Po tegorocznym turnieju French Open na paryskich kortach imienia Rolanda Garrosa na pewno emocje już opadły, a było ich w tym roku co niemiara. Pora więc podsumować ten turniej. Zacznę od Igi Świątek – obrończyni tytułu z ubiegłego roku i już czterokrotnej triumfatorki tego wielkoszlemowego turnieju.

Iga ostatni turniej wygrała równo rok temu, właśnie tu na paryskich kortach. Potem był jeszcze brązowy medal olimpijski, słabsze występy po Igrzyskach i nagle wszystko stanęło, a właściwie wręcz sparaliżowało Igę i wszystkich jej kibiców, gdy okazało się, że wykryto u niej śladowe ilości środka znajdującego się na liście zakazanych substancji dopingowych. Oczywiście wiemy, że ta sprawa zakończyła się pomyślnie dla polskiej tenisistki, która udowodniła swoją niewinność, ale od tego czasu Iga gra gorzej. Wygrywa mecze, ale nie wygrywa turniejów. Zwycięstwa często są wręcz wyszarpane, a zdarzają się jej też przegrane z dużo słabszymi zawodniczkami. Jak wszyscy przyznają, największy wpływ ma na jej postawę na korcie ma słabsza psychika.

Mimo wszystko Polka w tym roku w Paryżu zaprezentowała się bardzo dobrze, a przeciwniczki na jej drodze wcale nie były łatwe. Zwycięstwo w czwartej rundzie nad Jeleną Rybakiną pokazało najlepsze cechy Świątek. Potem nastąpiło solidne zwycięstwo nad  Eliną Switoliną, ale gdy mieliśmy już nadzieję na dotarcie do finału w Paryżu, zatrzymała ją Aryna Sabalenka. Mimo naprawdę fajnej walki na korcie w tym półfinale, wszyscy zapamiętamy niestety trzeci decydujący set, który Iga przegrała z Białorusinką do zera. I ten jeden set zepsuł nam wszystkim cały obraz dobrej gry Polki w tym turnieju, a Igę kosztował finał i spadek w rankingu WTA na siódmą pozycję.

Chyba to wszystko najlepiej podsumował sam Boris Becker, cytowany przez Eurosport: „Przed turniejem trochę się martwiłem. Miała jak na swoje standardy kiepski rok. Nie wygrała żadnego turnieju. Według mnie jej ćwierćfinałowy mecz z Jeleną Rybakiną uratował ten sezon. Potem był dobry pojedynek z Sabalenką, ale w ostatnim secie Świątek trochę się wycofała. I tak jednak dojście do półfinału jest wciąż dobrym wynikiem. Jako sportowiec, nawet tak dobry, jak Iga, nie możesz wygrywać co roku Wielkiego Szlema. To niemożliwe. Przeżywasz wzloty i upadki. Musisz tylko dojść do tego, dlaczego tak się dzieje, i wrócić silniejszy”.

Iga Świątek ma już przed sobą wizję trawy i twarde korty, kończące sezon. Teraz powinien przyjść czas odrabiania straconych punktów w światowym rankingu. Mam nadzieję też na odczarowanie Wimbledońskiej trawy, bo choć to najmniej lubiana przez Igę nawierzchnia, to jej nowy belgijski trener uchodzi za specjalistę właśnie od tej nawierzchni. Obyśmy jeszcze wiele razy mogli usłyszeć na korcie sławetne „Jazda!”, po zwycięskich zagraniach naszej Igi, które miejmy nadzieję zobaczymy już w najbliższym jej starcie w turnieju rangi 500 w Bad Homburg, rozpoczynającym się 23 czerwca.

W finale Rolanda Garrosa Białorusince wyraźnie puściły nerwy, co przełożyło się na aż 70 niewymuszonych błędów i koncert przekleństw rzucanych w kierunku swojego boksu trenerskiego. Ostatecznie Aryna Sabalenka musiała uznać wyższość Coco Gauff, która po trzysetowym pojedynku (6:7, 6:2, 6:4) sięgnęła po drugie w swojej karierze trofeum Wielkiego Szlema.

Paryskiego turnieju nie uznają za udany pozostali polscy zawodnicy, którzy pożegnali się z francuskimi kortami już w pierwszych rundach tegorocznego turnieju. Ale tym co zapamiętają wszyscy kibice tenisa z Otwartych Mistrzostw Francji 2025 na kortach ziemnych, i co już przeszło do historii tego turnieju, to finał singla mężczyzn.

Bo cóż to był za finał, jakie to były za emocje. Carlos Alcaraz pokonał Jannika Sinnera 4:6, 6:7(4), 6:4, 7:6(3), 7:6(2) i drugi raz z rzędu sięgnął po wielkoszlemowy tytuł w Roland Garros. Mecz w Paryżu zachwycił, trwał ponad pięć i pół godziny, a sam Hiszpan dokonał niemożliwego, odwracając losy meczu po przegranej w dwóch pierwszych setach i obronie trzech piłek mistrzowskich dla Jannika Sinnera w czwartej partii. Hiszpan przegrywał już 3:5 i 0:40 w czwartym secie, a potem… wrócił do gry w wielkim stylu! Kibice nie dowierzali w to, co dzieje się na korce centralnym, a 22-latek po kolejnych genialnych akcjach przykładał palec do ucha i pokazywał, że czeka na kolejne szalone okrzyki publiki. A te zaprowadziły go do zwycięstwa w czwartym secie i zrobiło się nam 2:2 w setach. W piątym, decydującym, „kosmicznym” secie, do poznania zwycięzcy potrzebowaliśmy super tie-breaka!  W nim lepszy okazał się Carlos Alcaraz, który wygrał aż 10:2 (4:6, (4)6:7, 6:4, 7:6(3), 7:6(2)) i to on został królem Paryża, po najdłuższym finale w historii Roland Garros! Ten trwał 5 godzin i 32 minuty – dłużej o tytuł w Paryżu nie grano nigdy!

Carlos Alcaraz wygrał piąty w karierze turniej wielkoszlemowy (Roland Garros 2024 i 2025, Wimbledon 2023 i 2024, US Open 2022). Hiszpan został czwartym zawodnikiem tego stulecia, któremu udało się wygrać turniej wielkoszlemowym w czwartym sezonie z rzędu. Wcześniej dokonali tego tylko wielcy – Roger Federer, Rafael Nadal i Novak Djoković.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 14.06.2025 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

 

(fot. _iBaNe_ / flickr.com / CC BY-ND 2.0)