Dziś znów w naszej audycji wracamy na morze. A mamy ku temu piękny powód – dokładnie 100 lat temu, 11 maja 1924 roku założono pierwszą ogólnopolską organizację żeglarską – Polski Związek Żeglarski.

Rok 1924, tak jak i obecny, był rokiem olimpijskim. Odradzająca się Rzeczpospolita Polska przygotowywała kadrę na na igrzyska olimpijskie w Paryżu, a warunkiem koniecznym wystawienia reprezentacji Polski w żeglarstwie było istnienie zarejestrowanego w Komitecie Olimpijskim związku żeglarskiego.

Dzięki temu, że w 1922 roku powstały dwa pierwsze polskie kluby żeglarskie – Towarzystwo Sportów Wodnych Chojnice, rok później przemianowane na Klub Żeglarski Chojnice i Pierwszy Polski Klub Yachtowy, obecny Polski Klub Morski w Gdańsku, który ma siedzibę w Baszcie Łabędź, a przystań niedaleko Twierdzy Wisłoujście w Gdańsku oraz swoje sekcje żeglarskie posiadały Wojskowy Klub Wioślarski w Warszawie i Akademicki Związek Sportowy w Warszawie, mogło więc dojść w Tczewie do zwołania założycielskiego zjazdu tych  organizacji, które wspólnie utworzyły Polski Związek Żeglarski. W 1951 roku tę przedwojenną organizację władze komunistyczne w Polsce rozwiązały, a jej rolę przejęła Sekcja Żeglarska Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, która jednak na nowo postanowiła przemianować się na Polski Związek Żeglarski i uczyniła to z dniem 1 stycznia 1957 roku .

Różnica pomiędzy przedwojennym Polskim Związkiem Żeglarskim, a tym powstałym za komuny była ogromna. Przedwojenny związek stanowili prawdziwi patrioci i pasjonaci żeglarstwa, którzy nie szczędząc czasu, sił i własnych nakładów finansowych, postawili sobie za cel w odradzającej się ojczyźnie, która właśnie otrzymała dostęp do morza, propagowanie zagadnień morskich wśród społeczeństwa polskiego, a zwłaszcza realizowania praktycznego morskiego wychowania młodego pokolenia Polaków. Ten komunistyczny związek, był przykrywką partyjnych bonzów do pławienia się we własnym luksusowym świecie, niedostępnym nawet w marzeniach przeciętnemu Polakowi. A wśród jego prezesów były takie gwiazdy partyjnej sceny jak choćby Mieczysław Rakowski czy Ireneusz Sekuła.

Powróćmy więc do międzywojennych korzeni Polskiego Związku Żeglarskiego. 100 lat temu, jego pierwszym prezesem został wybrany Józef Klejnot-Turski (ur. 20 czerwca 1889 w Tallinnie, zm. 25 sierpnia 1958 w Bydgoszczy) – kapitan żeglugi wielkiej, żeglarz, wykładowca szkoły morskiej w Tczewie i założyciel wspomnianego już Polskiego Klubu Morskiego w Wolnym Mieście Gdańsku. Co ciekawe w tym czasie Józef Klejnot-Turski był zwolennikiem budowy morskiego portu w Tczewie i przeciwnikiem rozbudowy Gdyni, której budowa na początku lat dwudziestych XX wieku bardzo jeszcze kulała.

Po dwóch latach na prezesa został wybrany Ludwik Szwykowski (ur. 27 kwietnia 1877 w Symferopolu, zm. 5 stycznia 1965 w Warszawie) – polski bankowiec, absolutny pasjonat żeglarstwa. Szwykowski już w roku 1904 stał się (wraz z baronem Tyzenhauzenem i panem Gonetem) współwłaścicielem szkunera Gay Parisienne, na którym wziął udział w towarzyskim wyścigu podczas igrzysk olimpijskich w Sztokholmie w 1912 roku i wielu innych regatach. Przeszedł on do historii także jako autor pierwszego polskiego podręcznika żeglarskiego i tłumacz książek żeglarskich. Jego podręcznik „Żeglarz śródlądowy” wydany w 1933 roku, dla wielu pasjonatów yachtingu w komunistycznej Polsce, ciągle stanowił abc żeglowania.

Po Ludwiku Szwykowskim w 1929 roku fotel prezesa obejmuje Antoni Aleksandrowicz (ur. 1868 na Podkarpaciu, zm. 10 stycznia 1941 w Warszawie) – architekt, artysta malarz, scenograf i dekorator. Przede wszystkim pasjonat żeglarstwa i pierwszy w Polsce konstruktor łodzi żaglowych oraz inicjator utworzenia i współorganizator, razem ze swoim wielkim przyjacielem generałem Mariuszem Zaruskim (ur. 31 stycznia 1867 w Dumanowie, zm. 8 kwietnia 1941 w Chersoniu), Yacht Klubu Polski.

Tak, tak – tym samym Mariuszem Zaruskim, którego na pewno kojarzą wszyscy miłośnicy Zakopanego i Tatr, bo gen. Mariusz Zaruski był postacią nietuzinkową i wszechstronną. Fotograf, malarz, poeta i prozaik. Konspirator, zesłaniec, legionista, ułan, generał brygady i adiutant generalny prezydenta RP. Taternik, grotołaz, ratownik górski, instruktor i popularyzator narciarstwa i turystyki górskiej. Założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ale też marynarz, żeglarz i podróżnik. Wreszcie instruktor harcerski ZHP i wychowawca młodzieży.

Jeśli mówimy o Polskim yachtingu to te dwa nazwiska mówią wszystko.

Aleksander Aleksandrowicz przyczynił się do powstania i rozwoju polskiego szkutnictwa. Sam zaprojektował i skonstruował jednoosobowe łodzie żaglowe (klasa V, 5 m²) „Osa” i „Komar”, opracował pierwsze polskie przepisy budowlane dla jachtów, zaprojektował przystań pływającą, zakotwiczoną przy praskim brzegu Wisły, poniżej Mostu Poniatowskiego, organizował szkolenia Młodzieżowej Kadry Żeglarskiej Yacht Klubu Polski. Aleksandrowicz nie tylko zorganizował Yacht Klub Polski, ale i zaopatrzył go w pierwszy w Polsce pełnomorski jacht, nazwany „Witeź”. Oczywiście pierwszym komandorem YKP i kapitanem na Witezi” był jego przyjaciel – gen. Mariusz Zaruski.

Trzeba powiedzieć też, że w tym czasie Mariusz Zaruski stał się faktycznym twórcą Komitetu Floty Narodowej (będącego do tej pory tylko niezrealizowaną, zapomnianą uchwałą sejmową), z którego składek kupiono m.in. żaglowiec „Dar Pomorza”. Zaruski zorganizował Morską Komisję Terminologiczną, która opracował polską terminologię morską i opublikowała sześć tomów słowników porównawczych do wersji angielskiej, francuskiej, niemieckiej i rosyjskiej.

Był projektodawcą Inspektoratu Wychowania Morskiego Młodzieży. Odtąd jego losy bardzo silnie związały się z harcerstwem. To on wprowadził liczną grupę harcerzy w arkana żeglarstwa. Od 1935 roku był kapitanem szkolnego szkunera „Harcerz”, a który na jego życzenie przemianowano na „Zawisza Czarny”.  Na jachcie „Zawisza” był otaczany przez harcerzy tak wielkim szacunkiem, że pomimo jego nalegań, aby tytułować go kapitanem, młodzież powszechnie zwracała się do niego „panie generale”. Zaruski znany był z powiedzenia, że „w twardym trudzie żeglarskim hartują się charaktery”.

W roku wybuchu II wojny światowej YKP liczył pięć oddziałów, ok. 500 członków, 18 jachtów morskich i 69 jednostek śródlądowych. Zintegrowany został wielonurtowy ruch żeglarstwa harcerskiego, akademickiego i klubowego, z ukierunkowaniem na żeglarstwo masowe, a szczególnie – na żeglarstwo morskie. I choć rozwój polskiego żeglarstwa przerwała wojna, to co zostało zapoczątkowane przez te wspaniałe postacie pionierów yachtingu w naszej ojczyźnie, przyczyniło się do przetrwania w Polakach miłości do białych żagli i rozwoju współczesnego polskiego żeglarstwa masowego.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 11.05.2024 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

 

(fot. Michael B. / flickr.com / CC BY-NC-ND 4.0 DEED)