Powiem szczerze, z wybraniem tematu do dzisiejszej audycji miałam spore kłopoty. Dość długo nie mogłam się zdecydować czy mówić o niezbyt udanych dla naszych tenisistów finałach ATP i WTA, czy o przegranej Polskich piłkarzy z Węgrami w eliminacjach Mistrzostw Świata i toczących się spekulacjach na temat szans naszej reprezentacji w barażach, czy może o początku sezonu zimowego w skokach narciarskich…

Aż tu przypadkowo wyskakuje mi informacja o problemach zdrowotnych królowej Elżbiety II i wzmianka, że dziś 20 listopada mijają 74. lata od dnia, w którym poślubiła Filipa Mountbatten, księcia Edynburga. I jest temat – konie w rodzinie królewskiej! Pasuje idealnie, bo przecież jesteśmy świeżo po Melbourne Cup.

Królowa Elżbieta II interesowała się jazdą konną od najmłodszych lat, a później sport ten stał się jedną z jej ulubionych form wypoczynku. Pierwszym wierzchowcem Elżbiety II był kucyk szetlandzki o imieniu Peggy. Ówczesna księżniczka otrzymała klacz w wieku 4 lat i jeździła na nim do 6 roku życia. Pierwszego konia wyścigowego – kasztanowatą klacz Astrakhan – otrzymała w 1947 roku, jako prezent na urodzinowy.

Zainteresowanie brytyjskiej królowej skupia się przede wszystkim na wyścigach oraz hodowli koni pełnej krwi angielskiej. Poza końmi pełnej krwi angielskiej brytyjska królowa hoduje także kuce szetlandzkie oraz kuce typowo brytyjskiej rasy Fell. Posiadała także konie, które startują w dyscyplinach: WKKW, polo, skokach czy też powożeniu zaprzęgami. Wartość koni należących do Elżbiety II oraz jej stadniny wyceniane są na około 7 milionów funtów i mniej więcej tyle samo zarobiły jej konie w wyścigach, przez ostatnie 30 lat. Można więc przyjąć za prawdziwą informację, że Królowa co dziennie rano zaczyna urzędowanie od czytania Racing Post.

Co ciekawe, Elżbieta II regularnie odwiedza i nadzoruje hodowlę swoich koni, od ich poczęcia, przez całe ich życie. Królewskie wierzchowce wychowywane są w Royal Stud w Sandringham Estate w Norfolk. Kiedy skończą karierę wyścigową z powrotem trafiają pod królewską opiekę na zasłużoną emeryturę.

Książę Filip od najmłodszych lat szczególną uwagę poświęcał sprawności fizycznej i sportowi, a wspólne przejażdżki konne królewskiej pary były często fotografowane przez reporterów.
W przeciwieństwie jednak do Królowej, książę Filip bardziej skupiał się na rywalizacji sportowej i podobno nie cierpiał przegrywać.

Przez lata aktywnie trenował i grał w polo. Zrezygnował z niego dopiero mając 50 lat, bo organizm nie wytrzymywał trudów związanych z uprawianiem tej dyscypliny. Ponieważ jednak nie znosił bezczynności i szukał okazji, by wyrwać się z Pałacu Buckingham, ponownie zaczął spoglądać w kierunku koni. Wtedy to powożenie zaprzęgami stało się nową pasją męża królowej Elżbiety.

– Zacząłem jeździć, bo musiałem porzucić polo w wieku 50 lat. Rozglądałem się za tym, co mógłbym robić dalej. I nagle pomyślałem: mamy konie, powozy. Dlaczego miałbym nie spróbować? Wziąłem cztery konie ze stajni w Londynie, zabrałem je do Norfolk i zacząłem trenować – tłumaczył książę Filip w rozmowie z Misdee Wrigley Miller przy okazji „Royal Windsor Horse Show”.

Małżonek Elżbiety II jako przewodniczący Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej, w 1968 roku zainicjował opracowanie pierwszych międzynarodowych przepisów dotyczących powożenia zaprzęgami, co notabene wywołało zainteresowanie tym sportem na świecie. W 1971 r. pojechał do Budapesztu, aby obejrzeć pierwsze mistrzostwa Europy rozgrywane według ustalonych przepisów.

W roku 1975 Sopot organizował mistrzostwa Europy w powożeniu. Książę Filip nie tylko oficjalnie rozpoczął zawody, ale sam brał w nich udział. Śledziło je wtedy kilka tysięcy osób – głównie Polaków. Trasa do pokonania liczyła aż 33 kilometry i częściowo prowadziła po sopockiej plaży. Książę Filip w Sopocie medalu nie zdobył. Podobno właśnie za sprawą tego odcinka trasy po plaży. Małżonek Elżbiety II preferował utwardzony teren, podjazdy pod górę. W takich realiach czuł się najlepiej. Polaków oczarował jednak swoją otwartością. Chętnie odpowiadał na pytania, zgadzał się na wspólne zdjęcia. Nie dało się poznać, że obcuje się z członkiem rodziny królewskiej.

W 1980 r. książę Filip był członkiem zwycięskiej drużyny brytyjskiej na mistrzostwach świata w powożeniu, które odbyły się w Windsorze. W 1981 r. startując wraz z drużyną w mistrzostwach Europy w Szwajcarii, wywalczył dla Wielkiej Brytanii brązowy medal.

– Co mi się najbardziej podobało w powożeniu? Nie ma szczególnego czynnika. Chodziło o to, by pokonać wyznaczoną trasę. Wszyscy mieli z tego frajdę. Tak się to po prostu potoczyło, nie wiem dlaczego – wyjaśniał Książę podczas „Royal Windsor Horse Show”.

Pod koniec lat 80. przestał jeździć czterokonnymi zaprzęgami, ale kontynuował rywalizację z zaprzęgami kucyków oraz przekazywał innym swą pasję do tego sportu. Między innymi uczył powożenia swoją synową, żonę księcia Edwarda, hrabinę Wessex, Zofię oraz swą wnuczkę lady Ludwikę Windsor.

Książę Filip zdawał sobie sprawę, że sportowe powożenie jest ryzykowne. Do roku 1994 zaliczył co najmniej osiem incydentów ze swoim udziałem. Ostatecznie małżonek Elżbiety II wycofał się z uprawiania powożenia jako sportu wyczynowego w 2003 roku, jednak w wieku 90 lat nadal brał udział w zawodach pozakonkursowych, powoził zaprzęg z kucykami rasy Fell po królewskich posiadłościach oraz brał udział w zawodach jako sędzia i osoba sprawdzająca poprawność mierzenia czasów.

– Starzeję się, moje reakcje stają się wolniejsze, moja pamięć jest zawodna, ale nigdy nie straciłem czystej przyjemności prowadzenia powozu przez brytyjską wieś – wyjawił książę Filip w książce „30 Years On And Off The Box Seat”, której był autorem.

Jeśli mówimy o rodzinie królewskiej i koniach to musi się pojawić też wzmianka o księżniczce Annie. O jej przygodach z końmi pamiętamy w Polsce głównie za sprawą piosenki z tekstem Agnieszki Osieckiej, w której Ewa Bem wyśpiewała nam informację, że „znów księżniczka Anna spadła z konia“. Ale poza feralnymi mistrzostwami Europy we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego (WKKW) w Kijowie w 1973 roku, w czasie których córka królowej Elżbiety II i księcia Filipa nieszczęśliwie spadła z konia i złamała obojczyk, nie można pominąć faktu, że księżniczka Anna jest dwukrotną indywidualną mistrzynią świata w tej dyscyplinie (1971, 1975) i mistrzynią drużynową (1975). W 1976 została pierwszą członkinią brytyjskiej rodziny królewskiej, która wzięła udział w letnich igrzyskach olimpijskich.

W ślady mamy poszła Zara Phillips. Córka, księżniczki Anny nie tylko uprawia wyczynowo jeździectwo, ale jej lista sukcesów we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego jest imponująca. Zara reprezentowała Wielką Brytanię na letnich igrzyskach olimpijskich w Londynie w 2012 roku, gdzie drużynowo wywalczyła srebrny medal olimpijski i została pierwszą medalistką olimpijską w historii, pochodzącą z rodziny królewskiej. Jest podwójną mistrzynią świata w WKKW – indywidualnie i drużynowo (Akwizgran 2006) i trzykrotną mistrzynią Europy, także indywidualnie i drużynowo (2005-2007).

Za swoje zasługi sportowe Zara Philips otrzymała od królowej Elżbiety II Order Imperium Brytyjskiego, a jak wiemy kto jak kto, ale „babcia Elżbieta” na koniach się zna.

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 20.11.2021 roku:

 

Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

(fot. Michael Garnett / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)