W ubiegłą niedzielę zakończyły się Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce, rozgrywane w stolicy Węgier, Budapeszcie.

Mistrzostwa organizacyjnie były bardzo udane, ale przede wszystkim były ciekawe w perspektywie przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Dla większości startujących w Budapeszcie zawodników były też okazją do zdobycia olimpijskich kwalifikacji, a dla lekkoatletycznej młodzieży otrzaskaniem się ze startem w imprezie o charakterze globalnym.

Mistrzostwa te pokazały nam jak bardzo zmienia się mapa światowej lekkoatletyki. Pierwszy raz w dziejach mistrzostw świata medalu nie wywalczyli Niemcy. Tylko jeden zdobyli Francuzi, choć za chwilę igrzyska w Paryżu. Słabiutko wypadli Chińczycy. Tymczasem złoto zgarnął oszczepnik z Indii, a srebro z Pakistanu. Srebro wywalczył filipiński tyczkarz, finał wybiegała hinduska sztafeta, a tabela medalowa zmieściła aż 46 krajów.

Na tym tle, Polscy lekkoatleci startu w Budapeszcie na pewno nie mogą uznać za udany. Wrócili do kraju z 2 srebrnymi krążkami, a trzeba pamiętać że Polacy jeszcze w 2017 r. zdobyli na mistrzostwach świata osiem medali. Później było sześć, a z ostatnich mistrzostw przywieźli cztery.

Oczywiście przed mistrzostwami dziennikarze prześcigali się w pompowaniu medalowego balonika choć prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA) Henryk Olszewski przestrzegał, że: „następuje zmiana warty, spadamy z wysokiego konia”. I nie było to obniżanie oczekiwań, tylko głos zdrowego rozsądku, bo w Budapeszcie wyraźnie zawiodły polskie gwiazdy. A że media potrzebują gwiazd, więc największym polskim gwiazdorem mistrzostw stał się działacz sędziowski, Filip Moterski, który przy zielonym stoliku załatwił finał polskiej sztafecie mieszanej i naszej sprinterce Ewie Swobodzie. Zresztą to właśnie ją od jakiegoś czasu polskie media bardzo mocno lansują na gwiazdę sportu, ale po prawdzie – finał załatwiony przez działacza to był szczyt jej marzeń i raczej powinniśmy się z tym pogodzić. Pani Ewa jest świetną sprinterką, jakiej dawno w Polsce nie było, jednak światowa elita sprinterska biega na zupełnie innym, kosmicznym poziomie. Myślę, że Ewa Swoboda osiągnęła obecnie szczyt swojej sportowej kariery, a w dalszym jej rozwoju dodatkowo nie będą pomagały jej zapędy celebryckie, do których jak widać ma wyraźne ciągotki.

Zupełnie odwrotnie wygląda to w przypadku Natalia Kaczmarek. W Budapeszcie nasza biegaczka potwierdziła, że jest nie tylko 2 najszybszą Europejką na 400 m, ale także drugą najszybszą biegaczką świata na tym dystansie. Srebrny medal wywalczyła w pięknej walce do samej mety.

W tym roku Kaczmarek uzyskała najlepsze wyniki w swojej karierze. Aż czterokrotnie zeszła poniżej 50 sekund, a 16 lipca podczas Diamentowej Ligi w Chorzowie pobiła rekord życiowy. 49,48 to drugi wynik w historii polskiej lekkoatletyki na dystansie 400 m. Do rekordu Polski Ireny Szewińskiej (49,28) z 1976 roku brakuje p. Natalii tylko i aż 0,2 sekundy, ale jeśli dalszy rozwój naszej biegaczki będzie odbywał się tak jak do tej pory, możemy liczyć na jeszcze szybsze biegi w jej wykonaniu.

Drugim polskim medalistą w Budapeszcie został Wojciech Nowicki. Od prawie 10 lat nasz młociarz nie schodzi z podium na zawodach światowej rangi. Z Budapesztu, tak samo jak z poprzednich mistrzostw świata wrócił ze srebrnym medalem. Cieszy nie tylko zdobyty medal, ale też styl w jakim na rzutni został wywalczony. Powinniśmy jednak pamiętać, że nasz medalista nie jest już młodzieniaszkiem, a niestety jego następców nie widać.

W Budapeszcie po raz pierwszy w Biało – Czerwonych barwach wystartowała Kryscina Cimanouska. To ta Białoruska zawodniczka, którą potajemnie, siłą próbowano wywieźć z Igrzysk Olimpijskich w Tokio, po tym jak otwarcie skrytykowała sztab szkoleniowy swojej reprezentacji. Udało się jej wtedy zbiec z lotniska i poprosiła w polskiej ambasadzie o azyl polityczny. Białorusinka otrzymała polskie obywatelstwo, zamieszkała w Warszawie i jest obecnie zawodniczką stołecznego AZS AWF. Na początku sierpnia otrzymała od federacji World Athletics zgodę na start w polskich barwach, dlatego Polski Związek Lekkiej Atletyki mógł ją włączyć do reprezentacji.

W Budapeszcie 26-letnia Cimanouska przebiegła 200 m w 22,88 sekundy, dzięki czemu awansowała do półfinału. Jej drugi bieg nie był tak udany i ostatecznie zajęła 23. miejsce.

Dużo lepiej Kryscina Cimanouska pobiegła w sztafecie 4×100 m i wraz z Pią Skrzyszowską, Ewą Swobodą i Magdaleną Stefanowicz, w finale zajęła piąte miejsce.

– Było fajnie. Jest bardzo dobrze. Biegam z nimi już dwa lata. Jest świetna atmosfera i myślę, że to nam pomogło zająć piąte miejsce na świecie.
– Bardzo lubię Warszawę i dobrze się tutaj czuję. Warszawę traktuję już jak swój dom. Mam tu przyjaciół i męża – powiedziała w wywiadzie dla TVP p. Kryscina.

Ze startu w Budapeszcie bardzo zadowoleni powinni być australijscy kibice. Zawodnicy wrócili do DownUnder z 6 medalami. Najwięcej emocji towarzyszyło na pewno walce pań w skoku o tyczce. Amerykanka, Katie Moon i Australijka Nina Kennedy szły łeb w łeb i gdy obie zawodniczki strąciły poprzeczkę zawieszoną na wysokości 4.95m, amerykanka zaproponowała by zamiast robić dogrywkę, obie zawodniczki podzielą się złotym medalem. Dzięki temu my w Australii mogliśmy się cieszyć ze złotego krążka, a cały świat zobaczył piękny gest, który już przeszedł do historii  sportu.

Także australijski tyczkarz Kurtis Marschall podzielił się w Budapeszcie medalem z amerykańskim skoczkiem, Christopherem Nilsenem. Tylko tym razem było to 3 miejsce i brązowy medal.

A, że „Kangury” świetnie skaczą udowodniły w Budapeszcie także Eleanor Patterson i Nicola Olyslagers, które w skoku wzwyż obie skoczyły 199 cm i zajęły odpowiednio 2 i 3 miejsce. Wygrała Ukrainka,  Jarosława Mahuczich (202 cm).

Ze srebrnym medalem z Budapesztu wróciła także Jemima Montag, która została 2 zawodniczką na świecie w chodzie na 20km, a brąz przywiozła oszczepniczka Mackenzie Little.

Cieszymy się sukcesami australijskich lekkoatletów i liczymy, że przyszły, olimpijski rok będzie bardziej udany dla polskich zawodników królowej sportu.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w Melbourne w dniu 02.09.2023 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

(fot. Natalia Kaczmarek, YouTube screen z TV Sport)