Gdy w przeddzień wimbledońskich finałów nagrywałam poprzednią sportową audycję, muszę się przyznać, że po prostu bałam się zapeszyć. Takiego jednak finału w wykonaniu Igi Świątek nikt się nie spodziewał. 6:0 6:0 z Amerykanką, Amandą Anisimovą, która obecnie jest sklasyfikowana na 7 pozycji w światowym rankingu WTA to była totalna dominacja.
Trawa jest najmniej lubianą nawierzchnią do gry przez naszą Igę. W poprzednich jej występach na kortach Wimbledonu wyraźnie było widać jak bardzo nie pasują jej nisko dobijające się i nasiąknięte londyńską wilgocią piłki. Po za tym jak trudno połączyć triumfy na nawierzchniach Roland Garros i Wimbledonu, potwierdza choćby tegoroczny przykład Coco Gauff, która wygrała w Paryżu, a w Londynie odpadła już w I rundzie. Na tym tle specjalistka od mączki jaką jest Iga Świątek totalnie zaskoczyła, nie tylko deklasując rywalkę w finale, ale wygrywając ten najbardziej prestiżowy turniej tenisowy na świecie bez straty seta. I to mając naprawdę niełatwe rywalki w swojej drabince. Gdzie upatrywać sukcesu?
Najłatwiej powiedzieć: przyszła wreszcie forma – i to pewnie będzie prawda, ale myślę, że kluczem do wimbledońskiego sukcesu był jednak trener Igi, Wim Fissette. Gdy Iga Świątek zatrudniała go kilka miesięcy temu, mówiono, że to ruch ryzykowny, bo Belg raczej szybko żegnał się z kolejnymi podopiecznymi i nigdzie nie zakotwiczał na dłużej. Z drugiej strony dawał swoim podopiecznym wyniki natychmiastowo. U Igi wyglądało to jednak inaczej. Gdy wydawało się, że ta współpraca nie przynosi rezultatów, zwłaszcza po słabszych startach w turniejach na mączce, i wszyscy byli pewni że najlepsze dla Igi jest rozstanie z belgijskim trenerem, przyszedł wygrany Wimbledon. Krótko po rozpoczęciu ich współpracy w wywiadzie dla TVP tak mówił Wim Fissette: „Może to być dla niej najtrudniejszy do wygrania turniej wielkoszlemowy, ale wierzę, że triumf w nim jest możliwy. Jeśli spojrzy się na poprzednie triumfatorki, jak Halep, Vondrousova – dlaczego kolejną nie ma być Iga?”
I Fissette zrobił to, o czym od początku mówił – pokazał Polce jak grać na trawie. Nauczył Igę, że czasem warto zwolnić zagranie, że można odjąć nieco z rotacji, że trawa jest nawierzchnią, na której trzeba więcej myśleć i grać bardziej uważnie. Efekt widzieliśmy. Im dalej w turniej, tym Polka grała lepiej, a finał był jej absolutnym popisem. I oczywiście jest to historyczne zwycięstwo. Możemy powiedzieć do trzech razy sztuka, to co nie udało się Jadwidze Jędrzejowskiej w 1937 roku i Agnieszce Radwańskiej w 2012 roku, w 2025 dokonała Iga Świątek. I oby to nie był koniec sukcesów Igi na trawie.
Teraz przed Igą Świątek znów twarde, superszybkie amerykańskie korty i US Open, ostatni w tym roku turniej Wielkiego Szlema. Pewnie po nim się okaże, czy ta współpraca będzie trwała, czy jednak dla belgijskiego trenera będzie to kolejny szybki sukces i kolejne szybkie rozstanie.
Ciekawym newsem ze świata kobiecego tenisa, który w ostatnich dniach skradł niemal całą uwagę mediów sportowych w Polsce jest powrót Tomasza Wiktorowskiego do tenisa i planowane rozpoczęcie współpracy z Naomi Osaką. Japońska tenisistka obecnie sklasyfikowana jest na 49 pozycji w rankingu WTA i zdecydowanie marzy o powrocie na jego szczyt.
Natomiast Tomasz Wiktorowski po rozstaniu z Igą Świątek, w której boksie trenerskim zasiadł Wim Fissette, ogłosił wzięcie dłuższego urlopu od tenisa i przez wiele miesięcy nie zajmował się zupełnie trenowaniem. W ten poniedziałek, w mediach sportowych gruchnęła wiadomość, że Wiktorowski przyleciał do Montrealu gdzie rozpoczął się turniej rangi 1000 i trenuje wstępnie z Naomi Osaką.
Na ten moment nie jest to jednak pełnoetatowa współpraca, a okres próbny, o czym poinformowała dziennikarka Courtney Nguyen: „Na razie to tylko okres próbny. Te dwie skrajnie różne osobowości będą potrzebowały trochę czasu, żeby się poznać i wyczuć”.
Japonka bez większych problemów w 1. rundzie rozgrywek ograła 6:4, 6:2 Arianę Arsenault.
Jednak w środę z Wiktorowskim w boksie Naomi rozegrała niewiarygodny mecz. Osaka obroniła trzy piłki meczowe i pokonała obecnie 16 rakietę na świecie, Rosjankę Ludmiłę Samsonową 4:6, 7:6(6), 6:3. Po emocjonującym tie-breaku w drugim secie czterokrotna mistrzyni wielkoszlemowa długo rozmawiała z kandydatem na nowego trenera, który udzielał jej wskazówek. Ostatecznie okazało się, że porady od Wiktorowskiego przyniosły wymarzony efekt. Po zwycięstwie Azjatki radość polskiego szkoleniowca była niezwykle wymowna. Jego moment triumfu nie mógł dziwić, w końcu właśnie udało mu się pokazać, że swoimi wskazówkami jest w stanie pomóc zawodniczce w walce o zwycięstwo, nawet w tak trudnym meczu. Kolejną rywalką Osaki będzie Jelena Ostapienko, więc z pewnością Naomi i Tomasza czeka kolejny mega trudny mecz.
W Montrealu gra także Iga Świątek, istnieje więc prawdopodobieństwo, że w półfinale tego turnieju może dojść nie tylko do pojedynku przyjaciółek Igi z Naomi, ale także do trenerskiej rywalizacji między Wimem Fissettem a Tomaszem Wiktorowskim, ale na dziś to tylko taka teoretyczna zabawa.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 02.08.2025 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
(fot. Mateusz Kantowski / flickr.com / CC BY 4.0)