Historia pisana wierszem

Obrona Jasnej Góry

Za horyzontu cienką linią,
pnie się ku niebu orle gniazdo,
to sławny klasztor paulinów,
na szczycie góry zwanej „Jasną”.

Tutaj Madonnie z dawien znanej,
naród zawierzał ufnie troski,
prośby zanosząc na kolanach,
przed wizerunkiem częstochowskim.

Pod Matki płaszczem w czasach trwogi,
rodacy z wiarą się zbierali,
modły żarliwe śląc do Boga,
żeby ojczyźnie błogosławił.

A kiedy nadszedł czas potopu,
kraj pustoszyła armia szwedzka,
bracia zakonni dali opór,
własną krwią kładąc przykład męstwa.

Najeźdźca w koło wzniecił pożar,
terrorem znacząc rządy nowe,
miasta i zamki wszystkie zajął,
obległ hufcami Częstochowę.

Obłudne wroga przejrzał plany,
ojciec Kordecki – twierdzy przeor,
klasztor uzbroił, mur naprawił,
inicjatywę w ręce przejął.

Próżno agresor dni czterdzieści,
ustawiał szańce, rył podkopy,
szturmując twierdzę skruszył zęby,
nie zdołał zniszczyć tej opoki.

Daremne szwedzki trud, wysiłek,
gwałt bezprzykładny i zniszczenie,
Matka w obrońców tchnęła siłę,
żeby ocalić polską ziemię.

Na Jutrznię ranne biły dzwony,
gdy wróg bezbożny i plugawy,
nocą zakończył oblężenie,
chyłkiem cofając się w niesławie.

Z wdzięczności za to w mieście Lwowie,
król Jan Kazimierz złożył śluby,
polską koroną zdobiąc skronie,
Czarnej Madonny z Jasnej Góry.

Bogumił Liszewski
20.06.2021

 

Obrońca Częstochowy

Augustyn Kordecki, przeor jasnogórskiego klasztoru z czasów najazdu  szwedzkiego, jest w Polsce bardzo dobrze znany, choćby z kinowej ekranizacji „Potopu” Henryka Sienkiewicza.  Jednak wiedza o nim ogranicza się zazwyczaj tylko do epizodu, jakim była obrona klasztoru. Kim był tak naprawdę ten słynny ksiądz?

Badacze ustalili, że data chrztu małego Kordeckiego jest tożsama z datą jego urodzin, przyjęto więc dzień 16 listopada 1603 roku. Na chrzcie, który odbył się w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Iwanowicach, leżących na południowo – wschodnich obrzeżach Wielkopolski, otrzymał imię Klemens. Miejsce i datę chrztu Kordeckiego odkrył przypadkiem dopiero w 1881 roku kaliski historyk Adam Chodyński, który penetrował stare księgi parafialne.

Iwanowice były wówczas niewielkim miasteczkiem, którego mieszkańcy zajmowali się rzemiosłem, głównie garncarstwem. Prawdopodobnie do tej grupy zawodowej należeli rodzice Klemensa, Marcin i Dorota Kordeccy.  Ojciec pełnił w pewnym okresie funkcję burmistrza, co świadczy, że był osobą aktywną społecznie.

Wiadomo, że Klemens uczył się w przyparafialnej szkole w Iwanowicach, następnie w kolegium jezuitów w Kaliszu. Studia z teologii ukończył w Poznaniu gdzie urzekła go reguła zakonu świętego Pawła. Zakon ten na ziemiach polskich znajdował się wówczas w szczytowym okresie rozwoju, dysponował kilkunastoma klasztorami w różnych częściach Królestwa Polskiego.

Młody Klemens wstąpił więc do prężnie działającej wspólnoty w wieku 31 lat. Odbyło się to na Jasnej Górze 25 marca 1634 roku. To wtedy przybrał zakonne imię Augustyn. Tu też odbył nowicjat, a po roku złożył swoje pierwsze śluby i został wyświęcony na diakona.

Energiczny w działaniu, komunikatywny i zdecydowany pełnił odpowiedzialne funkcje. Był asystentem przeora w Wieluniu, wychowawcą i wykładowcą młodzieży zakonnej w Częstochowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1636 roku i został mianowany zastępcą mistrza nowicjatu. Lata 1638 – 1655 były okresem wytężonej pracy. pełnił funkcje  przeora: w Wieluniu (dwukrotnie), Beszowej, Oporowie, Wielgomłynach, Pińczowie i Częstochowie (sześciokrotnie). Trzykrotnie był wybierany na prowincjała, czterokrotnie na definitora, pełnił też funkcję wikariusza generalnego. Był kandydatem na generała całego zakonu paulinów, jednak przegrał odbywające się na Węgrzech wybory, niewielką liczbą głosów.

Czasy, w których żył Augustyn Kordecki nie były łatwe dla Rzeczpospolitej. Panował wówczas piąty  król elekcyjny Władysław IV Waza, a kraj uwikłany był w wiele konfliktów międzynarodowych i lokalnych. Zagrożenie płynęło nie tylko ze strony Szwecji ale także Turcji, Rosji i Ukrainy gdzie wciąż wybuchały powstania kozackie.

Po śmierci Władysława IV na tron wstąpił jego przyrodni brat Jan II Kazimierz Waza. Już na samym początku panowania musiał zmierzyć się z powstaniem Bohdana Chmielnickiego. Kontynuacją tego konfliktu była wojna z Rosją w wyniku, której Polska ostatecznie utraciła wschodnią zadnieprzańską część Ukrainy. Następnie kraj  najechały wojska szwedzkie, które wiosną 1655 roku oponowały Wielkopolskę i w ciągu kilku miesięcy zajęły praktycznie całe terytorium Polski. Król szwedzki Karol Gustaw liczył na bogate łupy, które miały wspomóc jego pusty skarbiec.

Do dziś nie wyjaśniono, w jaki sposób szwedzka armia licząca zaledwie czterdzieści tysięcy żołnierzy mogła opanować w tak krótkim czasie liczące około 300 tysięcy kilometrów kwadratowych królestwo, na którym zamieszkiwało kilka milionów obywateli.

Augustyn Kordecki był wówczas przeorem klasztoru w Częstochowie. Już w sierpniu 1655 roku rozpoczął przygotowania do obrony. Wewnątrz twierdzy stacjonowała stu sześćdziesięcioosobowa królewska załoga wojskowa strzegąca granicy ze Śląskiem. To tam skrył się Jan Kazimierz po opuszczeniu kraju, a w klasztorze paulinów w Mochowie koło Głogówka ukryto słynący cudami obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Załogę jasnogórskiej twierdzy stanowiła też szlachta, która schroniła się w nim wraz z rodzinami oraz zakonnicy, łącznie było to około 300 osób. Dowództwo nad żołnierzami sprawował Piotr Czarniecki, brat słynnego hetmana Stefana Czarnieckiego.

W momencie szwedzkiego zagrożenia Kordecki zachował się zupełnie inaczej, niż przedstawił to w powieści Potop i nakręconym na jej podstawie filmie Jerzego Hoffmana, Henryk Sienkiewicz. Nie był typem rozmodlonego, oderwanego od ziemi zakonnika, którego trzeba było pouczać o konieczności zamknięcia bram twierdzy, czy zasadach obsługi dział. Okazał się znakomitym i twardym dowódcą, żołnierzem, ale przede wszystkim doskonałym dyplomatą. Doskonale sobie radził zarówno z zagrożeniem militarnym, jak również z akcją propagandową przeciwnika, potrafiąc jego słabe strony wykorzystać na polską korzyść.

Ponieważ zabezpieczenia obronne były niewystarczające Augustyn Kordecki udał się do Krakowa w celu zdobycia dodatkowego wyposażenia wojskowego. Niestety miasto oblegały już wojska szwedzkie, więc o pomoc zwrócił się do paulinów ze Śląska. Ci spieniężyli naczynia liturgiczne, cenne wota i zakupili na potrzeby klasztoru częstochowskiego nowoczesną broń, armaty, proch i amunicję.

Przeor Kordecki nie zaniedbał też działań dyplomatycznych. Wysyłał m.in. do Krakowa posłów mających za zadanie wysondowanie zamiarów feldmarszałka wojsk szwedzkich  Arvida Wittenberga. Pisał też listy do króla Jana Kazimierza oraz Stefana Czarnieckiego prosząc o pomoc.

Klasztor oblężony został 18 listopada 1655 roku przez wojska szwedzkie dowodzone przez generała Burcharda Müllera. Gwarantował on zakonnikom bezpieczeństwo i swobodę praktyk religijnych a w razie odmowy poddania klasztoru groził zniszczeniem.

Przeor odmówił poddania powołując się na względy proceduralne oraz zasadę legalizmu prawnego władzy, według której jedynym prawowitym władcą Polski wybranym w wolnej elekcji i zaprzysiężonym przez prymasa był nadal Jan Kazimierz. Odwoływał się również do osobistych gwarancji króla szwedzkiego, który zapewniał miejscom kultu całkowite bezpieczeństwo. Z praktyki wiadomo, że była to najczęściej nieprawda, a wiele kościołów było rabowanych i profanowanych.

Szwedom liczącym w szczytowym momencie oblężenia około trzech tysięcy żołnierzy nie pomogły nawet działa większego kalibru sprowadzone z Krakowa. Nie udało się im również wykonanie podkopu, bowiem skały pod klasztorem okazały się wyjątkowo odporne. Obrońcom natomiast sprzyjało szczęście, jedno działo oblężnicze pękło z powodu przegrzania, a dwa zagwoździli sami obrońcy.

Naturalny w warunkach oblężenia defetyzm i zniechęcenie dotknęły części polskiej załogi. Tylko dzięki sile woli księdza Kordeckiego udało się przełamać te niekorzystne nastroje i natchnąć obrońców wiarą do dalszej walki.

Nie osiągnąwszy zamierzonego celu, generał Müller zakończyła oblężenie 27 grudnia 1655 roku. Odstąpienie wojsk szwedzkich nie gwarantowało pełnego bezpieczeństwa, dlatego załoga nadal utrzymywana była w stanie pełnej gotowości. W okolicach nadal pojawiały się oddziały nieprzyjaciela, które jeszcze kilkukrotnie próbowały opanować klasztor.

Historycy różnie oceniają to wydarzenie od strony militarnej, usprawiedliwiając Szwedów, że nie posiadali dostatecznego sprzętu oblężniczego, a oddziały oblegające klasztor były do tego nieprzydatne. Duże wrażenie na Szwedach wywarł polski opór, z którym od początku tej wojny dotychczas się jeszcze nie zetknęli w takiej skali. Ponadto klasztorne działa, zakupione przez Kordeckiego, miały znaczny zasięg, co uniemożliwiło bezpośrednie szturmy. Ojciec Kordecki był też znakomitym dyplomatą. Wielokrotnie prowadził z napastnikami rozmowy, uzyskując częste zawieszenia broni, potrzebne obrońcom do zregenerowania sił.

Obrona klasztoru przyniosła psychologiczny przełom w wojnie trwającej jeszcze cztery lata. Przeor Kordecki, wybitny mąż stanu i dowódca, obudził naród do obrony wiary katolickiej, Kościoła i Polski. Wojna zakończyła się w 1660 roku.  Kordecki zmarł wśród swoich współbraci podczas wizytacji klasztoru w Wieruszowie 20 marca 1673 roku. Jego ciało sprowadzono do Częstochowy.

Cenną pamiątką po tym wybitnym paulinie jest autobiograficzny pamiętnik zatytułowany „Nowa Gigantomachia”. Kordecki przedstawił w nim przebieg oblężenia oraz tło społeczno-polityczne tego okresu. Ufundował też zachowaną do dziś złotą monstrancję  jako wotum za ocalenie.

Jeden z paulinów tak podsumował jego życie: „Był człowiekiem niepodległego ducha, który także został wciągnięty w prawo paradoksów najrozmaitszych. W trzydziestym roku życia ukrył się w klasztorze, a mając 52 lata stał się sławnym i tak widocznym, że cała Polska mogła go dojrzeć i uznać w nim ideał oporu, miarę tego co każdy Polak potrafi dokonać”.

Szwedzki historyk Teodor Westrin określił Kordeckiego jako „mieszaninę gorącej wiary, zimnego wyrachowania, praktycznej siły w działaniu, wymowy i męstwa. Jasną Górę, jakby fachowy generał przygotował do obrony, w momencie najważniejszym nie zawahał się, w ciągu walki nie dał się złamać słabym duchom i zwyciężył”.

Ewa i Bogumił Liszewscy

 

Fot. W Iwanowicach, na miejscu nieistniejącego już domu w którym urodził się Augustyn Kordecki, w 400. setną rocznicę jego urodzin tj. 17 maja 2003 roku ufundowano tablicę upamiętniającą to miejsce. Napis na tablicy głosi, że Augustyn Kordecki jest też patronem szkoły podstawowej w Iwanowicach. Fot. z archiwum autorów.

 

Fot. W kościele parafialnym św. Katarzyny Aleksandryjskiej, w której ochrzczony został ojciec Augustyn Kordecki znajduje się odsłonięta w 1906 roku tablica upamiętniająca najsłynniejszego mieszkańca Iwanowic. Fot. archiwum kościoła św. Katarzyny w Iwanowicach.

 

Fot. Ksiądz Augustyn Kordecki przed cudownym obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej. Oryginał obrazu znajduje się w klasztorze na Jasnej Góry. Kopia znajduje się w kościele parafialnym św. Marcina przy klasztorze ojców paulinów w Oporowie koło Kutna. Fot. z archiwum autorów.

 

Ksiądz Augustyn Kordecki broni Częstochowy. Drzeworyt autorstwa Jana Louisa Józefa Kamila Lacoste i Cypriana Kamila Norwida z 1851 roku. Fot. Własność: Wirtualna Biblioteka Cyfrowa Polona (utwór w domenie publicznej).

 

Zabytkowa chrzcielnica w iwanowickim kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Fot. z archiwum autorów.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 11.12.2021 roku:

 

Obraz główny: Obrona Jasnej Góry 1655 (copyright Domena publiczna): https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Jasna_Góra_1655.jpg