W dzisiejszej sportowej audycji mam dla państwa garść wiadomości z różnych sportowych aren. Zacznę od najważniejszego sukcesu polskich sportowców w ostatnich dniach, czyli złotego medalu mistrzostw świta w narciarstwie klasycznym, który w pięknym stylu wywalczył na skoczni normalnej, Piotr Żyła.

Mistrzostwa świata po raz trzeci w historii odbywają się w Oberstdorfie. Rywalizacja odbywa się w trzech dyscyplinach: biegach narciarskich, skokach narciarskich i kombinacji norweskiej. Reprezentacja Polski broni w Oberstdorfie dwóch medali wywalczonych dwa lata temu w Seefeld. Wtedy w Tyrolu mistrzem świata na skoczni normalnej został Dawid Kubacki, a ze srebra cieszył się Kamil Stoch. Ponownie skoczkowie są największą nadzieją Biało-Czerwonych na medalowe krążki, tym bardziej że już po pierwszym indywidualnym konkursie, Polacy mają na koncie złoto Piotra Żyły. Szanse pozostały jeszcze dwie – w konkursach indywidualnym oraz drużynowym na dużej skoczni. I pewnie w tej chwili gdy nadawana jest audycja znamy już wyniki konkursu indywidualnego, ale w chwili jej nagrywania mogę jedynie mocno trzymać kciuki za naszych skoczków.

O sukcesach i radości jakie daje nam postawa naszych skoczków w tym sezonie będzie w następnej sportowej audycji, na którą już dziś zapraszam. Dziś tylko dla małej statystki przypomnę, że niekwestionowanymi liderami w tabeli mistrzostw świta w narciarstwie klasycznym są Norwegowie, którzy sięgnęli aż po 405 medali, w tym 154 złote. Podium uzupełniają Finowie (270) i Szwedzi (181). Polacy zdobyli 28 medali – 11 złotych, 6 srebrnych i 11 brązowych i zajmują w tym zestawieniu 12. miejsce. Biało-Czerwoni na dorobek medalowy zapracowali głównie w XXI wieku za sprawą dwójki naszych sportowców. Aż 8 razy na podium tej imprezy, w tym 2 razy po złoto, stawała królowa nart Justyna Kowalczyk. 6 medali ma na koncie Adam Małysz, z czego aż 4 z najcenniejszego kruszcu.

Mam nadzieję, że tę statystykę dziś i jutro uda się Polskim skoczkom jeszcze poprawić.

***

Iga Świątek, której po udanym występie w Australian Open poświęciłam ubiegłą audycję, w pięknym stylu, bez straty seta, wygrała turniej w Adelajdzie. Swoją grą w Adelajdzie oczarowała wielu kibiców i komentatorów sportowych.  O występie Igi pisało też wielu dziennikarzy, ale chcę przytoczyć państwu fragment wywiadu z Piotrem Woźniackim, ojcem i trenerem Karoliny Woźniackiej, byłej numer 1 światowego tenisa, dla WP Sportowe Fakty, w którym merytorycznie ocenia to zwycięstwo:

„Ta wygrana ma ogromne znaczenie. I nawet nie chodzi mi o kibiców (…) To zwycięstwo ma gigantyczne znaczenie dla niej samej i może stanowić świetne podwaliny pod najbliższą przyszłość z punktu widzenia sfery mentalnej. Iga pokazała sobie, że nie jest dziewczyną jednego turnieju, nawet tak wielkiego jak Roland Garros (…)

Iga włożyła do plecaka dwa wygrane turnieje, ten plecak robi się coraz pełniejszy, ale przez to i cięższy. Bo są też w nim „kamienie” oczekiwań. Z tym wszystkim nie idzie się łatwo. A wiem, co mówię, bo byłem z córką tam, gdzie niewielu dotarło, czyli na szczycie kobiecego tenisa. Moja Karolina została numerem jeden, gdy miała 20 lat. Iga dopiero wchodzi do tego tenisowego lasu, a im głębiej, tym więcej będzie przeszkód. Teraz najważniejsze, żeby ona i jej team nauczyli się w nim poruszać.

Czyli co konkretnie Iga powinna zrobić, żeby sobie z tym wszystkim radzić?

Co do samej gry, przede wszystkim mądrze zaplanować kalendarz! Kilka półfinałów i finałów mogą ci dać o wiele więcej punktów, niż udział w wielu innych turniejach, gdzie szybko odpadasz. Iga i jej team muszą więc to rozsądnie rozgrywać. I druga sprawa: muszą mieć świadomość i zaakceptować, że nie da się wszystkiego wygrywać. Nawet jeśli gdzieś szybko odpadnie, nie płaczemy, nie przepraszamy kibiców, zapominamy i idziemy dalej.

Coś jeszcze?

Udźwignięcie roli faworytki. Do niedawna Iga mogła, ale nie musiała wygrywać. Teraz często to dziewczyna po drugiej stronie kortu będzie w tej sytuacji. A taki mecz Iga może tylko przegrać. Bo jak wygra, to i tak każdy powie: no co w tym dziwnego, przecież to Iga Świątek, była faworytką. To też trzeba będzie wytrzymać. Trzecia sprawa: a co, gdy wrócą kibice? Jak sobie wtedy Iga poradzi? Choć, jak słyszę, gra przy pełnych trybunach dodatkowo ją nakręca. Jeśli tak jest, to bardzo dobrze.

Co jest w jej grze najlepsze, najważniejsze?

Najważniejsze, że potrafi wygrywać turnieje. A o tym, które elementy jej gry są super, a co może poprawić, nie ma sensu teraz mówić. Ważne, że potrafi wygrywać ostatnie piłki. W gemie, secie i meczu.”

***

Na zakończenie kartka z kalendarza…

100 lat temu, 2.03.1921 r. we Lwowie urodził się Kazimierz Górski – piłkarz, trener i działacz, ale przede wszystkim selekcjoner wszech czasów, polskiej kadry narodowej w piłce nożnej. Kazimierz Górski stworzył drużynę marzeń, z którą święcił największe triumfy w historii futbolu w naszym kraju. „Orły  Górskiego” pod jego wodzą osiągnęły największe sukcesy w swojej historii, w tym: triumf w turnieju olimpijskim 1972 w Monachium po zwycięstwie w finale 2:1 z Węgrami, 3. miejsce na mistrzostwach świata 1974 w Niemczech po zwycięstwie w decydującym meczu 1:0 z Brazylią i srebrny medal na turnieju olimpijskim 1976 w Montrealu. Co ciekawe, srebrny medal zdobyty w Montrealu, uznano w kraju za porażkę, a Górski po igrzyskach podał się do dymisji.

Och jak byśmy chcieli dziś być światkami takich porażek naszej piłkarskiej kadry 😉

W plebiscycie Piłki Nożnej p. Kazimierz został uznany najlepszym polskim trenerem XX wieku oraz uhonorowany najwyższym odznaczeniem przyznawanym przez UEFA – Rubinowym Orderem Zasługi.

„Jego fenomen polegał na tym, że potrafił każdego wysłuchać. Wysłuchał jednego, drugiego, a wnioski wyciągał sam. Nigdy nie krzyczał. Miał uwagi, ale raczej przekazywał je w spokojnym tonie. Do końca nawet jak nie mógł już chodzić to zawsze miał czas dla kibica. Na pewno u góry ma teraz jakąś ekstraligę, bo zasłużył na to” – tak wspominał p. Kazimierza, Jan Domarski, były reprezentant Polski w piłce nożnej, który zapadł w pamięci kibiców jako strzelec gola w wielkim meczu na Wembley, po którym „zwycięski remis” dał Polsce awans na MŚ’74.

Oddajmy jeszcze głos p. Kazimierzowi Górskiemu, który tak podsumował, dla Polskiego Radia  miejsce polskiej reprezentacji w Monachium.

 

Kazimierz Górski zmarł 23 maja 2006 po długiej i ciężkiej chorobie nowotworowej w wieku 85 lat. Spoczął w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. Jego pamięć uczczono oficjalną minutą ciszy przed rozpoczęciem mistrzostw świata 2006 w Niemczech.

 

 

Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 06.03.2021 roku:

 

(Main Photo: Piotr Drabik / Flickr.com / CC BY 2.0)