W związku z pandemią koronawirusa administracje cywilna i kościelna wydały rozmaite przepisy dotyczące podejmowania pracy, spędzania czasu w domu, odwiedzin i spotkań, sposobu i warunków przemieszczania się, a nawet zakupów i strojów. Również udział w nabożeństwach został objęty przepisami. Chyba nikt się nimi nie zachwycił. Utrudniają bowiem swobodę zachowani, a nawet ograniczają wolność.

Najstarsi katolicy pamiętają, że Komunię świętą przyjmowano tylko do ust z rąk osoby wyświęconej. Nikt inny nie mógł dotknąć nawet naczynia, w którym przechowywano hostie. A gdyby ktoś wówczas wspomniał o zakrywaniu ust i nosa maseczką, to zostałby wyśmiany i usłyszałby wszelkie argumenty, jakie to niezdrowe i szkodliwe. Zapewne otrzymałby wyraźną wskazówkę, dokąd powinien sobie pójść i co z maseczką zrobić. Niewątpliwie doczekaliśmy się czasów, których nikt wcześniej sobie nie wyobrażał.

Przedłużający się stan pandemii powoduje zniecierpliwienie i narastanie niezadowolenia. Zaczyna przybierać różne formy, nawet agresywne. Brak pracy i konsekwentnie niedostatek finansów prowadzi do zubożenia. Człowiek doświadcza własnego ograniczenia, skrępowania, a nawet przymusu. Sytuacja, w której jedni wydają innym normy i przepisy, szybko przestaje się podobać. Zaczynają się podejrzenia o wykorzystywanie, jakby się za tym kryło coś dziwnego i niejasnego. Czyżby następowały już czasy apokaliptyczne?

Pierwsi ludzie w raju, Adam i Ewa, mieli tylko jedno ograniczenie. Dotyczyło ono ich relacji w stosunku do Boga. Nie mieli natomiast żadnych zakazów odnośnie wzajemnych relacji. Rozumie się, że jako osoby bez grzechu czyli święte nie wiedziały w ogóle o istnieniu zła. Że są nagimi – dostrzegli dopiero po popełnionym grzechu. Dobrym zatem było wszystko, cokolwiek robili. Nie doświadczali bólu, smutku, samotności. Byli szczęśliwymi, bo wolnymi od jakiegokolwiek grzechu lub jego skutków. I tak miało pozostać, według Bożego planu stworzenia. Jako ludzie mieli się cieszyć ludzką wolnością.

Zjawił się wąż – kusiciel. Rozbudził w nich nadzieję na stanie się podobnymi do bogów. Spodobały im się usłyszane słowa. Zaczęli się zastanawiać. W końcu przyzwolili. Podjęli decyzję wbrew normie ustalonej przez Stwórcę. Zechcieli przyswoić sobie coś, co przynależało wyłącznie Bogu. Być kimś więcej niż są jako ludzie, czyli stworzenia Boże. Pragnienie usunięcia jakiegokolwiek ograniczenia, a więc i nieograniczonej wolności doprowadziło do upadku, a nawet do śmierci. Dotychczas przecież Bóg nie przewidywał żadnej śmierci w raju, ani żadnego bólu czy cierpienia. Ani nawet osamotnienia.

Jak się mają maseczki i Komunia święta na rękę do popełnionego w raju pierwszego grzechu? Przecież w nich trudno się oddycha. Istnieje możliwość zaduszenia lub zatrucia. Wcale nie chronią przed zarażeniem tego, który nosi. W imię czego zatem zmuszać do zakładania? Wygląda to na bezsensowne ograniczanie człowieka i jego ludzkiej wolności. A Komunia święta podana wprost do ust jest przecież wyrazem największego szacunku dla Boga.

W raju rozgraniczenie dotyczyło człowieka stworzonego od jego Stwórcy. Obecnie doszło drugie rozgraniczenie, a mianowicie jednego człowieka od drugiego. Ludzi jest wielu. Każdy ma równe prawa. Wynika stąd konieczność uszanowania praw każdego człowieka.

Maseczka chroni przed zarażeniem innych, którym nie pozwala wchłonąć wydychanego powietrza. Ono może być zarażone, a ludzie nieświadomi choroby. Nienoszenie maseczki może spowodować śmierć osób nawet przypadkowo i jeden tylko raz przez chwilę spotkanych.

Starożytna zasada równości, zapisana już w Kodeksie Hammurabiego „oko za oko, ząb za ząb” mówiła w formie ostrzeżenia: „Nie czyń drugiemu tego, czego nie chcesz, żeby potem tobie uczyniono”. Czyli konkretnie, jeśli osoba boi się być zarażoną koronawirusem, niech nie naraża na zarażenie innych. Dla pełności wyjaśnienia dodam, że jeśliby ktoś był gotów i zechciał się sam zarazić, to niech uczyni to bez wyrządzania krzywdy innym osobom.

Podobnież w sytuacji przyjmowania Komunii świętej do ust – pośrednikiem przekazu zarazków mogą stać się palce księdza. Chodzi o przyjmujących Komunię świętą, którzy mogą się wzajemnie zarażać, a nie o księdza, bo on swoje palce zaraz odkaża.

Gwoli uzupełnienia dodam, że twierdzenie, iż Bóg nie pozwoli, żeby ktokolwiek zaraził się podczas Eucharystii jest sprzeczne z biblijnym nauczaniem. Grzechem bowiem jest „wystawianie Pana Boga na próbę”. Przypadki zarażeń dowodzą, że Bóg nie czyni cudów tam, gdzie potrzebne jest wykorzystanie daru roztropności, otrzymanego od Ducha świętego podczas bierzmowania.

Jawi się jeszcze jeden bardzo prosty wniosek. Granicą wolnego ludzkiego działania jest prawo Boże, a wolność zobowiązuje każdego, nawet osoby niewierzące, do uszanowania dobra drugiego człowieka.

ks. Jerzy Karpiński SJ