Oj, dzieje się, dzieje na światowych arenach sportowych i boiskach… W tym samym czasie możemy zarywać noce oglądając mistrzostwa Europy i Ameryki południowej w piłce nożnej, czyli Euro 2020 i Copa America. Niestety te pierwsze już bez udziału polskiej reprezentanci, ale patrząc na poziom umiejętności i zaangażowanie graczy innych drużyn, aż chce się zapytać co myśmy w tym towarzystwie w ogóle robili? Mam wrażenie, że dawno w Europie, nie oglądaliśmy tak świetnego poziomu piłki w wykonaniu reprezentacji narodowych, pięknych bramek, gry do ostatniego gwizdka i niespodziewanych wyników. Nam pozostaje ciągle nadzieja cudownego przebudzenia się polskiej reprezentacji z letargu w którym tkwimy od dłuższego już czasu, bo jak wiadomo piłka jest grą zespołową i jeden Lewandowski nie wygra nic bez zaangażowania pozostałych 10 zawodników na boisku.

We Francji trwa obecnie Wielka Pętla czyli Tour de France, a fani tenisa żyją rozgrywanym po rocznej przerwie Wimbledonem. Mam nadzieję, że w kolejnej audycji znajdzie się trochę miejsca na podsumowanie tych imprez.

Dzisiaj będzie o tegorocznej Lidze Narodów czyli o międzynarodowych rozgrywkach w piłce siatkowej mężczyzn, organizowanych corocznie przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej dla 16 najlepszych na świecie reprezentacji narodowych. Oczywiście wszystko za sprawą srebrnego medalu wywalczonego przez polskich siatkarzy. Wywalczonego przez Biało-Czerwonych jednak dość niespodziewanie. Dlaczego medal nie był wcale taki oczywisty? Ponieważ Polska, podobnie do wielu innych siatkarskich drużyn traktowała Ligę Narodów jako poligon doświadczalny przed nadchodzącymi igrzyskami olimpijskimi w Tokio, a zawodnicy na parkiecie rywalizowali też o to, kto znajdzie się kadrze, która pojedzie na imprezę czterolecia.

Tegoroczny turniej Ligi Narodów odbywał się w tzw. „bańce” we włoskim Rimini co było podyktowane trwającą pandemią koronawirusa. Zamknięci w Rimini siatkarze rozegrali 15 meczów w ciągu 32 dni, co w połączeniu z życiem w ograniczonej przestrzeni było bardzo trudne.

W Lidze Narodów mogliśmy oglądać zarówno spotkania emocjonujące, rozstrzygane w końcówkach setów, jak i takie w których naszym rywalom trudno było dobrnąć do bariery 15. punktów. Zwłaszcza w fazie zasadniczej polscy siatkarze mieli problemy z ustabilizowaniem formy i potrafili zagrać fenomenalny mecz, aby w kolejnym zaliczyć bardzo słaby występ. Mimo, że podopieczni belgijskiego trenera, Vitala Heynena ulegli na tym etapie Słoweńcom, Brazylijczykom i Francuzom, fazę zasadniczą rozgrywek skończyli na drugim miejscu.

Walkę o prawdziwą stawkę Polacy rozpoczęli dopiero po awansie do Final Four. W półfinale Biało-Czerwoni ponownie stanęli naprzeciwko Słoweńców. Tym razem wygrali 3:0, przerywając pechową serię porażek z ekipą Słowenii. Ostateczny wynik nie oddaje jednak w pełni obrazu gry. Starcie półfinałowe było niezwykle wyrównane, a o zwycięstwie Polaków przesądziły niuanse i rewelacyjnie grający Bartosz Kurek.

Choć atakujący reprezentacji Polski nie błyszczał w fazie zasadniczej turnieju, jak na mistrza przystało, Kurek obudził się w Final Four i stał się niekwestionowanym liderem naszej reprezentacji. W starciu ze Słowenią Polak był niemal nie do zatrzymania i uzyskał 61% skuteczności ataku, a jego świetna gra przy siatce nie raz pomogła drużynie w wyprowadzaniu kontr.

Podobnie było w finałowym meczu przeciwko Brazylii, który ostatecznie zakończył się jednak zwycięstwem 3:1 „Canarinhos”. W pierwszym secie Bartosz Kurek skończył wszystkie piłki jakie otrzymał od Fabiana Drzyzgi, co przełożyło się na 100% skuteczność i wygranie przez Biało-Czerwonych pierwszego seta. Niestety w kolejnych setach już tak dobrze nie było i to Brazylijczycy wrócili z Włoch ze złotymi medalami, a naszym pozostało cieszyć się srebrem.

Po emocjonującym finale turnieju przyszedł czas na indywidualne wyróżnienia, które podzielili między siebie Polacy i Brazylijczycy. Z ekipy Biało-Czerwonych docenieni zostali: Fabian Drzyzga, Mateusz Bieniek, Michał Kubiak oraz Bartosz Kurek. Ten ostatni aż dwukrotnie – jako najlepszy atakujący oraz MVP turnieju i w obu przypadkach… ex aequo z Brazylijczykiem Wallacem. Była to pierwsza w historii Ligi Narodów sytuacja, w której nagrodę dla najbardziej wartościowego zawodnika otrzymali dwaj siatkarze. Warto zaznaczyć, że wyróżnienie to z reguły przyznawane jest reprezentantowi triumfującej drużyny. Pokazuje to klasę naszego atakującego, który zdołał zasłużyć na miano MVP pomimo przegranej w finale.

– W Lidze Narodów zrobiliśmy tym razem nieco więcej niż poprzednio, kiedy był brąz, to mały krok do przodu – komentował dla „SE” Wilfredo Leon, Polak kubańskiego pochodzenia, który  rozpoczął Ligę Narodów od 13 asów serwisowych w meczu z Serbią i tym samym pobicia rekordu świata, później jednak z meczu na mecz grał coraz słabiej. – W Rimini wykonaliśmy zadanie, którym było dobre przygotowanie do igrzysk. Trudno było wytrzymać tyle czasu, to nie był dwu-, trzydniowy turniej, tylko 35-dniowy. Trzeba było ten czas spędzić w tym samym miejscu, w jednym pokoju hotelowym, być gotowym na treningi, szykować się do meczu, czasem poczytać książkę abo obejrzeć jakiś serial. Do hali jeździliśmy 45 minut autokarem. To wszystko nie było łatwe, ale daliśmy radę i wracamy ze srebrem. Oczywiście celem było złoto, ale w finale się nie udało, a z mojej strony zabrakło dobrej gry. Wiem, co trzeba zmienić, poprawić i co jest mi potrzebne, tym bardziej że po raz pierwszy wystąpiłem w turnieju trwającym tak długo. Nie mam wątpliwości, że następnym razem będzie jeszcze lepiej.

Zaledwie w niedzielę reprezentacja Polski zdobyła srebrny medal Ligi Narodów, a już dziś, w Spale, rozpoczęli siatkarze zgrupowanie przed XVIII Memoriałem Huberta Wagnera, który rozegrany zostanie Krakowie w przyszły weekend. Po nim na 24 godziny jadą do domów, by spotkać się w Warszawie 12 lipca na ślubowaniu olimpijskim i 13 wylecieć na Igrzyska Olimpijskie do Japonii. Pierwsze dni to będzie czas adaptacji do strefy czasowej i warunków w Japonii. Turniej siatkarski na olimpiadzie rozpocznie się 24 lipca. Tego dnia Biało-Czerwoni zmierzą się z Iranem, następnie z Włochami, Wenezuelą, Japonią oraz Kanadą. Do fazy ćwierćfinałowej awansują po cztery czołowe zespoły z dwóch grup.

Wszyscy zgodnie przyznają, że marzeniem jest medal Igrzysk Olimpijskich, bo o ile w Lidze Narodów, Mistrzostwach Świata czy Europy, Polacy zdobywają medale, to od 45 lat nie udało się tego osiągnąć właśnie na olimpiadzie. Oby Tokio było dla nas szczęśliwe.

***

12-osobowy skład reprezentacji Polski powołany przez Vitala Heynena na IO w Tokio:

– rozgrywający: Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz;
– przyjmujący: Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk;
– środkowi: Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski;
– atakujący: Bartosz Kurek, Łukasz Kaczmarek; Libero: Paweł Zatorski.

 

Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 03.07.2021 roku: