liczna. Są tu ludzie tacy jak Ania czy Paweł, którzy pięknie wpisują sięw historię tego miasta i całego kraju.
Ale są również i tacy, że czasami jest mi wstyd, że są Polakami. Szczególnie ich zachowanie i niedojrzałość jest bardzo widoczna w małych społecznościach. Na szczęście jest to mały odsetek takich pogubionych osób.

Większość z nas dzieli wspólnie ze Szkotami problemy dnia codziennego. W niedziele spotykamy sie w kościele na Mszy świętej, a potem razem idziemy na herbatkę i ciastko. Rozmawiamy i dzielimy się wydarzeniami przeszłego tygodnia, ale i zastanawiamy się, jak będzie wyglądał także ten następny. Żyjemy w niepewnych czasach, stąd niepokój dotyczy każdej sfery życia społecznego. Polacy jako katolicy bardzo zwiększyli liczbę osób wierzących i uczestniczących do kościoła. Życie – jak w każdym kraju – nie jest proste, ale większości z nas daje pewną stabilność finansową, dobre warunki socjalne i zabezpieczenie zbliżającej się starości, dlatego tu jesteśmy i tu zostaniemy.

“Miłość nie pragnie, aby jej dogadzano, ani nie stara się wcale o własną wygodę, lecz troszczy się o dobro innych i buduje Niebo pośród piekielnej rozpaczy…” William Blake

Mirosława Sołtys

Ps. Imiona bohaterów zostały zmienione.

Tekst pochodzi z serii pt.: „Emigracja- krótkie historie życia ludzi na emigracji w Szkocji”