Kończy się powoli olimpiada w Paryżu, a ja dziś postanowiłam podzielić się z państwem moimi prywatnymi wspomnieniami, które wiążą się z Igrzyskami Olimpijskimi, i które zapamiętałam chyba na całe życie.
1976 rok – Montreal. Mój tato robi wszystko by mieć na te igrzyska kolorowy telewizor. Mamy i oglądamy! Czasem zasypiając na rękach rodziców, czasem z sąsiadami i znajomymi, którzy przyszli, by zobaczyć polaków w kolorze. Przede wszystkim oglądam finał siatkówki Polska – ZSRR. Moje pierwsze olimpijskie wspomnienia to te 3:2 dla Polski! Moje pierwsze polskie złoto!
Rok 1980 – Moskwa. Pomijając całą otoczkę, która sprawiła, że miały to być zwycięskie igrzyska sowieckiego człowieka, pewnie jak dla wszystkich, Moskwa to oczywiście złoto Władysława Kozakiewicza i jego niezapomniany gest, który kosztował go dalszą karierę. Ale także pościg po złoto Bronisława Malinowskiego w biegu na 3 km z przeszkodami i Jan Kowalczyk pokonujący bezbłędnie olimpijski parkur w polskim mundurze wojskowym.
1984 – nie jedziemy do Los Angeles. Nie tylko nie jedziemy, ale nie ma żadnych transmisji, czy relacji z igrzysk w Mieście Aniołów. Jednak z tych Igrzysk pozostaje w mojej pamięci ceremonia otwarcia, którą wysłuchiwałam w nocy przez radio. Dokładnie, dzięki trzeszczącej i zagłuszanej transmisji Głosu Ameryki, ale tak plastycznie i emocjonalnie komentowanej, że wyobraźnią siedziałam wtedy na stadionie olimpijskim.
… i jest rok 1988 i olimpiada w Seulu. Perfekcyjnie zorganizowana i bardzo bogato transmitowana przez polską telewizję. W Seulu okazało się, że my Polacy też potrafimy pływać. Jeszcze dziś automatycznie ściskam kciuki pisząc Artur Wojdat – brąz na 400 m stylem dowolnym. Pierwszy w historii medal olimpijski w pływaniu dla Polski. Ale Seul w mojej pamięci to lekkoatleci – fenomenalne amerykanki: Florence Griffith-Joyner, trzykrotna mistrzyni olimpijska w biegu na 100 m, 200 m i w sztafecie 4 × 100 m, której ustanowione w Seulu rekordy świata na 100 m i 200 m, do dziś pozostają niepobite i Jackie Joyner-Kersee złota medalistka w skoku w dal i siedmioboju. To także tryumf i upadek Bena Johnsona. Najpierw nie z tego świata zwycięstwo w biegu na 100 m i fenomenalny rekord świata, trzy dni później oficjalna wiadomość o wykryciu w moczu zawodnika środków dopingujących. Klęska, odebranie medalu i odejście z bieżni w niesławie.
Barcelona 1992. Pierwszy igrzyska po obaleniu Muru Berlińskiego oglądane przeze mnie podczas pierwszych wakacji u znajomych w Niemczech. Dobre igrzyska dla reprezentantów Polski, bo wracamy z 19 medalami, w tym ze srebrnym polskich piłkarzy.
Rok 1996 i Atlanta. Zakręcona olimpiada. Na ceremonii otwarcia na zawał serca umiera wiceprezes PKOl, 48-letni Eugeniusz Pietrasik. Pierwszego dnia, w pierwszej medalowej konkurencji igrzysk, pierwszy złoty medal wystrzeliwuje z karabinku pneumatycznego Renata Mauer. Drugiego dnia w Atlancie „Mazurek Dąbrowskiego” był odgrywany aż trzykrotnie. Po kapitalnych występach zapaśników, Ryszarda Wolnego i Andrzeja Wrońskiego oraz judoki, Pawła Nastuli, a polska reprezentacja olimpijska zajmowała także pierwsze miejsce w klasyfikacji medalowej. Łącznie na tych igrzyskach Polacy zdobyli 17 krążków, z czego a z siedem było złotych, a po pięć srebrnych i brązowych. Dzięki temu ostatecznie nasza reprezentacja zajęła 11. miejsce w klasyfikacji medalowej. Niesamowite!
Sydney 2000! Tu pewnie każdy z naszych słuchaczy ma cały wachlarz bogatych wspomnień. Niestety dla mnie pozostało ich bardzo niewiele. Akurat w tych dniach rozpoczęłam swoją pracę na Węgrzech. Nasze pierwsze lokum oczywiście nie miało telewizora, proboszcz okazał się kompletnie niesportowym i był zaskoczony, że jest jakaś olimpiada w Sydney. Dla kontrastu ulice Budapesztu zdobiły bilbordy z węgierskimi olimpijczykami, a w miejscach publicznych pojawiały się zdjęcia węgierskich medalistów. Wtedy zrozumiałam dlaczego tak mały kraj jak Węgry przywozi z olimpiady zawsze worek medali.
Po Sydney przyszła pora na Ateny 2004. I tu po raz pierwszy moje olimpijskie wspomnienia łączą się głównie z pływalnią. Od Aten kibicuję też Otylii Jędrzejczak, obecnie prezesce Polskiego Związku Pływackiego. A wtedy w Atenach co to były za pojedynki z australijskimi pływaczkami! Ostatecznie Otylia Jędrzejczak przywiozła z tych igrzysk złoty medal na 200 m motylkiem i dwa srebrne: na 100 m motylkiem i 400 m stylem dowolnym.
Igrzyska w Pekinie w 2008 roku oglądałam już w Melbourne i w australijskiej telewizji. Była to chyba najbardziej australijska olimpiada w moim życiu. Udało mi się jednak zobaczyć wspaniały, złoty skok przez konia Leszka Blanika w gimnastyce sportowej i srebrny wyścig Mai Włoszczowskiej w kolarstwie górskim.
Londyn 2012 to chyba najfajniejsza ceremonia otwarcia jaką widziałam, ale i niesamowita Anita Włodarczyk, która rzuciła młotem po swoje pierwsze olimpijskie złoto. Kolejne będą w Rio i Tokio.
Rok 2016 Rio de Janeiro – to poza złotą Anitą Włodarczyk także znów srebrna Maja Włoszczowska oraz złote, srebrne i brązowe krążki polskich kajakarek i wioślarek. Olimpiada w Rio to też igrzyska, w których dopuszczono oficjalnie w niektórych dyscyplinach zawodników transpłciowych co miało swój wpływ zwłaszcza na rywalizację w lekkoatletyce. Niesmak, który pozostał po Rio spowodował jasne określenie warunków startowych, eliminujących ten proceder z następnych już olimpiadach.
A w 2020 roku był Covid i Tokio witało olimpijczyków dopiero rok później. Na pewno te igrzyska przeszły do historii, ale i tak zapisały się w mojej pamięci, jako olimpiada pustych trybun. Japonia mająca bardzo ostre przepisy antycovidowe nie zezwoliła na udział publiczności, jedynie na transmisje telewizyjne zawodów. Tokio to też była olimpiada polskich lekkoatletów. Ze złotem wrócili młociarze Anita Włodarczyk i Wojciech Nowicki, sztafeta mieszana 4×400 m i sztafeta żeńska 4×400 m i ten, o którym nikt nie słyszał, Dawid Tomala w chodzie na 50 km.
Olimpiada w Paryżu właśnie obiega końca. Pewnie w naszym następnym spotkaniu będzie okazja ją podsumować. Na dziś medalowo dla te igrzyska wypadają słabo, ale to nie przekłada się na naprawdę dobrą walkę polskich sportowców w Paryżu. Czasem sport to też trochę szczęścia, którego we Francji brakuje Biało-Czerwonym, ale mimo tego chyba żadne igrzyska nie wzbudziły we mnie tak pozytywnych emocji. Cieszmy się więc tymi młodymi ludźmi jeszcze te ostatnie godziny igrzysk, bo następne będą dopiero za 4 lata.
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 10.08.2024 roku:
Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach
(fot. Shawn Carpenter / flickr.com / CC BY-SA 2.0)