W latach 1948-1952 przybyło do tego kraju około 63 tysięcy Polaków. Byli to głównie żołnierze Armii Polskiej na Zachodzie, w pierwszej kolejności „Karpatczycy”, a po nich inne formacje, żołnierze Armii Krajowej, byli więźniowie obozów koncentracyjnych, sybiracy i chłopcy i dziewczęta zagarnięci do niewolniczej pracy, młodzież i kobiety przejściowych obozów dla uchodźców na zachodzie Europy, z Bliskiego Wschodu i z Afryki. Nie wracali oni do sprzedanego przez aliantów kraju, szukali wolności i chleba wszędzie tam, gdzie znaleźli życzliwość i możliwość odbudowania swego własnego domu. Takim krajem okazała się też dla nich Australia, której synowie walczyli ramię w ramię z Polakami na różnych frontach, m.in. w północnej Afryce.
Lata 1952-1956 to okres gwałtownego spadku liczby imigrantów polskich przybywających do Australii. Dopiero zmiany polityczne w Polsce w 1956 roku przyniosły lekkie uchylenie żelaznej kurtyny i umożliwiły sprowadzenie członków rodzin celem ich łączenia. Od połowy 1957 roku do połowy 1966 roku zanotowano przyjazd 11 039 Polaków. Zwykle przybywali oni prosto z Polski. Oblicza się, iż między 1952 a 1979 rokiem przyjechało do Australii około 17 tysięcy osób urodzonych w Polsce. Ogółem szacuje się, że w latach 1947-1981 osiedliło się ich w Australii łącznie prawie 100 tysięcy osób. W latach 1980-1989 miała miejsce trzecia fala emigracji polskiej – tzw. emigracji solidarnościowej, podczas której przybyło do Australii 23 751 Polaków, wielu z nich miało ukończone studia wyższe i władało językami obcymi[4].
W Australii mieszka obecnie ponad 150 tysięcy osób polskiego pochodzenia, z tych 58 tysięcy podało Polskę jako kraj urodzenia i tylko 59 tysięcy mówiło w domu po polsku.
Pierwsi polscy emigranci rozpoczynali swój start na ziemi australijskiej od ciężkiej pracy, oszczędzania, dochodzili do własnej działki, własnego domu czy potrzebnego sprzętu. Władzom australijskim nie chodziło zaś o inteligencję, chcieli mieć przede wszystkim robotników. Inteligencji polskiej przybyło zresztą stosunkowo mało. Ściągała głównie do miast, ale zdawała się mniej zaradna niż pracownicy ręczni, nawykli do fizycznej roboty i nieczujący zdeklasowania, kt.re tak gniotło ludzi wykształconych. W ogóle nauka (poza inżynierią) nie popłacała, nawet medycyna – pisał ks. Janus już w 1951 roku[5]. Nie stosowano zasady nostryfikacji obcych dyplomów akademickich, więc lekarze czy prawnicy musieli przechodzić cały etap ponownego kształcenia. Zresztą polska inteligencja pozostawała w Anglii lub wyjechała do Kanady i Stanów Zjednoczonych.
Polonia australijska była przez długie lata społecznością dość zwartą i dość jednolitą, wszyscy prawie przeszli okropności ostatniej wojny, choć nie wszyscy przechodzili tę samą drogę. Niemniej i tu od czasu do czasu pojawiały się konflikty, potyczki słowne, a nawet poważniejsze starcia. Zadaniem duszpasterza było więc likwidowanie takich konfrontacji już u ich początku, doprowadzanie do porozumienia i jedności dla wspólnych narodowych interesów. Nie zawsze było to możliwe i łatwe w realizacji. W jednym z wywiadów z 1952 roku, odpowiadając o. Henryk Wilkinsowi na pytanie, jak Sodalicja Mariańska Australijczyków może pomóc Polakom – „Nowoaustralijczykom”, ks. Janus podkreślił wagę czterech problemów najbardziej nurtujących środowisko emigracji polskiej. Były to: propaganda, czyli lepsza informacja, bezrobocie, szpitale i jego bardziej osobisty cel, czyli Dom Dziecka.
Według ks. Janusa ponad 60 tysięcy Polaków w Australii to przeważnie katolicy, „element przedsiębiorczy, pracowity, uczciwy. Pragnie żyć spokojnie, pracować i urządzić się”. Nikt o tym nie pisze, a jeśli w prasie pojawiają się notatki o Polakach, to przeważnie z okazji różnych przestępstw. Były też wypowiedzi o nienawiści Polaków do Australii. Nic bardziej krzywdzącego niż tego rodzaju propaganda. A zatem trzeba pisać o samych Polakach, o ich problemach; o ich dorobku i wkładzie w dobro wspólne nowej ojczyzny. Dążąc do zatrudnienia emigrantów polskich, którzy zaczynali na nowym kontynencie życie od podstaw, trzeba by zakładać osobne Biura Opieki Społecznej dla Polaków i poszukiwać dla nich pracy. Następny problem to duszpasterstwo wśród chorych, nieznających często języka angielskiego, a leżących w szpitalach. Poprzez dobrze zorganizowaną sekcję miłosierdzia przy Sodalicji Mariańskiej należy docierać z pomocą do jak największej liczby chorych[6].
Pod względem wyznania emigracja polska w Australii była w większości katolicka. Według wydanego w 1975 roku informatora „Duszpasterstwo polskie w świecie” w Australii było 67 kościołów, w których odprawiano polskie msze św. nie rzadziej niż raz w miesiącu. Polscy katolicy – jak zwykle – jedni byli praktykujący, inni obojętni lub wrodzy. Stara generacja była bardziej religijna, młodsza przybyła z Polski była w większości obojętna. Wielu traktowało księży głównie jako ozdobę uroczystości patriotycznych czy rodzinnych. W 1981 roku wśród osób urodzonych w Polsce dwie trzecie stanowili członkowie Kościoła rzymskokatolickiego – 39 692 osoby, 4853 należały do innych wyznań chrześcijańskich, 7069 osób przyznawało się do religii mojżeszowej, 7850 osób deklarowało się jako niewierzący lub nie określiło swojej religii[7].
Obecnie do polskich korzeni przyznaje się co najmniej 200 tysięcy mieszkańców Australii. Tylu ludzi ma więc podstawowe pojęcie o pochodzeniu etnicznym swojej rodziny oraz swej przynależności narodowej. Z tej olbrzymiej masy tylko niewielka grupa odczuwa ściślejsze więzi z ojczystym krajem, z polonijnymi kościołami i stowarzyszeniami, posiada podstawy polskiego myślenia patriotycznego. Drugą grupę stanowią jedynie „potencjalni” wierzący, na których duszpasterstwo polonijne i ośrodki społeczno-kulturalne mogą jeszcze w mniejszym lub większym stopniu próbować oddziaływać. I zadaniem duszpasterstwa polonijnego jest troskliwie pielęgnować pierwszą grupę i nie odwracać się od tej grupy drugiej[8].
—————–
[4] J. Lencznarowicz, Prasa i społeczność polska w Australii, 1928-1980, Kraków 1994, s. 31-32. – Por. M. Kałuski, Polonia katolicka w Australii i działalność duszpasterska dominikanów w Australii i Nowej Zelandii, Melbourne 2010, s. 192-193.
[5] List J. Janusa do J. Gawliny, Melbourne, 16 VI 1951.
[6] Wywiad Henry Wilkinsa z J. Janusem na temat Sodalicji Mariańskich wśród Polaków. ATJKr rkps 4259, s. 60-61.
[7] J. Lencznarowicz, Prasa i społeczność polska, s. 44-45.
[8] Rozmowa ks. Wiesława Słowika z ks. Józefem Augustynem pt. O patriotyzmie i polskiej duchowości, „Życie Duchowe” 2007.
Fragment książki: Jezuici Polscy w Australii (Południowa Australia 1870-1906, Wiktoria 1950-2012), Ludwik Grzebień SJ przy współpracy Andrzeja Pawła Biesia SJ i Wiesława Słowika SJ, Wydawnictwo WAM, Kraków 2012, ss. 51-53.