Sporo ciekawych rzeczy dzieje się obecnie na sportowych arenach. Możemy zarywać noce i kibicować chociażby polskim i australijskim tenisistom w zmaganiach na trawiastych kortach londyńskiego Wimbledonu, śledzić zmagania światowej elity kolarskiej na trasie 110. wyścigu kolarskiego Tour de France, w którym w żółtej koszulce lidera jedzie Australijczyk Jai Hindley, oglądać krykiet, rugby, no i oczywiście footy. Największa jednak międzynarodowa impreza tego roku rozpocznie się jednak za niespełna 2 tygodnie, a będą to Mistrzostw Świata Kobiet w Piłce Nożnej, których gospodarzem będzie Australia i Nowe Zelandia. Hurra! Wreszcie będzie można emocjonować się piłką bez zarywania nocek!
Przez cały miesiąc, od 20 lipca do 20 sierpnia 2023, na boiskach Sydney, Melbourne, Brisbane, Perth i Adelaide oraz Auckland, Wellington, Dunedin i Hamilton w Nowej Zelandii wystąpią piłkarki z 32 krajów.
Na imprezie zabraknie niestety reprezentacji Polski, która dzielnie radziła sobie w eliminacjach, ale musiała uznać wyższość Norweżek, byłych mistrzyń świata i Europy. I to właśnie drużyna Norwegii zmierzy się z Nową Zelandią w meczu inaugurującym kobiecy Mundial, który rozegrany zostanie w Auckland 20 lipca. Godzinę później, o 8 pm, na murawę w Sydney wybiegną Matildas, czyli reprezentantki Australii w piłce nożnej, by zmierzyć się z reprezentacją Irlandii.
Australijskie piłkarki należą do ścisłej światowej czołówki kobiecego futbolu. W mistrzostwach świata grały już 8 razy, 3 razy doszły do ćwierćfinału mistrzostw, ale dziś w Australii wszyscy marzą, by po finałowym meczu, który rozegrany zostanie także w Sydney, to właśnie nasze Matyldy podniosły w górę mistrzowskie trofeum. Mamy więc komu kibicować i za kim trzymać kciuki, choć zadanie nie należy do łatwych.
Futbol kobiecy oczywiście jest inny niż ten w wykonaniu męskim, tak samo jak tennis, koszykówka, wioślarstwo i większość sportowych dyscyplin. Ale tak samo jak i w innych sportach, nie jest gorszy – tylko inny, bo zaangażowanie pań, ich wola walki, nieustępliwość i determinacja często przewyższają to co wkładają w swoje sportowe występy mężczyźni.
W 2005 roku, przed moim przylotem do Melbourne kilka miesięcy spędziłam w Anglii, w Manchesterze. Akurat w tym czasie zostały tam rozegrane Mistrzostwa Europy w kobiecej piłce nożnej. Na bilbordach i plakatach, które reklamowały tą imprezę i jednocześnie miały rozpropagować kobiecy futbol na Wyspach, były zdjęcia reprezentantek Anglii i wymowny napis: „Piękniejsza strona futbolu”. Proszę mi wierzyć, sprawdziłam wtedy na własne oczy, że w tym haśle wcale nie było przesady. Co ciekawe, wtedy w Anglii kobieca piłka dopiero raczkowała, a Angielkom udało się wygrać tylko 1 mecz na tej imprezie. Dziś są one mistrzyniami Europy i półfinalistkami ostatnich mistrzostw.
Niech to będzie dla państwa zachętą, by przy kubku gorącej herbaty w zimowe wieczory rozgrzewać piłkarki do walki, albo samemu wybrać się na któryś z rozgrywanych w Melbourne meczy. Bilety na stronie FIFA są jeszcze do kupienia, ale zostało ich już niewiele, bo zainteresowanie meczami jest duże i już ponad milion biletów na wszystkie mecze Mundialu zostało wysprzedanych. Liczba ta przewyższa całkowitą sprzedaż biletów podczas poprzedniego turnieju we Francji w 2019 r. Jeśli wszyscy posiadacze wejściówek pojawią się na stadionach, będziemy mogli mówić o rekordzie oglądalności damskiego czempionatu. Liczba może być jeszcze bardziej imponująca, ponieważ w sprzedaży są dodatkowe bilety wypuszczonych przez FIFA.
„Przyszłość to kobiety i dziękuję fanom za wspieranie najwspanialszych mistrzostw świata kobiet. Dynamika rozwoju rośnie na całym świecie, i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć was tam i podziwiać gwiazdy kobiecego futbolu na arenie światowej” — tak powiedział w specjalnym komunikacie przewodniczący FIFA, Szwajcar, Gianni Infantino.
W Polsce dość długo piłka kopana przez panie była traktowana po macoszemu, ale to że przyszłość futbolu to kobiety dostrzegł wreszcie Polski Związek Piłki Nożnej, który zgłosił kandydaturę Polski do organizacji Mistrzostw Europy kobiet, zaplanowanych na 2025 rok. Kontrkandydatami Polski w ubieganiu się o miano gospodarza turnieju finałowego były Francja, Szwajcaria z Liechtensteinem, Ukraina oraz zbiorcza kandydatura Szwecji, Danii, Norwegii i Finlandii.
Przyznanie organizacji tej imprezy Polsce byłoby wielką szansą na wypromowanie kobiecej piłki w naszym kraju. Popularyzacja to jedno, a szansa sportowa to jeszcze co innego. Polska reprezentacja od lat czyni systematyczne postępy, jednak do tej pory nie była w stanie zakwalifikować się na mistrzowską imprezę.
W naszej kadrze jest kilka gwiazd europejskiej piłki. Przede wszystkim kapitan Biało-Czerwonych napastniczka Ewa Pajor, często nazywana jest „Lewandowskim w spódnicy”, która zdobywa dziesiątki goli nie tylko w kadrze, ale także w najlepszym klubie niemieckim, czyli VfL Wolfsburg. Jest też wiele młodych utalentowanych polskich piłkarek grających na co dzień w całej Europie, zatem potencjał w polskiej kadrze na pewno jest. Trzeba go tylko uwolnić, a rozgrywane w naszym kraju Mistrzostwa Europy byłyby ku temu kapitalną okazją. Niestety jeszcze tym razem tej szansy Polska nie dostała. Na gospodarza Mistrzostw Europy wybrano Szwajcarię.
Zatem na pierwszą, wielką kobiecą imprezę piłkarską, będziemy w Polsce musieli jeszcze poczekać. Pozostaje mieć nadzieję, że nasz zespół samodzielnie, na boisku wywalczy awans do kolejnych mistrzostw.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w Melbourne w dniu 08.07.2023 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach