Każdego roku w listopadzie miałam zwyczaj w naszych audycjach wymieniać polskich sportowców, którzy odeszli w ostatnich 12 miesiącach do domu Pana. W tym roku, choć polski i światowy sport stracił wiele ważnych zawodników, trenerów i działaczy, pragnę wspomnieć jedynie dwoje polskich sportowców, i im poświęcić dzisiejszą i przyszłą audycję.
26 listopada 2024, czyli niecałe 12 miesięcy temu zmarł Jan Furtok, jeden z najlepszych polskich napastników.
Jan Furtok urodził się 9 marca 1962 r. w Katowicach. Jego dzieciństwo, szczególnie wobec przedwczesnej śmierci ojca, nie było łatwe. Od początku przejawiał jednak niezwykłą smykałkę do futbolu.
– Było nas tam dziewięcioro w rodzinie, była bieda i dzieliliśmy dwa pokoje. Ja akurat byłem najmłodszy z pięciu braci i musiałem sobie jakoś radzić. Wszystko zaczęło się od podwórka. Musiałem pomagać braciom, bo jak graliśmy za garażami, to nikt za mną nie nadążał. A jeżeli chodzi o trampkarzy, to trafiłem do klubu Kostuchna. Muszę przyznać, że na początku miałem pewne problemy, bo byłem jeszcze za młody na grę i nie za bardzo chcieli mnie wpuszczać na boisko – wspominał sam piłkarz.
Za sprawą rekomendacji Henryka Loski trafił do GKS-u już jako nastolatek. W barwach pierwszej drużyny zadebiutował 15 czerwca 1980 r.
Furtok w barwach katowickiej drużyny grał w latach 1979-1988 oraz 1996-1997. W 299 spotkaniach zdobył 122 gole. Wielkim sukcesem dla niego i dla całego klubu był finał Pucharu Polski w 1986 r. Na Stadionie Śląskim GKS ograł Górnika 4:1 i wygrał swoje pierwsze trofeum. Bohaterem spotkania był oczywiście Furtok, który zdobył hat-tricka. Potem było jeszcze wicemistrzostwo kraju oraz brązowy medal w ekstraklasie. W reprezentacji Polski Furtok rozegrał 36 spotkań, strzelił 10 bramek. Wystąpił w mistrzostwach świata w Meksyku (1986).
Ale nie tylko na Bukowej potrafił czarować tłumy i rozkochać w sobie kibiców. Jan Furtok przez pięć lat błyszczał w ataku niemieckiego Hamburger SV. Znakomita postawa na niemieckich boiskach przyniosła mu ogromną sławę. Skromny chłopak z katowickiej Kostuchny stał się jedną z największych ikon kosmopolitycznego Hamburga i pierwszym polskim piłkarzem, który odniósł prawdziwy sukces w niemieckiej Bundeslidze.
Dla niemieckiego zespołu rozegrał 135 spotkań, w których strzelił 51 bramek. Szczególnie udany był dla niego sezon 1990/1991, w którym strzelił 20 bramek i został wicekrólem strzelców Bundesligi. Odebrał też nagrodę dla najskuteczniejszego napastnika w niemieckiej elicie. Po pięciu latach gry w Hamburgu przeniósł się do Eintrachtu Frankfurt, stworzył tam niesamowity duet z Jay-Jayem Okochą. Zaczął jednak coraz mocniej odczuwać skutki gry na najwyższych obrotach i w pewnym momencie przyznał, że już dłużej nie da rady. Powróci wtedy do swoich Katowic i jeszcze 2 sezony zaliczył w GKS-ie, by ostatecznie pożegnać się z boiskiem, ale nie ze swoją ukochaną GieKSą i piłką nożną.
Po zakończeniu kariery pracował z sukcesami jako trener młodzieży w GKS-ie. Pomagał Klubowi jako dyrektor sportowy i trener pierwszej drużyny. Po odbudowie GKS-u w IV lidze stanął na czele Klubu jako jego prezes. Dzięki swojemu talentowi, zaangażowaniu oraz niepowtarzalności zyskał specjalne miejsce w sercach kibiców.
Furtok w ostatnich latach walczył z chorobą Alzheimera, która utrudniała mu codzienne funkcjonowanie. Miał jednak to szczęście, że wspaniałą opieką otoczyła go żona Anna. Zmarł w wieku 62 lat.
Pogrzeb legendarnego sportowca GKS-u odbył się 29 listopada w jego parafii Trójcy Przenajświętszej w Katowicach-Kostuchnie. Do kościoła w Kostuchnie przyszły tłumy ludzi. Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Katowicach zorganizowało nawet specjalny transport na miejsce uroczystości pogrzebowych.
W ostatnim pożegnaniu Jana Furtoka uczestniczyli m.in. przedstawiciele władz klubu i miasta, kibice GKS-u, przedstawiciele Górnika Zabrze, w tym Stanisław Oślizło, Lukas Podolski, Jan Urban – obecny trener naszej kadry czy były jej selekcjoner Jerzy Brzęczek. Pożegnać Janka przyszli miłośnicy piłki nożnej i zwykli mieszkańcy Katowic.
W trakcie uroczystości pogrzebowej wojewoda śląski wręczył wdowie po Janie Furtoku krzyż oficerski przyznany mu pośmiertnie przez prezydenta Polski.
Nie obyło się także bez przemówień. Wśród nich Marcin Krupa, prezydent Katowic powiedział takie słowa:
– Chciałem przygotować słowa na papierze, ale wolę mówić z serca. Jasiu to był skromny śluński synek. Jak zaczynałem karierę społeczną, to jedną z pierwszych osób, które poznałem był Jan Furtok. Zapytał mnie – Grosz w bala? Jak tak, to mamy do załatwienia wiele spraw, a najważniejsza to GKS Katowice. Każdy, kto go znał wie, że na jego twarzy zawsze gościł uśmiech. Potrafił zaczarować ludzi żartem. Drogi Janku, bardzo Ci dziękujemy za to, że mogliśmy Cię na naszej drodze spotkać. Że mogłeś być dla nas przykładem i wzorem godnym do naśladowania.
Kibicom GKS-u Katowice, zwłaszcza tym z mojego pokolenia, „dziewiątka” na koszulce wcale nie kojarzy się z Robertem Lewandowskim. Ten numer na zawsze został przypisany prostemu śląskiemu synkowi z Kostuchny, który dla wielu kibiców i osób związanych z GKS-em był po prostu Jasiu.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 01.11.2025 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
( Zdjęcie zrobione podczas prezentacji pucharu Henri Delaunay’a w Katowicach na miesiąc przed UEFA EURO 2012, fot. Piotr Drabik / flickr.com / CC BY 2.0)


















