Giotto di Bondone – artysta, którego nazywamy “ojcem renesansu”, chociaż jedni mówią, że to był artysta późnośredniowieczny, a inni, że jego twórczość jest już renesansowa. Na temat jego życia krąży wiele opowieści i legend. Jedna z nich głosi, że wyśmienity florencki malarz i późniejszy nauczyciel Giotta, Cimabue podczas spaceru spotkał pastuszka, który rysował owce na kamieniu. To do tego stopnia wzruszyło mistrza, że zabrał chłopca do swej florenckiej pracowni, aby mógł się szkolić u niego. Tej historii badacze nie mogą oficjalnie potwierdzić.

Wiemy o artyście tyle, że na świat przyszedł w Bondone w roku około 1266. Był synem chłopa, miał liczną rodzinę. Prawdopodobnie jego talent odkrył w bliżej nieznanych okolicznościach Cimabue. Czas jego życia przypada na średniowiecze, a mimo to jego twórczość wspominana jest na początku każdego podręcznika do historii sztuki nowożytnej. Dlaczego? Ów człowiek wprowadził do średniowiecznej sztuki perspektywę geometryczną oraz zaprezentował prawdziwe życie, swoim postaciom nadał emocje i pogłębił ich psychologię. Właśnie ten jego nacisk na emocjonalność i naturalność postaci był powielany i udoskonalany przez wielu artystów.

Engraving after a portrait of Dante by Giotto (Public Domain, wikipedia.commons.org)

Malarz już za życia cieszył się uznaniem. Rada Florencka w 1334 roku powierzyła mu urząd zarządzającego budynkami miasta, co było ogromnym wyróżnieniem. Do dziś we Florencji możemy podziwiać dzwonnicę, którą w tamtym czasie on sam zaprojektował, dlatego nazywana jest Dzwonnicą Giotta. Villani stwierdził, że ów plastyk był największym malarzem swych czasów, ponieważ w niesamowicie naturalny sposób ukazywał każdą figurę i pozę. Vasari pisze, że malarze winni mu są wdzięczność, gdyż: „Giotto sam jeden, chociaż urodzony w epoce niedołężnych twórców, dzięki darowi, który otrzymał od Boga, zawrócił malarstwo z drogi fałszywej i do takiego przywiódł stanu, że mogło być nazwane malarstwem prawdziwym”. Boccaccio składa Giottowi hołd w „Dekameronie”: „Albowiem to on sztukę tak długo krzywdzoną z upadku podniósł i dał jej nowy blask”. Dante, którego być może malarz znał osobiście, w najpopularniejszym dziele średniowiecza, czyli w “Boskiej komedii” o Gioccie mówi: “Sądził Cimabue, że wszystkich olśniewa, / a dzisiaj Giotto pierwszy staje w rzędzie. / I tak, że rozgłos onego przyćmiewa.”

Zatem mistrz Giotta przechodzi do historii jako wielki malarz oraz nauczyciel, ale jego obrazy, choć piękne to ukazują postacie, które nie budzą w odbiorcach poczucia realności. Dumni, tronujący święci nie wyglądają na takich, którzy są zdolni do odczuwania cierpień czy też do współczucia. Wcześniejsi twórcy mieli właśnie takie zamierzenia- święci wpatrzeni byli w Boga, nie interesował ich świat ludzi. Giotto porzuca bizantyjską manierę, nie maluje złotego tła, rezygnuje z takiego przepychu na rzecz zaprezentowania swych postaci w ziemskiej rzeczywistości, np. Na fresku w Padwie maluje scenę narodzenia Jezusa, ale zamiast Gwiazdy Betlejemskiej umieszcza Kometę Halleya, którą najpewniej widział na własne oczy. Mówi się też, że Giotto humanizuje malarstwo. Ale co to znaczy? Otóż on przedstawiał postaci realne, pełne emocji, trójwymiarowe, zdolne do odczuwania bodźców. Dbał o perspektywę, przestrzeń oraz światłocień. Moim zdaniem to jeden z najbardziej odkrywczych artystów w całej historii sztuki. Można zadać sobie pytanie jaka byłaby ona bez niego.

Campanile di Giotto (Florence), Giotto Di Bondone (CC BY 2.5)

Najbardziej znanymi pracami malarza jest wspomniana wcześniej Dzwonnica we Florencji, freski w bazylice św. Franciszka w Asyżu, freski w kościele Santa Croce we Florencji oraz moje ulubione, czyli freski w Capella dell’Arena, zwana też Kaplicą Scrovegnich w Padwie. O tej ostatniej powiem więcej. Sama kaplica powstała, aby umożliwić fundatorowi drogę do nieba. No właśnie, kim był ten fundator? To Enrico Scrovegni, syn Reginaldo, którego Dante umieścił w piekle. Enrico w celu pobożnego odpokutowania grzechów swego ojca, który był lichwiarzem, wykupił teren, na którym znajdowały się ruiny rzymskiego cyrku i wzniósł tam pałac, który do dziś nie przetrwał oraz kaplicę. Jej architektura jest bardzo prosta, prawdopodobnie jej autorem również był Giotto – to jednonawowa świątynia ze sklepieniem beczkowym, zakończona prezbiterium o sklepieniu krzyżowym. Co więc tworzy wyjątkowość tej budowli? Freski Giotta. Przedstawiają one historie Joachima, Anny, Marii i Chrystusa oraz Sąd Ostateczny na ścianie wejściowej. Co ciekawe widać tam klęczącego u stóp Madonny z kościółkiem Enrico, czyli fundatora. Znajduje się on po stronie zbawionych, co jest jasnym sygnałem, że zazna on po śmierci obcowania w niebie. Zobaczymy tam też moje ulubione malowidła tego artysty, czyli czternaście alegorii. Siedem cnót po stronie prawej oraz siedem grzechów głównych po lewej stronie. Wśród nich odnajdziemy, np. zazdrość jako kobietę, z której ust wychodzi wąż i kąsa ją w czoło czy też złość, która rozdziera swoje ubranie w akcie niepohamowanej złości.

Lamentation (The Mourning of Christ), Scrovegni Chapel, Giotto di Bondone (commons.wikimedia.org)

Jeśli rozmawiamy o freskach z Padwy to najczęściej przywoływane jest “Opłakiwanie” czy też “Zdjęcie z krzyża” – obie nazwy są poprawne. Giotto mimo tego, że unikał detali, to bardzo podkreślał ekspresję. Nadał swoim postaciom psychologicznego wymiaru, co w jego czasach było praktycznie niespotykane. W “Opłakiwaniu” artysta na twarzach bohaterów maluje niesamowite cierpienie. Widać całą dramaturgię sceny- płacz, szlochanie i bezradność zebranych. Kompozycja opiera się na skośnych liniach. Spojrzenia zebranych skupione są na martwym ciele Chrystusa. Środek obrazu został przesunięty w lewy, dolny róg. Jezus spoczywa na kolanach swej matki. Nad całą sceną unoszą się aniołowie. Całe “Opłakiwanie” potęguje atmosferę żałoby i żalu. Dwie postacie są przedstawione tyłem do widza. To przykład motywu Everymana, czyli bohatera, którego twarzy nie widzimy, dlatego możemy się z nim utożsamiać i postawić na jego miejscu. Oczywiście to jest współczesna interpretacja, gdyż nie sądzę, aby Giotto namalował te postacie z taką intencją.

Kiss of Judas, Scrovegni Chapel, Giotto Di Bondone (commons.wikimedia.org)

Innym wspominanym często dziełem jest “Pocałunek Judasza”. Na tym fresku widać chaos. Tylko Jezus jest spokojny. Patrzy nieco z góry, ponieważ od Judasza jest wyższy. Judasz w żółtym płaszczu, który oznacza zdradę, a przynajmniej wtedy to było jasne, że ten kolor właśnie to oznacza, próbuje pocałować swego mistrza i tym samym wydać go. Jego twarz jest brzydka, pasuje do średniowiecznej koncepcji, która głosi, że to, co złe jest odrażające, a to, co dobre jest piękne. Mimo tego, że wokół tych dwóch mężczyzn znajduje się mnóstwo ludzi z pochodniami i włóczniami to nasz wzrok skupia się tylko na nauczycielu i zdrajcy. Widzimy spięcie spojrzeń i całą tą dramaturgię. Giotto często wybierał sobie właśnie jeden taki punkt, w którym kondensował wszystkie emocje. Tutaj jest to spięcie spojrzeń Jezusa i Judasza, w “Spotkaniu w Świętej Bramie” jest to splot rąk Joachima i Anny.

Bardzo dobrze, że freski Giotta się zachowały, bo dzięki temu możemy sobie uświadomić, ile świat sztuki mu zawdzięcza. Caravaggio, Rembrandt, jak i wielu innych artystów- wszyscy oni Giotta znali. Mam nadzieję, że moja opowieść zachęciła was do obejrzenia niesamowitych fresków tego wspaniałego pastuszka. Nie bójcie się zaprosić Giotta do siebie i odkryjcie jego wyjątkowość.

—————–

Julia Urbańska ma prawie 18 lat. Jak sama o sobie mówi: lubi czytać i mówić o sztuce, bo temat ten jest jej bardzo bliski od samego dzieciństwa. W galeriach sztuki czuje się jak „ryba w wodzie”. Aktualnie uczy się historii sztuki, języka polskiego i historii w jeleniogórskim liceum. W tym roku przystąpi do jednego z najważniejszych egzaminów w jej życiu, czyli do matury. Będzie też musiała wybrać kierunek studiów i już wie, że chce swoją przyszłość związać ze sztuką. Jej pasją poza sztuką jest literatura. Uwielbia zatapiać się w powieściach Umberto Eco, Witolda Gomrowicza czy wierszach Tuwima i Szymborskiej. Mimo to, jej ulubioną książką jest „Mistrz i Małgorzata” Bułhakowa.

Powyższy odcinek Juli Urbańskiej z serii: „Jest taki artysta” jest pierwszym z dwunastu, które pojawiają się co miesiąc od lipca 2020 roku.

Powyższy tekst został wykorzystany w programie radiowym Polskich Jezuitów w Radiu 3ZZZ w Melbourne (rozpoczyna się w 20:53 min.).