Przypuśćmy, że miał rację pewien dziennikarz, nazywając wybuch bomby atomowej nad Hiroshimą „potworną kropką, która zamknęła tekst pisany przez pięćset lat myśli i czynów ludzkości”. Wstrząs, jaki wówczas przeżył on i jemu współcześni, usprawiedliwiał posłużenie się aż takim obrazem pełnym grozy i lęku. Trudno jednak się zgodzić z jego dalszym twierdzeniem: ,,Wchodzimy teraz absolutnie innymi ludźmi w radykalnie przeobrażoną epokę”. Historycy są bardziej ostrożni w przypisywaniu jednemu wydarzeniu cechy iasncj granicy między okresami dziejów ludzkich. Fakt pewnej odmienności epok umieszczają raczej w procesach ewolucyjnych, którym zwykle niewiele poświęca się uwagi, a dopiero ich uzewnętrzniony wynik uznaje się za nagłe i nieprzewidziane przełamanie prądu czasów. Podobno Ranke, historyk niemiecki, miał w czasie gorącej dyskusji zawołać: ,,Panowie, dzieje ludzkości nie są rzeką z wodospadami o wysokich krawędziach!”. Ale i o te wodospady nie warto się spierać z naszym dziennikarzem. Wypada mu też darować ,,zakończenie czasów nowożytnych”. 

Niepokojące bowiem i zarazem niebezpieczne jest przede wszystkim jego narzucanie ludziom ery atomowej charakteru absolutnej inności, jak gdyby bomba w sierpniu 1944 roku zniszczyła razem z miastem japońskim pojęcie i nawet strukturę człowieka. Wolno więc nam mówić o zamachu na tożsamość istoty rozumnej i wolnej. Oczywiście, publicysta nie przemyślał konsekwencji logicznych, jakie wynikają z określenia: ,,absolutnie inni ludzie”. Czyżby inny gatunek stworzeń? Jak o historii, tak i o człowieku, jej podmiocie i przedmiocie, wydawać należy sądy bardzo ostrożnie, ponieważ dotyczą one istoty naszego człowieczeństwa, wspólnego nam wszystkim dobra i równocześnie losu.

Dzielimy go z artystami, którzy w grotach Lascaux i Altamiry wyczarowywali wizje swojego świata, i z tymi, którzy za tysiące lat będą odczytywać ze śladów naszego przejścia przez kosmos pokrewieństwo z nami. Każdy bowiem człowiek zamieszkuje całą historię ludzkości. Jego dzieje jako osoby ludzkiej wchodzą biologicznie i duchowo w nie przecięty niczym proces rozrastania się zawsze żywej tkanki nazwanej przez mędrca chińskiego „najpiękniejszą i zawsze nową opowieścią o jednym i o wszystkim”. Bohaterem jej będzie zawsze człowiek myślący i wybierający. Zmieniać się będą jego uwarunkowania życiowe pod wpływem jego myśli oraz działania, ale on pozostanie zawsze sobą, świadomy, że we wszystkich uwarunkowaniach wybór postawy wewnętrznej należy tylko do niego. Na tym polega godność osoby ludzk,iej, której wyrzec się nie można.

Łączy nas też wspólny dramat poszukiwania prawdy. Dramat nie znany zwierzętom i aniołom. Jego ciągłości nie przerywają żadne katastrofy i burze dziejowe. Przenosi przez nie człowiek wszystkie swoje pytania, problemy i troski w otoczce miłości lub nienawiści, radości i smutków. Filozofia, literatura i sztuka od swoich początków pochylają się nad losem człowieczym i jego relacjami do kosmosu i świata ponadzmysłowego.

Gdy czytamy: ,,A najdotkliwszym bólem dla człowieka jest to, że choć wiele rozumie, niczego nie może zdziałać” i „Człowiek w stosunku do całej swojej historii dysponuje dziś wiedzą nie mającą precedensu, ale zarazem jest zupełnie bezsilny”, to może się nam wydawać, że te zdania pochodzą z jednego traktatu o współczesnej kulturze. A tymczasem pierwsze jest starsze od drugiego o prawie dwadzieścia pięć wieków. Napisał je Herodot, podczas gdy autorem drugiego jest Malraux. Uważny czytelnik książki Jose Ortega y Gasset: ,,La rebelión de las masas” dosłyszy w niej echo słów hi story ka rzymskiiego, Liwiusza, który z rozważań nad zachowaniem się zbiorowości ludzkich wyprowadził taki wniosek: ,,Taka jest natura tłumu, że albo pokornie służy, albo dumnie rozkazuje; wolności, która znajdzie się w pośrodku, ani nie umie sobie zdobyć, ani zachować w sposób powściągliwy”. Między filozofem hiszpańskim a obserwatorem społeczeństwa rzymskiego za czasów Augusta leżą dwa tysiąclecia. Krytykując młodzież dzisiejszą, używamy tych samych sformułowań, jakimi posługiwał się Hezjod w VIII wieku przed C’hrystusem, gdy pisał: ,,Przyszłość naszego narodu maluje się w czarnych kolorach, ponieważ zależna jest od dzisiejszej młodzieży. Młodzież ta jest bez wątpienia bezczelna i wszystko wie lepiej. Gdy byłem młody, rodzice wpajali mi dobre maniery i respekt dla starszych. Dzisiejsza młodzież jest źle wychowana”. Te same sprawy ludzkie i te same problemy w,;drują przez wieki i tysiąclecia nie licząc się z granicami kultur i epok. Cała bowiem historia jest historią ludzkich wzlotów i upadków, ludzkiego dążenia do doskonałości oraz ludzkich zbrodni. Ani wynalazek koła ani rozbicie atomu nie odczłowieczyły nas. Poświadczyły tylko, że jesteśmy myślącymi istotami, które decydują o sposobie użycia owoców swoich przemyśleń.

Jesteśmy wszyscy aktorami dramatu pszukiwania prawdy i dramatu wyboru, co ze znalezioną prawdą zechcemy uczynić, odrzucić lub przyjąć jako normę postępowania. Zejść ze sceny nie możemy.

Wolno nam wyodrębniać z przeszłości okresy i nadawać im nazwy, pamiętając jednak, że przez wszystkie wyznaczane im granice i przez tak zwane końce epok przechodzi1 człowiek o niezmiennej zasadniczej strukturze, uznający swój czas za dalszy ciąg jednych dziejów ludzkości, jednego pięknego dramatu prawdy i dobra.

Czy to nie jest wpaniałe, że wśród zmienności świata, zamkniętego w czasie i przestrzeni, jeden element pozostaje stały, zdolny obserwować przepływanie czasu i przekształcanie się materii – człowiek! Nasz brat z najdalszej przeszłości i ten ostatni, który będzie świadkiem spływania czasu w wieczność.