„Nie chodź na rynek, wejdź w siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda” (Tomasz a Kempis).

Co jest tym rynkiem? Czy nie jest nim często polityka, o której mówi się niekiedy, iż to właśnie kłamstwo jest sprawą jej uprawiania. Nie pisząc już o środkach masowego przekazu, gdzie często ważne jest tylko to, by gazety były czytane a stacje telewizyjne oglądane. Jak to jeden z redaktorów telewizyjnej stacji amerykańskiej mówił, zapytany czy nie ma wyrzutów, iż przekazywana jest nie prawda. Odpowiedział, iż fakt wzrastania oglądalności tych programów jest dla niego takim kryterium prawdy.  I jakże często w tej publicznej domenie naszego życia, ludzie postawieni u steru władzy, tym kłamstwem się posługują. Kłamstwem jest też takie zestawianie prawdziwych faktów, iż one właśnie wypatrzają rzeczywistość. Coraz częściej ludzi ci posługują się retoryką, praktykowaną już w starożytnej Grecji przez sofistów. Chodzi tylko o to, by przekonywać nie bacząc na wymiar prawdy. Jednak „kłamstwo ma krótkie nogi”. I jak pisał w Metafizyce Arystoteles pytając jaka jest zasługa kłamcy? Odpowiadał on to pytanie pisząc, że „jego zasługą jest, iż nawet wtedy, kiedy mówi prawdę, nikt mu nie wierzy”.  W czasach PRLu w Polsce ks. J. Tischner mówił na wykładach, iż w gazetach czyta tylko nekrologii, gdyż jedynie one są prawdziwe.

Pytanie o to, czym jest prawda stawiane było niemal od początków dziejów rozwoju myśli ludzkiej. Już Arystoteles twierdził, iż prawda jest zgodnością myśli i rzeczy, zgodność myśli z rzeczywistością. A słowo wypowiadane jako sąd odpowiada tej zgodności. Dlatego jak twierdzi Sobór Watykański II, w Deklaracji Religijnej „prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą samej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie”. (nr. 1). Jakże mocne i ważne są słowa wypowiedziane przez św. Jana Pawła II wypowiedziane w czasie homilii na Mszy św. w Olsztynie 6 czerwca 1991r.: „Słowo ludzkie jest i powinno być narzędziem prawdy. Narzucanie ludziom cudzych poglądów staje się przemocą… Nasze słowo musi być wolne, musi wyrażać naszą wewnętrzna wolność. Nie można stosować środków przemocy, ażeby człowiekowi narzucać jakiejś tezy. Te środki i środki przekazu mogą się stać środkami przemocy, jeśli stoi za nimi jakaś inna przemoc, niekoniecznie ta przemoc fizyczna. Jakaś inna przemoc, jakaś inna potęga. Słowo ludzkie jest i powinno być narzędziem prawdy. „Prawda was wyzwoli” (J 8, 32) – powiedział Chrystus. Tak – „prawda was wyzwoli”. To jest dopowiedzenie ósmego przykazania. Starajmy się odnaleźć pełne znaczenie i wartość prawdy: prawda, która wyzwala – wolność przez prawdę. Nigdy poza prawdą. Poza prawdą wolność nie jest wolnością. Jest pozorem. Jest nawet zniewoleniem… Człowiek nie jest naprawdę wolny, jeżeli nie mówi prawdy. Często zapominamy, że nie ma prawdziwej wolności bez prawdy”.

Wspaniałym przykładem tych słów Stefan Jasieński, który w najbardziej dramatycznych warunkach celi śmierci obozu koncentracyjnego doświadczył wyzwolenia przez prawdę miłości.

Jakże zadziwiającą jest rzeczą, iż po wyzwoleniu obozu koncentracyjnego w Auschwitz – Birkenau, w bloku nr 11, który zwany jest blokiem śmierci, w jego kazamatach, obok celi, w której kilka lat wcześniej został zabity św. Maksymilian Maria Kolbe, odkryto w celi nr 21 wyryty na ścianie wizerunek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Kto ją tam umieścił i co jest w niej szczególnego?

W celi tej w pierwszych dniach stycznia 1945 zginął polski oficer o nazwisku Stefan Jasieński (1914 – 1945). Na jakiej podstawie można określić z taką precyzją jego nazwisko i datę jego śmierci? Otóż okazało się, że pozostawił on więcej rysunków wyrytych na ścianach i na drewnianych drzwiach celi. Mianowicie, wyrył między innymi swój rodzinny herb „Dołęgę”. Jak również pozostawił niejako historię swojego krótkiego życia wyrażoną w rysunkach: cyrkiel (znak korporacji 'Arkonia’ do której należał), lancę ułańską z proporcem, szablę, motocykl, angielski czołg Cromwell, znak spadającego do ataku orła, a także samolot bombowy Halifax i skoczka opadającego na spadochronie. Jest tam także widoczny kielich. Obok tych jakże znamiennych i tajemniczych rysunków umieścił kalendarz, który oznacza kolejne poniedziałki od 13 listopada 1944 r do 1 stycznia 1945. Sześć pozostałych dni tygodnia stanowią, częściowo jeszcze widoczne, kropki w liniach poziomych.

Stefan urodził się w Wilnie w 02.04.1914 r. Gimnazjum ukończył u 00 Marianów na Bielanach w Warszawie. Studiował architekturę na Politechnice Warszawskiej. Równocześnie w Grudziądzu ukończył Szkołę Podchorążych. Walczył w kampanii wrześniowej w 1939 w Warszawie, w brygadzie pancerno – motorowej. Po zajęciu Polski przez Niemców, przez Węgry dostał się do Francji, gdzie dalej walczył w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej. Po klęsce Francji dostał się drogą morską do Anglii. W 1941 r otrzymał tutaj promocję oficerską. Następnego roku tj. 16.05. 1942 wciągnięto go do grona tzw. cichociemnych. Nazywano ich dlatego tym określeniem, iż nagle znikali ze swojego towarzystwa i ślad o nich ginął. A oni jako szczególnie odważni i wyszkoleni byli przerzucani do okupowanej Polski, by podjąć w walce zbrojnej z okupantem najtrudniejsze zadania. Po siedmiu miesiącach ukończył kurs szkoleniowy. Był przygotowywany szczególnie w zakresie wywiadu. W nocy z 13 na 14 marca 1943 na spadochronie zrzucono go do Polski. Wylądował w okolicach Częstochowy. Po dotarciu do Warszawy, na początku działał na terenie Wileńszczyzny. Nosił pseudonim „Urban”. Po roku kazano mu wrócić do Warszawy. Gen. Bór – Komorowski, dowódca całego podziemia AK, dał mu nową specjalną misją w okolice Oświęcimia. Miał nawiązać i utrzymywać kontakt z ruchem oporu obecnym wśród więźniów i zbierać wszelkie informacje o sile i ilości niemieckich posterunków, zasadach strzeżenia obozu, dokładnej ilości więźniów i ich narodowości. Niemcy chcieli zatrzeć wszelkie ślady swojej zbrodniczej działalności, dlatego były już niemal gotowe plany likwidacji całego obozu. „Urban” miał organizować zbrojną akcję wyswobadzającą cały obóz. Jednak w nocy z 28 na 29 września 1944 r został postrzelony i aresztowany przez oddział gestapo. Rannego przewieziono do obozu.  Był w tak ciężkim stanie, iż pierwsze trzy tygodnie w obozie był na rewirze, tak nazywano obozowe szpitale. Stamtąd bezpośrednio trafił po ciężkich przesłuchaniach, dokonywanych przez obozowe gestapo, do celi śmierci. Pił w pełni z kielicha męki Pana Jezusa. Z tego kielicha, który wyrył także na drzwiach swojej celi. Świadczy o tym stacyjka krzyża, którą także znajduje się także przeciwległej ścianie jego autorstwa.

Pozostaje jednak wielką tajemnicą wizerunek Serca Pana Jezusa, którą wyrył na ścianie. Przedstawiona ze szczególnym dostojeństwem i mocą. Wpatrując się w ten obraz można zaobserwować rzecz zdumiewającą. Mianowicie, widać, iż „Urban” składa swoją głowę na piersiach Pana Jezusa.  Pije obficie z kielicha męki Chrystusa stając na Kalwarii pod krzyżem Syna razem z Maryją. Dlatego tak jak św. Jan Apostoł w czasie Ostatniej Wieczerzy złożył swoją głowę na piersiach Chrystusa Pana, by słyszeć, jak bije Jego Serce. Doświadczać największej miłości, choć wokół – jak to mówił ks. Konstanty Michalski – płonęły lasy. Płonęły nienawiścią do godności człowieka zamienionego jedynie na numer. Ta pogarda i nienawiść została zwyciężona przez Miłość, której znakiem i symbolem jest obraz Serca Pana Jezusa.

Stefan_Jasieński, From Wikimedia Commons, the free media repository, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 37-984

Stefan_Jasieński, From Wikimedia Commons, the free media repository, Narodowe Archiwum Cyfrowe, Sygnatura: 37-984