Te fanfary na pewno kojarzy przynajmniej 2 pokolenia Polaków. To sygnał Wyścigu Pokoju, największej i najbardziej prestiżowej imprezy kolarskiej, jaka była rozgrywana w krajach bloku komunistycznego. Wtedy to pustoszały ulice, a Polaków skupionych przy odbiornikach radiowych lub przed telewizorami magnetyzowało tylko jedno słowo: Szurkowski.

W poniedziałek, 1 lutego, obiegła dosłownie cały sportowy świat smutna wiadomość. Ryszard Szurkowski nie żyje. Najbardziej utytułowany polski kolarz i jeden z najwybitniejszych sportowców jakich miała Polska. Miał 75 lat. Od dwóch lat zmagał się z bardzo poważnymi problemami zdrowotnymi, po tym jak odniósł bardzo groźny wypadek podczas kolarskich zawodów dla weteranów w Niemczech. W praktycznie wszystkich komentarzch pojawiją się dwa określenia: wybitny sportowiec i dobry człowiek.

 

Tytuł indywidualnego mistrza świata wywalczony w Barcelonie 1 września 1973 roku napewno jest czele listy sukcesów Ryszarda Szurkowskiego. Były jeszcze 2 tytuły mistrza świata w drużynie (1973 i 1975), dwa srebrne medale zbobyte na olimpiadzie w Monachium (1972) i Montrealu (1976) w tej samej specjalności i oczywiście zwycięstwa w Wyścigu Pokoju. W sumie w tym wyścigu przejechał 89 etapów, w tym aż 52 w koszulce lidera. Wygrał 13 z nich.

Był rok 1970, wyścig o mistrzostwo Polski w kolarstwie szosowym. O prestiżowy tytuł oczywiście rywalizowała cała czołówka naszego kraju. Wśród nich nie mogło zabraknąć Ryszarda Szurkowskiego. Ówczesny zawodnik Dolmel Wrocław został poproszony o pomoc przez jednego z najwiekszych rywali z trasy, Zygmunta Hanusika. Rower kolarza Górnika Lędziny po prostu się popsuł. Szurkowski bez chwili namysłu pożyczył mu swój zapasowy sprzęt. Na nim, Hanusik sięgnął po tytuł mistrza Polski. Sam Szurkowski do mety dojechał dopiero na piątym miejscu. I choć wtedy nie dane mu było wskoczyć na medalowe pudło, to otrzymał coś znacznie cenniejszego. I nie chodzi tu tylko o szacunek w peletonie.

Ryszard Szurkowski dostał niezwykłe wyróżnienie od UNESCO. Organ Organizacji Narodów Zjednoczonych uhonorował go Nagrodą Fair Play. Tę nagrodę Szurkowski ceni na równi ze zwycięstwami.

 

Tak wspomina Ryszarda Szurkowskiego, inna legenda polskiego kolarstwa, Czesław Lang.

Ryszard Szurkowski w 2010 roku na moment został prezesem PZKOl, próbując ratować tonący związek. Na pierwszym zarządzie powiedział: „Panowie, żadnych diet, rozliczeń podróży, interesów. Robimy to dla kolarstwa” – taki właśnie był. Jedyny taki.

W książce „Ryszard Szurkowski. Wyścig. Autobiografia” sportowiec po raz pierwszy opowiedział o dniu, w którym stracił syna, który na stałe mieszkał w Ameryce. „Przed tą tragedią syn był w Polsce. Trwał akurat Tour de Pologne, ale przyjechałem do niego z Zielonej Góry dzień przed odlotem. To był chyba piątek. Wziąłem mocniejszy samochód i ruszyłem do Warszawy. Następnego dnia syn wyjeżdżał. Przegadaliśmy we dwóch całą noc, siedzieliśmy do samego rana” – napisał.

Jak dodawał, jego syn prowadził w Stanach Zjednoczonych własną działalność i współpracował z większą firmą. Po powrocie z Polski miał iść do World Trade Center, ale w końcu przełożył wizytę na wtorek. „Poszedł i nigdy już nie wrócił…Można gdybać i się zastanawiać, co by było gdyby. Norbert miał iść do metra, a synowa akurat odwoziła ich córkę do przedszkola. Syn zamknął za żoną garaż, ona ruszyła w prawo, on wyszedł na chodnik i wtedy się zorientował, że nie ma karty z chipem do wejścia na World Trade Center. Odwrócił się i zobaczył, że żonę zatrzymało czerwone światło na skrzyżowaniu. Gdyby jakieś auto stanęło za nią, toby go nie zauważyła. Albo gdyby synowa nie trafiła na czerwone… No ale zdążył, wziął kartę i poszedł do pracy” – dodał kolarz.

10 czerwca 2018 roku był kolejnym tragicznym dniem w życiu Ryszarda Szurkowskiego. To była 102. edycja wyścigu jednodniowego Rund um Köln.

„To było kilka kilometrów przed metą. Szeroka ulica i niesamowite tempo. Około 40 km/godz. Zbliżaliśmy się do wysepki. Większość kolarzy jechała prawą stroną, ale dwóch przede mną chciało prawdopodobnie ominąć wysepkę z lewej. Szczepili się kierownicami i w ułamku sekundy leżeli obydwaj. Kraksa. Niby nic specjalnego, ale nie miałem szans. Fiknąłem nad kierownicą uderzając twarzą w asfalt. Najpierw wpadło na mnie dwóch kolarzy, a potem kilkunastu, a może i kilkudziesięciu. Słyszałem szczęk rowerów, krzyk i sygnał karetki” – tak wspominał ten feralny upadek Szurkowski.

 

Rok temu w wywiadzie dla Telewizji Polskiej tak mówił o swojej sytuacji, a dokładnie miesiąc temu na Gali Mistrzów Sportu zostawił nam ostatnie życiowe wskazówki.

 

Dziś, panie Ryszardzie, dziękujemy ci za emocje i zwycięstwa, twoją pogodę ducha i wolę walki.

Wierzymy, że na szosie którą teraz zmierzasz, na pewno znów jest liderem.

***

1 lutego, TVP wyemitowała film dokumentlny o Ryszardzie Szurkowskim. Film można zobaczyć na stronie: https://youtu.be/4cZJ3x8BdGQ

***

Obecnie jesteśmy w środku sezonu zimowego więc na pewno w naszych najbliższych audycjach wrócimy do Kamila Stocha i naszych skoczków narciarskich oraz do Igi Świtek, przed którą start w tegorocznym Austrlian Open.

Mój blog: w drodze na Alderaan
Facebook: www.facebook.com/gosia.pomersbach

 

Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 06.02.2021 roku:

 

Main Photo: Ryszard Szurkowski podczas mistrzostw świata w Barcelonie w 1973 (fot. pl.wikipedia.org / public domain licence)