Karuzela tenisowa ruszyła już 2 tygodnie temu, a od tego poniedziałku będzie kręcić się na najwyższych obrotach. Co ciekawe australijskie media prawie tyle samo czasu poświęcają liderkom i liderom rankingów, co powracającym w tym roku do gry gwiazdom, a wśród nich przede wszystkim nowo upieczonym mamusiom Angelique Kerber i Naomi Osace.

Jeszcze kilkanaście lat temu, w turniejowych poczekalniach dla graczy, jedynymi widywanymi dziećmi były pociechy ojców grających w tenisa. Podczas gdy Roger Federer, Andre Agassi, Boris Becker i wielu innych łączyło niezwykle udane kariery z rodzicielstwem, mamy grające profesjonalnie w tenisa były rzadkością.

Australijskie gwiazdy tenisa, były pierwszymi zawodniczkami, które skutecznie przełamały tabu powrotu na kort jako grające mamy.

Pierwszą była absolutna legenda tenisa Margaret Court, która powróciła w spektakularny sposób po urodzeniu pierwszego dziecka w 1973 roku. Wygrała wtedy trzy z czterech turniejów Wielkiego Szlema – AO, French Open i US Open. W 1980 roku Evonne Goolagong Cawley była pierwszą matką, która od I wojny światowej została mistrzynią Wimbledonu, i mogła cieszyć się z posiadania  „Rosewater Dish” wraz ze swoją trzyletnią córeczką.

Ale prawdziwą inspiracją dla obecnych tenisistek, które nie porzuciły swoich tenisowych marzeń, nawet po tym jak zostały matkami, była belgijska zawodniczka Kim Clijsters.

Aussie Kim została koronowana na mistrzynię US Open w 2009 roku wraz ze swoją 18-miesięczną córeczką Jadą, obserwująca z trybun występy swojej mamy. W następnym roku Belgijka obroniła Wielkiego Szlema w US Open i dorzuciła wygraną w AO w 2011 roku zanim przeszła na emeryturę. Kim Clijsters próbowała jeszcze raz wrócić do zawodowego touru po urodzeniu 2 kolejnych dzieci, ale niestety pandemia covidu pokrzyżowała plany mamy Kim.

Oczywiście wypada wspomnieć o Serenie Williams, która powróciła jako mama do rywalizacji na kortach na najwyższym poziomie, osiągając aż 4 finały Wielkiego Szlema. Prasa prześcigała się w udostępnianiu zdjęć i filmików Sereny i jej córki, a mała Olympia już wtedy została wykreowana na gwiazdę. Jednak obecność w tourze Sereny i jej córki nie przełożyło się to na ułatwienie innym tenisistkom łączenia profesjonalnej gry w tenisa z macierzyństwem, gdyż tu wszystkim zajmował się team Williams, w którego skład wchodziły oczywiście dodatkowo nianie Olimpii.

Bez większego rozgłosu i skupiania uwagi mediów na swoich pociechach powróciły po urodzeniu dziecka na korty takie tenisistki jak Victoria Azarenka, Katerina Bondarenko, Vera Zvonareva, Mandy Minella, Taylor Townsend, świetne deblistki: Cara Black i Polka, Klaudia Jans-Ignacik, Tatjana Maria – niemiecka tenisistka polskiego pochodzenia, wreszcie Elina Switolina i Caroline Wozniacki. W tym roku zobaczymy jak poradzą sobie z połączeniem macierzyństwa i powrotu na kort Angeliqua Kerber i Naomi Osaka.

Eksperci tenisowi zauważyli, że rodzicielstwo odbija się pozytywnie na grze tenisistów i tenisistek.

Niektórzy uważają, że wynika to z korzyści fizjologicznych, powołując się na zwiększoną wytrzymałość, ale większość upatruje korzystny wpływ rodzicielstwa na psychikę zawodnika.

„Kiedy przegrywasz i jesteś sam, nie jest to łatwe. Ale kiedy masz przy sobie rodzinę, po meczu jesteś 10 razy bardziej zrelaksowany. Widzisz swoje dziecko i szybko zapominasz o tym, jak grałeś.” – mówiła w jednym z wywiadów Tatjana Maria.

Jednak dopasowanie sesji treningowych i meczów do opieki nad dzieckiem nie jest łatwe.

„Są chwile, kiedy trzeba poćwiczyć, a ona musi się zabawiać. Trudno jest się skoncentrować, gdy wokół ciebie biega dziecko, który krzyczy i cały czas zadaje pytania”. – wspominała Katerina Bondarenko.

Serenę Williams było stać na podróżowanie z dużą świtą, jednak im niżej w rankingach WTA, tym większym staje się to wyzwaniem. Tenisistki z pierwszej setki mogą sobie pozwolić na zabranie na turnieje ze sobą mężów, partnerów lub swoich rodziców, którzy często pełnią także rolę trenerów, menadżerów, organizując logistykę podczas touru i opiekując się dziećmi, gdy ich żony lub córki są na korcie. Jednak w przypadku zawodniczek zajmujących niższe pozycje w rankingu nie zawsze jest to możliwe finansowo. Na turniejach Wielkiego Szlema wszyscy gracze z dziećmi mogą np. korzystać z bezpłatnego przedszkola, ale im niższej rangi turniej tym pomoc organizatorów dla zawodników mniejsza, dlatego tenisowe mamy wśród zawodniczek spoza pierwszej 200-tki są totalną rzadkością.

Klaudia Jans-Igancik zakończyła definitywnie karierę tenisową kilka lat temu. Z czasu wspólnych wyjazdów jej córka Aniela ma dużo pamiątkowych zdjęć z Rogerem Federerem, Novakiem Djokoviciem czy siostrami Williams. Dziś Aniela ma 11 lat i z powodzeniem próbuje jak mama grać w tenisa. A Klaudia Jans mam nadzieję, że macierzyństwo w sporcie zostanie w pewien sposób odczarowane  przede wszystkim w oczach osób ze środowiska – trenerów czy sponsorów.

„Kiedyś mówiło się, że kobieta w sporcie nie osiągnie tyle po urodzeniu dziecka, ile mogłaby przed ciążą. Obecnie dziewczyny pokazują, że dzieje się inaczej, a kobieta będąca mamą, jest lepiej zorganizowana i wie, do czego dąży.” – podkreśla była polska tenisistka.

Czy mamuśki na korcie spiszą się dobrze w tegorocznym AO zobaczymy już w najbliższych dniach. Zwłaszcza, że mama – Carolina Woźniacki już w pierwszej rundzie będzie grała z naszą Magdą Linette. Nie przegapcie też hitów pierwszej rundy turnieju jakim są mecze Igi Świątek z Amerykanką Sofią Kenin i Magdy Fręch z Australijką Darią Seville.

Zaczyna się więc dla nas mocne trzymanie kciuków, i to obowiązkowo.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 13.01.2024 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach