55 lat temu, 29 kwietnia 1970 roku Górnik Zabrze zmierzył się na wiedeńskim Praterze z Manchesterem City w finale Pucharu Zdobywców Pucharów. Po 90 minutach lepsi okazali się Anglicy, ale do dziś jest to największy sukces w historii polskiej piłki klubowej, a Górnik Zabrze cięgle pozostaje jedyną drużyną znad Wisły, która zagrała o europejskie trofeum.

Lata 60-te były złotym okresem zabrzańskiej drużyny, która w tym okresie aż 6 razy zdobywała mistrzostwo Polski i 3-krotnie Puchar Polski. Właśnie wywalczenie krajowego pucharu w 1969 roku dało Górnikom miejsce w nieistniejącym już dziś Pucharze Zdobywców Pucharów. Zwieńczeniem złotego okresu drużyny z Zabrza był właśnie finał tych rozgrywek.

Aby do niego awansować zabrzanie musieli przejść 4 rywali. Zaczęło się od remisu 2:2 z greckim Olympiakosem w Pireusie. W rewanżu Górnicy zdemolowali jedenastkę Olympiakosu wygrywając 5:0. W następnej rundzie na drodze polskiej drużyny stanął szkocki Glasgow Rangers. W obu meczach zabrzanie wygrali 3:1. W ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów Górnik Zabrze przegrał w Sofii z Lewskim 2:3, ale w rewanżu Bułgarzy przegrali 1:2, co dało awans Górnikowi do półfinałów.

Najbardziej pamiętne z tych rozgrywek są właśnie półfinałowe mecze z AS Romą. Do wyłonienia zwycięzcy tej rywalizacji potrzeba było 3 spotkań, dwóch dogrywek i rzutu monetą. W pierwszym meczu w Rzymie padł remis 1:1. W spotkaniu rewanżowym rozegranym na Stadionie Śląskim w podstawowym czasie gry było znów 1:1. W dogrywce obie drużyny strzeliły po golu i spotkanie skończyło się wynikiem 2:2. O awansie miał rozstrzygnąć więc dodatkowy mecz w Strasburgu. We Francji pierwszy do bramki fenomenalnym strzałem trafił Włodzimierz Lubański. Wyrównał Capello i po 120 minutach znów był remis. Na koniec, o zwycięzcy zdecydował rzut monetą. Ta upadła na szczęśliwą stronę dla Górników z Zabrza i tak o to, pierwsza – i jak dotąd ostatnia – polska drużyna awansowała do finału jednego z trzech najważniejszych europejskich pucharów.

Spotkanie finałowe zaplanowano na 29 kwietnia 1970 roku. Rywal Górnika, Manchester City zapewnił sobie awans do finału już dwa tygodnie wcześniej, gładko pokonując w półfinałowym dwumeczu aż 5:2 Schalke 04. Anglicy mieli więc zdecydowanie więcej czasu na regenerację przed najważniejszym starciem w sezonie.

Ich największymi gwiazdami byli wówczas Mike Summerbee, Neil Young, a także etatowi reprezentanci Colin Bell oraz Francis Lee. Górnicy nie mieli jednak kompleksów. W ataku królował jeden z najlepszych napastników ówczesnej Europy, Włodzimierz Lubański. Obroną dyrygował Stanisław Oślizło, a bramki strzegł Hubert Kostka. Mecz zapowiadał się więc fascynująco. Finałem interesował się cały świat, a Wiedeń stał się najważniejszym punktem na futbolowej mapie Europy.

Jak informował szef prasowy austriackiego związku piłkarskiego, Manchester City zaplanował przylot ponad dwóch tysięcy swoich kibiców. Polskie władze zgodziły się jedynie na przyjazd żon piłkarzy, którym asystowali tajni współpracownicy UB. Wszystko kilka godzin przed finałowym meczem dlatego też, od razu po przyjeździe, Górnicy zabrali je… na zakupy! Wielkiego szaleństwa zakupowego jednak nie było, bo dniówka polskich piłkarzy wynosiła wtedy zaledwie dwa dolary, więc nie było za co poszaleć. Równie niewiarygodna była premia, jaką Górnicy mieli otrzymać za triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów. W razie zwycięstwa każdy z nich zapewniłby sobie premię w wysokości pięćdziesięciu dolarów. W tym samym czasie piłkarz Manchesteru City za pokonanie Polaków miał zagwarantowane… dziesięć tysięcy funtów. Ot realia PRL-u!

Gdy długo oczekiwane spotkanie miało nadejść, los spłatał polskim piłkarzom innego figla. Z nieba lunął przeraźliwie zimny deszcz. Finał rozgrywano więc w pogodzie iście brytyjskiej. Po latach Górnicy żartowali, że Anglicy przywieźli ze sobą do Wiednia nawet aurę.

To właśnie ona wpłynęła na wydarzenia boiskowe. Polacy grali ładnie i długo utrzymywali się przy piłce. Anglicy bazowali na brytyjskim stylu „kick and rush”. Używali długich podań i dośrodkowań w pole karne. Pomagały im w tym ulewa i błotnista murawa. Niestety Górnik po pierwszej połowie przegrywał 0:2. W drugiej połowie Stanisław Oślizło pięknym strzałem z półobrotu pokonał angielskiego golkipera, ale podopiecznym Michała Matyasa nie udało się odwrócić losów spotkania i The Citizens z Manchesteru zdobyli trofeum. Pomimo porażki piłkarzy Górnika Zabrze w Polsce witano ich jak bohaterów.

Być może gdyby mecz rozgrywany był w lepszych warunkach pogodowych, bądź w innym systemie politycznym, to Polacy sięgnęliby po triumf w Pucharze Zdobywców Pucharów. Jan Banaś, jeden z filarów ówczesnego Górnika Zabrze, stwierdził po latach, że Górnikom zabrakło w tym meczu jednej cechy, która charakteryzowała profesjonalistów – była nią koncentracja. Być może gdyby zabrzanom udało się ją zachować, dziś świętowalibyśmy pięćdziesiątą piątą rocznicę triumfu polskiego klubu w europejskich rozgrywkach piłkarskich.

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 03.05.2025 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan

Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

 

 

(fot. https://www.youtube.com/watch?v=j5Yd66hb_R4)