Historia pisana wierszem

Chwała bohaterom

Tam na kresach dalekich, w pięknej Ukrainie,
która z stepów rozległych i żyznych ziem słynie,
w królewskim mieście Barze przymierze zawarto,
przeciw zdrajcom ojczyzny i moskiewskim gwałtom.
 
Do wojsk konfederackich kwiat narodu stanął,
już wkrótce nieśmiertelną okryli się sławą,
przy jednej się komendzie powstańcy skupili,
pod sztandarem z imieniem Jezusa Maryi.
 
Dla każdego żołnierza cel był oczywisty,
lepiej walczyć, niż patrzeć na zgubę ojczyzny,
więc nie bacząc na rany, ani niewygody,
szli do boju za wolność, a nie dla nagrody.
 
Chociaż wróg niezmierzony nie ustępowali,
broniąc prawa i swobód, honoru i wiary.
Naprzeciwko potężne stanęły kohorty,
obrona barskiej twierdzy przeszła do historii.
 
W trakcie bitwy na wałach zakonnik ksiądz Marek,
niósł obrońcom w procesji Najświętszy Sakrament.
A gdy polscy rycerze zamek opuszczali,
stał na szańcach i wszystkim z serca błogosławił.
 
Obroną Jasnej Góry wsławił się Pułaski,
bohater dwóch narodów, wódz konfederacki.
W Okopach Świętej Trójcy stoczył bitwę krwawą,
nie zrażony potężną rosyjską przewagą.
 
Nieustanne potyczki cztery lata trwały,
przeciwko okupantom, carskim generałom.
I chociaż od tych zdarzeń wieki już nas dzielą,
ich pamięć jest wciąż żywa, chwała bohaterom!

(Żołnierzom konfederacji barskiej)
06.01.2022 Bogumił Liszewski

 

Za wolność i wiarę

„Nigdy z królami nie będziem w aliansach, nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, bo u Chrystusa my na ordynansach, słudzy Maryi. Więc choć się spęka świat i zadrży słońce, chociaż się chmury i morza nasrożą, choćby na smokach wojska latające, nas nie zatrwożą …”. Słowa tej pięknej, przejmującej pieśni Juliusza Słowackiego zapisane w dramacie „Ksiądz Marek” do dziś wywołują dreszcze emocji. Poeta napisał je prawdopodobnie wzorując się na oryginalnych tekstach śpiewanych przez polskich żołnierzy walczących z wojskami rosyjskimi w latach 1768 – 1772. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć duchowość i priorytety naszych przodków żyjących w czasach, kiedy Polska traciła niepodległość. Słowacki napisał „Pieśń konfederatów” już w czasach niewoli, siedemdziesiąt lat po tych wydarzeniach.

Zawiązany 29 lutego 1768 roku w Barze na Podolu związek próbował ratować upadającą Rzeczypospolitą. Nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei, bowiem już w 1772 roku nastąpił pierwszy rozbiór Polski. Był dowodem na to, że Polacy nie godzą się z narzuconą im rzeczywistością. Masowy akces do wojsk konfederackich pokazywał, że duża część narodu gotowa była bronić niepodległości z bronią w ręku, nawet kosztem swojego życia.

Konfederacja barska zawiązana została z powodu uległości polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wobec żądań rosyjskiej carycy Katarzyny II. Pod panowaniem tego władcy Polska stała się rosyjskim protektoratem.

Ustawy sejmowe przyjmowane były pod dyktando rosyjskiego ambasadora, który wymuszał je przekupstwem i groźbami. Tych posłów, których nie udało się skorumpować porywano i wywożono w głąb Rosji. Król nie reagował na przemoc wobec polskich obywateli z obawy przed utratą korony.

Instytucja konfederacji nie była w Polsce zjawiskiem nowym. Był to rodzaj lokalnych lub ogólnopaństwowych związków szlachty, duchownych lub mieszczan zawierany na pewien czas dla osiągnięcia określonych celów. Niekiedy związki takie działały w zastępstwie władzy państwowej, np. w okresach bezkrólewia, dla zapewnienia bezpieczeństwa i pokoju w państwie, albo przeciw władzy, w celu obrony zagrożonych praw. W takim przypadku konfederacja nosiła nazwę rokoszu. Konfederacje tworzyli też zaciężni żołnierze w celu wymuszenia na państwie zaległego żołdu.

Konfederacja barska była jednak zjawiskiem nowym, bowiem po raz pierwszy związek został zawarty przeciw wojskom obcego kraju. Mówi się o niej, jako o pierwszym polskim powstaniu narodowym. Militarne i polityczne ostrze skierowane było przeciwko Rosji, a do związku przystąpili przedstawiciele wszystkich stanów zamieszkujących ówczesną Rzeczypospolitą. „Wiara i wolność” to było najpopularniejsze zawołanie konfederatów.

Ruch objął tereny całego państwa, należał do kategorii konfederacji generalnych, na którą składało się kilkadziesiąt konfederacji lokalnych. Całością zarządzała tak zwana Generalność, rodzaj konfederackiego rządu, który realizował i reprezentował cele polityczne oraz postulaty całego ruchu.

Konfederacja barska był związkiem osób zróżnicowanych politycznie, konglomeratem różnych stronnictw, często nawet głęboko zwaśnionych. Jednak ich wspólnym celem było zachowanie niepodległości Polski oraz dawnego ustroju. Walki toczone były przede wszystkim z wojskami rosyjskimi. Do potyczek z armią królewską dochodziło tylko wówczas, gdy nie dało się ich już uniknąć. Katolicko – narodowe oblicze ruchu nadawała mu licznie biorąca udział w walkach drobna szlachta.

Oprócz niektórych rodów magnackich i szlachty, sympatykami i uczestnikami związku byli także mieszczanie, duchowni, a w niektórych częściach kraju również chłopi. Walki toczono na wszystkich ziemiach Rzeczypospolitej, jednak największe rozmiary przybrały na Ukrainie, w Wielkopolsce, Małopolsce i na Litwie. Tłumione w jednej części kraju odżywały na nowo w innych rejonach. Marszałkiem związku na terenie ziem Korony był poseł na sejm, starosta opinogórski Michał Hieronim Krasiński, a marszałkiem związku wojskowego starosta warecki Józef Pułaski.

Niekiedy w piśmiennictwie zarzucano uczestnikom konfederacji niskie pobudki, najczęściej materialne, chęć zrobienia kariery politycznej, czy fanatyzm. Poza wyjątkami, których nie da się uniknąć w tak masowym zrywie, większość biorących udział w konfederacji barskiej osób kierowało się przede wszystkim patriotyzmem i dobrem państwa. Uczestnictwo w ruchu wiązało się z dużym ryzykiem i zagrożone było surowymi represjami. Z upływem czasu malały szanse na to, że walka zostanie wygrana, król abdykuje, a okupacyjne wojska opuszczą kraj. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Rosjan, którzy bardzo okrutnie obchodzili się ze schwytanymi konfederatami. Jeńców mordowali na miejscu, poddawali upokarzającym torturom, zsyłali na katorgę lub wcielali do rot aresztanckich armii carskiej. Majątki poległych, bądź schwytanych konfederatów konfiskowano, pozbawiając ich rodziny źródeł utrzymania. Mimo tego konfederacja trwała aż cztery lata. Stoczono kilkaset bitew i potyczek, a w walkach wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Liczba poległych i zesłanych na katorgę Polaków do dziś nie jest dokładnie znana. Konfederacja wykorzystana została politycznie przez ościenne państwa, jako pretekst do dokonania pierwszego rozbioru Polski.

W walkach bohaterstwem wsławiło się wiele osób. Jedną z nich był urodzony w 1713 roku we Lwowie karmelita ksiądz Marek Jandowicz (lub Jandołowicz), człowiek legenda, otoczony nimbem tajemnicy, uznany za ojca duchowego konfederacji. To jemu przypisywane jest autorstwo wielu konfederackich modlitw, pieśni oraz słynnej wieszczby dla Polski, czyli proroctwa przewidującego przyszłą wielkość naszego kraju. Od najmłodszych lat pełnił posługę misjonarską wśród ukraińskich dyzunitów i czynił to z iście charyzmatycznym zacięciem. Gdy królem został Stanisław August Poniatowski, ksiądz Jandowicz pełnił funkcję przeora klasztoru w Barze. W swoich kazaniach wzywał do nawrócenia i walki z wrogami ojczyzny, mówiąc że Polska leży sponiewierana i zgwałcona, a jej dzieciom nie wolno patrzyć na to bezczynnie. Podczas oblężenia Baru, wzorem Augusta Kordeckiego, organizował procesje wśród obrońców i wspomagał ich modlitwą i pieśniami.

Po upadku twierdzy został aresztowany. Kilka lat spędził w więzieniu w Kijowie. Później przebywał w klasztorach w Uszomierzu, Annopolu i w Warszawie. Podobno w okresie insurekcji kościuszkowskiej błogosławił powstańcze wojska. Zmarł na początku dziewiętnastego wieku i został pochowany w kryptach skasowanego po powstaniu listopadowym klasztoru w Horodyszczach. Ostatnie lata życia spędził w Berezówce na Ukrainie w dworze Tadeusza Cieleckiego, gdzie prowadził surowy, ascetyczny tryb życia. To prawdopodobnie z tego okresu pochodzi zachowany do dziś obraz przedstawiający jego sylwetkę, a przechowywany obecnie w klasztorze kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą.

Wielką sławą okrył się również bohater dwóch narodów, urodzony w 1745 roku w Warszawie, Kazimierz Pułaski, który wziął udział w wielu bitwach i potyczkach, a wreszcie zagrożony wyrokiem śmierci ratował się ucieczką za granicę. Pułaski zasłynął męstwem, odwagą i brawurą stawiając opór często wielokrotnie liczniejszym przeciwnikom. Walczył ze zmiennym szczęściem na Wołyniu, Podolu, Litwie, Podkarpaciu i w Małopolsce. Organizował oddziały i obozy powstańcze, prowadził zaciągi, dowodził żołnierzami. Zasłynął obroną Berdyczowa, Okopów Świętej Trójcy oraz Jasnej Góry. Obrona twierdzy, która ostatecznie została zdobyta przez Rosjan, trwała prawie dwa lata i prowadzona była bardzo umiejętnie.

Po opuszczeniu kraju Pułaski przez kilka lat przebywał na zachodzie Europy, a w 1777 roku wyjechał do Ameryki Północnej, by wziąć udział w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Tam wyróżnił się odwagą walcząc w Armii Kontynentalnej. Za uratowanie od śmierci Jerzego Waszyngtona awansowany został do stopnia generała brygady kawalerii amerykańskiej. Zmarł w 1779 roku podczas oblężenia miasta Savannah. Dopiero niedawno odnaleziono i ekshumowano jego zwłoki i dokonano ponownego pochówku z ceremoniałem wojskowym.

Zapomnianym, ale wartym wspomnienia bohaterem konfederacji był też potomek kozackiego pułkownika i polskiej szlachcianki, urodzony około 1736 roku w Stepaszkach na Podolu Józef Sawa – Caliński. Młodość spędził na północnym Mazowszu. Z samodzielnie utworzonym oddziałem w sile około dwóch tysięcy żołnierzy potykał się z wrogiem z dużym powodzeniem na Mazowszu, Podlasiu oraz Pomorzu. Jego sukcesy wywarły takie wrażenie, że został obrany przez mazowiecką szlachtę regimentarzem płockim i marszałkiem wyszogrodzkim. Nie jest znane miejsce jego pochówku, a okoliczności śmierci są niejasne. Wiadomo tylko, że odniósł śmiertelne rany w walkach pod Szreńskiem na Mazowszu. Tamtejszy zamek przez długi czas stanowił jego bazę wypadową. Według jednej z wersji zmarł od ran w Przasnyszu, według drugiej już w rosyjskiej niewoli.

Konfederacja barska pozostawiła liczne wspomnienia w pamięci Polaków, którym przyszło egzystować w rozerwanym na trzy części kraju, znajdującym się pod zaborami: Rosji, Prus i Austrii. Jej legenda inspirowała powstańców kościuszkowskich, listopadowych i styczniowych, a także licznych literatów i poetów. Jej symbolem jest Kolumna Barska wzniesiona staraniem hrabiego Władysława Platera nad brzegiem jeziora Zuryskiego, obok polskiego muzeum w szwajcarskim Rapperswilu. Konfederackie pomniki przypominające o tym, jak nasi przodkowie walczyli o niepodległość ojczyzny znajdują się także m.in.: w Inowrocławiu, Bielsku Białej, czy Zagórzu.

Ewa i Bogumił Liszewscy

Portret księdza Marka Jandowicza, konfederaty barskiego, ojca duchowego powstania. Przechowywany obecnie w klasztorze kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą. Autor obrazu jest nieznany. Fot. z archiwum autorów.

Portret księdza Marka Jandowicza, konfederaty barskiego, ojca duchowego powstania. Przechowywany obecnie w klasztorze kapucynów w Nowym Mieście nad Pilicą. Autor obrazu jest nieznany. Fot. z archiwum autorów.

Bar nad Rowem, miasto w którym zawiązano konfederację w obronie wolności i wiary. Rysunek Napoleona Ordy przedstawiający miasto w dziewiętnastym wieku. Fot. z archiwum autorów.

Bar nad Rowem, miasto w którym zawiązano konfederację w obronie wolności i wiary. Rysunek Napoleona Ordy przedstawiający miasto w dziewiętnastym wieku. Fot. z archiwum autorów.

Parafia pw. św. Anny w Barze. Fot. Kulturalno Oświatowe Stowarzyszenie Polaków w Barze.

Parafia pw. św. Anny w Barze. Fot. Kulturalno Oświatowe Stowarzyszenie Polaków w Barze.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 12.02.2022 roku: