Metropolita melberneński, arcybiskup Denis Hart, podczas sierpniowego zebrania Senatu Księży, zdając sprawozdanie z ostatniego spotkania z Ojcem świętym w Rzymie, z przyjemnością odnotował, że Jan Paweł II darzy Australię wyraźną sympatią, a w szczególny sposób okazuje ją stolicy Wiktorii. Może dlatego, że w Melbourne konsekrował świątynię wzniesioną rękami swoich rodaków, a następnego dnia wyświęcił dwu polskich kapłanów. Może na zawsze pozostały mu w pamięci kongresowe dni pod koniec lutego 1973 roku, podczas których dzielił radości i smutki Australijskiej Polonii szczerze interesując się wszystkim, czym ona żyła. Reprezentował wówczas Polski Kościół na Czterdziestym Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym, więc spodziewano się od niego aktywnej obecności na wielu uroczystościach. Miał też świadomość, że Polacy na Antypodach chcą go spotkać „po polsku” i nim się do woli nacieszyć. Dlatego już w drodze do Melbourne odwiedzał polskich misjonarzy na wyspach Nowej Gwinei, a potem spotykał rzesze rodaków w Brisbane, Nowej Zelandii, Sydney i w Kanberze. Któregoś kongresowego dnia wieczorem, po wyczerpujących zajęciach, znalazł czas i siły, by z własnej inicjatywy pojechać także do rodaków w Geelongu, a po Kongresie, w drodze powrotnej do Polski, odwiedził jeszcze Tasmanię, Adelaidę i Perth, docierając w ten sposób do wszystkich większych skupiska swoich rodaków zamieszkałych w Australii. Był wówczas młodym, energicznym i bardzo popularnym kardynałem, przybywającym na antypody z prastarego Krakowa.

Gdy w 1985 roku, już jako papież, przyjmował zaproszenie episkopatu Australii do odwiedzenia piątego kontynentu, prosił, by w bardzo bogatym programie swej najdłuższej pielgrzymki nie zapomniano o spotkaniu z Polakami. Sam też wskazał Melbourne, jako miejsce tego spotkania. Dziwiło to początkowo niemal wszystkich australijskich organizatorów, ale dość szybko zrozumieli, że Ojciec Święty nie przestał być Polakiem i że losy polskich uchodźców pozostały mu bliskie, a zniewolona Ojczyzna nie mogły być mu obojętną. Doszli też organizatorzy dość szybko do wniosku, że nie można papieżowi odmawiać prawa do chwili odpoczynku „pośród swoich”.
Wszyscy, którzy 28 listopada 1986 roku, dotarli na polskie spotkanie z Papieżem na stadionie MCG w samym centrum Melbourne, nigdy nie zapomną chwil owego niespotykanego uniesienia. Emerytowany już dziś arcybiskup Melbourne, sir Francis Little, wielokrotnie publicznie oświadczał, że elektryzujące, spontaniczne i gromkie „Sto lat” oraz pełen radości, żywiołowy aplauz czterdziesto-tysięcznej rzeszy Polaków przybyłych z całej Australii i witającej w Melbourne „swojego Ojca”, były powodem jednego z największych wzruszeń w całym jego życiu. Od tego czasu Arcybiskup Little gotów był bardzo poprawnie zaśpiewać „Sto lat” w każdej sytuacji, pomimo że słuch i pamięć muzyczna często go zawodziły.  Towarzyszył wówczas Ojcu świętemu w „papamobilu”, a potem na podium, zbudowanym w kształcie piotrowej łodzi.

Polskie spotkanie trwać miało godzinę, od 20.oo do 21.oo. Przygotowania trwały prawie rok. Na czele Komitetu Narodowego stanęli: ówczesny Rektor Polskiej Misji Katolickiej w Australii ks. Stanisław Wrona SCh i prezes Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, pan Krzysztof Łańcucki. Zadaniem tego Narodowego Komitetu była koordynacja duchowego przygotowania wszystkich skupisk polonijnych oraz zachęcenie rodaków do przyjazdu na polskie spotkanie z papieżem w Wiktorii.

W Melbourne powołano tymczasem bardzo rozbudowany Komitet Organizacyjny Spotkania Jana Pawła II z Polonią Australijską. Na jego czele stanął niżej podpisany oraz prezes Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii, pan Piotr Koziełł. Utworzono bardzo sprawny sekretariat oraz przeróżne sekcje robocze: Programową, Finansową, Kwaterunkową, Artystyczną, Porządkową, Budowy podium i łodzi, Środków społecznego przekazu, Opieki nad chorymi i niepełnosprawnymi, a także Nauczycielską – zajmującą się ogólno-australijskim konkursem polskich dzieci na najpiękniejszy list napisany do papieża… Ileż  determinacji i talentów, ileż jedności i zbratania, ileż trudu i poświęcenia wykazała wówczas Melberneńska Polonia!  Łączyło ją głębokie uczucie oddania i miłości do papieża oraz pragnienie zgotowania mu „polskiego domu” na stadionie w Melbourne. Przewiedziano każdy detal, wymierzono każde słowo i każdą zwrotkę przygotowanych pieśni.  Wszystko musiało być przedyskutowane i zatwierdzone przez organizatorów australijskich i odpowiednią komisję watykańską, przez policję i „rady” kapłańskie.

Na kilka miesięcy przed pielgrzymką Wiktoriański Komitet Organizacyjny zaprosił z Krakowa przyjaciół Ojca Świętego: Danutę Michałowską, znaną aktorkę i pedagoga oraz Marka Skwarnickiego, dziennikarza, autora książek i jednego z redaktorów „Tygodnika Powszechnego”, a jednocześnie członka Watykańskiej Komisji do spraw laikatu w Kościele. Oni to ze specjalnym programem artystycznym przemierzyli całą Australię, mówiąc z własnych przeżyć o Janie Pawle II i przygotowując całą Polonię na wielkie z nim spotkanie. Gdy wieść o tej inicjatywie dotarła do Ojca świętego, przyjął ją z dużym zadowoleniem i pochwałą. Dziękował także za kasetę video z nagraniem wielkiego koncertu zorganizowanego w Melbourne, a zatytułowanego „List do Papieża”.  Jego osobisty sekretarz, biskup Stanisław Dziwisz, donosił wówczas, że Ojciec święty z uwagą i przyjemnością obejrzał nasz „koncertowy list”. Pisały też do papieża setki polskich dzieci z Australii, pisały o sobie i o swoich rodzinach, o swoich zwierzątkach, dziecięcych troskach i o tym, że go kochają i że czekają na jego przyjazd. Początkowo papieski sekretariat odpowiadał dzieciom na listy i na ich wynurzenia, ale po kilku miesiącach nadeszła z tegoż sekretariatu prośba, by im nie utrudniać życia. Przestano odpisywać dzieciom, ale one nie przestały pisać do papieża, a kopie swoich listów przesyłać do biura Komitetu Organizacyjnego w Melbourne. Co jakiś czas Komisja Selekcyjna wybierała najciekawsze listy i publikowała je regularnie w „Tygodniku Polskim”. Trójka najlepszych autorów (z Melbourne, Adelaide i Sydney) na stadionie MCG wręczała Ojcu Świętemu w imieniu całej Australijskiej Polonii trzy piękne wiązanki kwiatów: biało-czerwoną, biało-żółtą i wielokolorową z najpiękniejszych okazów australijskiego buszu. Młodzież polska przywitała papieża tańcem na płycie stadionu. Kilkaset roztańczonych par ze wszystkich niemal folklorystycznych zespołów polskich w Australii zachwyciło oberkiem nie tylko Ojca Świętego, który prosił o „bis”, ale i media australijskie, które powtarzały potem migawki tego żywiołowego tańca na wszystkich stacjach telewizyjnych. Zjednoczone chóry przewodziły śpiewom podejmowanym przez trybuny. Niewątpliwą pomocą był w tym specjalny, kolorowy Program wydany w książkowej formie i rozdawany bezpłatnie. Po uroczystym przywitaniu i odczytaniu urywku z Listu Świętego Pawła do Filipian przemówił do nas Ojciec Święty, a jego przemówienie było bezpośrednio tłumaczone na język angielski dla śledzącej nasze spotkanie australijskiej społeczności. Papież podkreślał rolę rodziny, organizacji społecznych i „polskiego domu” w Australii i prosił nas, byśmy pamiętali o naszych korzeniach i o naszej historii, byśmy stając się lojalnymi obywatelami tego kraju, nie zagubili całego bogactwa wiary i kultury narodowej. Mówił także o „solidarności” – słowie, spotykanym przez niego na pielgrzymich drogach Australii, które dla całego narodu było wówczas symbolem zmagań o pełną suwerenność Ojczyzny. A potem modliliśmy się wspólnie w wielu intencjach i przyjmowaliśmy jego błogosławieństwo, po którym wszedł w rozentuzjazmowaną młodzież na płycie stadionu siejąc zamieszenie w szeregach ochraniarzy.

Marek Skwarnicki w swoich felietonach słanych do „Tygodnika Powszechnego”, a potem w książce „Australijska Wiosna”, wydanej w Polsce i w Australii wspomina: „I w tym momencie cały stadion zaczął śpiewać: Tak krótko byłeś z nami, rozstania nadszedł czas. Tak trudno nam Cię żegnać, pozostań pośród nas… I być może ta pieśń sentymentalno-towarzyska najlepiej wyrażała ogólny nastrój spotkania, które obfitowało w momenty wzniosłe i pełne najgłębszych treści zarówno religijnych, jak i patriotycznych, ale miało też taki właśnie zwykły, niemal rodzinno-domowy klimat, który odróżniał je od wszystkich innych momentów sześciodniowego pobytu Jana Pawła II w Australii”.

Wszelkie koszty wynajęcia, nagłośnienia, oświetlenia i posprzątania stadionu oraz budowy podium i łodzi, zakupu tysięcy metrów białego i czerwonego materiału, z których panie szyły polskie flagi, by nimi opasać stadion i trybuny, a także koszta druku programów, korespondencji, telefonów, fotokopii i innych rozlicznych wydatków związanych z przygotowaniem i realizacją polskiego spotkania z papieżem pokryli sami Polacy, organizując dużo wcześniej przeróżne imprezy, bale, zbiórki i koncerty. Pozostało kilkadziesiąt tysięcy dolarów, które przekazano Ojcu Świętemu na pomoc ludom głodującym.

Było to niewątpliwie największe wydarzenie w historii Australijskiej Polonii. A sam Ojciec Święty mówił później przy różnych okazjach, że ze wszystkich spotkań polskich na świecie, właśnie to w Melbourne najbardziej przypadło mu do serca i najchętniej je wspomina.

Ks. Wiesław Słowik SJ
Melbourne, „Tygodnik Polski” – rok 2001

 

 

(fot. Catholic Church England and Wales / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)