Historia pisana wierszem
Siedem zniczy
Cisza groźniejsza od huku armat,
nad wolnym miastem ciemność zapada,
noc w kłębach kurzu, jak smoła czarna,
duma i honor bronią się nadal.
Między wzniosłością, a snów koszmarem,
niemi obrońcy ducha wolności,
zieją pustymi oczodołami,
zwalone mury dawnych wartowni.
Fortuna błądzi w cieniu księżyca,
zwiastując walki zwycięski koniec,
może po latach, ktoś, kiedyś spyta,
dlaczego siedem zniczy tu płonie?
Czy będziesz wiedział co odpowiedzieć,
ile wyrzeczeń znaczy odwaga,
warkocze wspomnień wiatr gna po świecie,
bo Westerplatte broni się nadal.
15.07.2021
Bogumił Liszewski
O tych co z szablą szli do niewoli
Odrodzona po stu dwudziestu trzech latach niewoli Polska pozbawiona było portu morskiego. Traktat wersalski przyznał co prawda nowo powstającemu państwu 140 kilometrów piaszczystego wybrzeża nad Bałtykiem, niestety były na nim tylko dwa niewielkie porty rybackie, na Helu i w Pucku. Dlatego z konieczności rolę tę pełnił port w Gdańsku, który włączony został do polskiego obszaru celnego. Był bazą przeładunkową dla uzbrojenia, jakie dostarczano drogą morską polskiej armii. Rozładunki ochraniał kilkudziesięcioosobowy oddział żołnierzy polskich kwaterujący w Nowym Porcie. W tym czasie dopiero trwała budowa portów: wojennego i handlowego w Gdyni, które uruchomiono wiosną 1923 roku.
Senat i niemieckie władze Gdańska były przeciwne polskiej obecności w porcie, czyniąc rozmaite utrudnienia. Liczne skargi składane przez Polskę do Rady Ligi Narodów nie poprawiły sytuacji. 14 marca 1924 roku Polska otrzymała na swoją bazę przeładunkową półwysep Westerplatte. Użytkowanie to było bezterminowe i bezpłatne.
Półwysep ukształtował się na skutek naturalnych procesów. Uchodząca do Bałtyku Wisła, koło Twierdzy w Wisłoujściu, naniosła muł tworzący w siedemnastym wieku mieliznę, która z czasem przekształciła się w wyspę, nazwaną później Westerplatte. Zmiany hydrograficzne doprowadziły do tego, że z czasem zaczęła ona przekształcać się w półwysep.
Należy przypomnieć, że w wieku dziewiętnastym na tym terenie istniało wspaniale zorganizowane letnie uzdrowisko i kąpielisko miejskie. Kuracjusze pochodzili głównie z Niemiec. Chętnie wypoczywali tutaj także Polacy oraz mieszkańcy Gdańska. Po pierwszej wojnie światowej teren ten pozostał tylko miejskim kąpieliskiem, a domy uzdrowiskowe zostały wykupione i zamieszkałe.
Wojsko polskie po otrzymaniu Westerplatte natychmiast rozpoczęło przygotowywanie terenu do swoich potrzeb, budując m.in. basen amunicyjny. Wszystkich zamieszkujących te tereny lokatorów stopniowo wykwaterowywano. Część budynków rozebrano, a część przebudowano na koszary i domy dla kadry oficerskiej i podoficerskiej. Zbudowano linie kolejowe, stację, magazyny amunicyjne, schrony bojowe, wartownie, nowe koszary i elektrownię. Łączność z krajem zapewniały telefony miejskie, funkcjonowała też linia wewnętrzna. W 1933 roku uruchomiono radiostację. Składnica o powierzchni sześćdziesięciu hektarów i obwodzie około trzech i pół kilometra została ogrodzona częściowo ceglanym murem, bądź otoczona, szczególnie od strony morza, zasiekami z drutu kolczastego.
Traktat wersalski zezwalał, aby na terenie gdańskiej enklawy stacjonowała załoga licząca 88 żołnierzy. W jej skład wchodzili: trzej oficerowie, dwudziestu jeden podoficerów i sześćdziesięciu czterech szeregowców. Zatrudniano też od dziesięciu do trzydziestu pracowników cywilnych, do spraw administracyjnych i technicznych. Całością dowodził komendant. Załoga wymieniana była wiosną i jesienią. Od początku istnienia placówki, dowodziło nią sześciu komendantów. 3 grudnia 1938 roku komendantem został major Henryk Sucharski, a jego zastępcą kapitan Franciszek Dąbrowski, dowódca załogi wartowniczej.
Niestety stosunki polsko – niemieckie po dojściu Hitlera do władzy stawały się coraz bardziej napięte. To spowodowało, że na wiosnę 1939 roku zwiększono w tajemnicy liczbę żołnierzy stacjonujących w składnicy do 182. Dodatkowo cały czas fortyfikowano teren na wypadek wojny. Budowano umocnienia (schrony bojowe ze stanowiskami dla ciężkich karabinów maszynowych), które mieściły się w betonowo – ceglanych wartowniach nr 1,2,4,5, w willi podoficerskiej (wartownia nr 3) i w budynku koszar (wartownia nr 6). Kopano rowy łącznikowe i montowano dodatkowe zasieki z drutu kolczastego. Umocnieniem były też dodatkowe stanowiska bojowe dla piechoty. Powstały placówki: „Fort”, „Prom”, „Przystań” i „Łazienki”.
W razie niemieckiego ataku, załoga półwyspu miała bronić się samodzielnie 12 godzin. Plany obronne przewidywały pomoc oddziałów polskich stacjonujących na Pomorzu. Żołnierze polscy dysponowali osiemnastoma ciężkimi oraz sześcioma lekkimi karabinami maszynowymi, stu sześćdziesięcioma karabinami typu „Mauser”, kilkudziesięcioma pistoletami, jednym działem o średnicy 75 mm, dwoma działkami przeciwpancernymi, czterema moździerzami i granatami ręcznymi.
1 września 1939 roku o godzinie 4:45 niemiecki pancernik szkolny „Schleswig – Holstein” rozpoczął ostrzał Westerplatte. Po wysadzeniu bramy wejściowej i części muru składnicę zaatakowała piechota, którą tworzyły oddziały szturmowe niemieckiej marynarki wojennej oraz zmilitaryzowane oddziały gdańskiej policji i esesmani. Polacy szybko opanowali sytuację i odparli wroga zadając duże straty. Niestety podczas szturmu stracili duże działo, zniszczeniu uległy niektóre umocnienia i przerwana została łączność wewnętrzna. Niemiecka prasa i radio gdańskie podały w porannych wiadomościach, że polska enklawa została zdobyta, jednak w ciągu dnia musiały odwoływać te informacje, chociaż sami Niemcy nie mogli uwierzyć, że po tak zmasowanej nawale ogniowej ktokolwiek z polskiej załogi jeszcze może się bronić.
Wśród Polaków było tylko kilku zabitych i ranni, natomiast Niemcy odnieśli tego dnia dużo większe straty. Lekarz kapitan Mieczysław Słaby nie miał do swojej dyspozycji znaczącego sprzętu medycznego ani większej liczby lekarstw, bowiem kolejowe zaopatrzenie składnicy zostało przerwane przez władze Gdańska. Mimo tego, z wielkim oddaniem opiekował się rannymi, których umieszczano w piwnicy nowych koszar.
Odparcie szturmów zmusiło Niemców do użycia samolotów, które zbombardowały teren całego półwyspu, zamieniając las i budynki w jedno wielkie rumowisko. Mimo strat i zmęczenia żołnierze polscy gotowi byli do dalszej obrony, a morale wśród nich nie słabło. Przykładem był kapitan Franciszek Dąbrowski, który w sposób zorganizowany i pragmatyczny kierował walką podległych sobie żołnierzy.
Niemcy wzmacniali atakujące oddziały posiłkami, natomiast polskich obrońców ubywało. Ostrzał i ataki na składnicę trwały do siódmego września 1939 roku. Oprócz ognia piechoty i artylerii cumującego w kanale portowym pancernika, Westerplatte ostrzeliwały niemieckie okręty wojenne pływające po Zatoce Gdańskiej, a także karabiny maszynowe porozmieszczane w różnych miejscach leżącego naprzeciw składnicy Nowego Portu. Kilka z nich udało się Polakom unieszkodliwić.
Decyzję o kapitulacji i wywieszeniu białej flagi na budynku zrujnowanych koszar podjął komendant major Henryk Sucharski. Przyczyną było wyczerpanie żołnierzy, brak pożywienia, wody oraz tragiczny los rannych. Moment zaprzestania oporu wybrany został w najlepszej chwili, bowiem kolejny zmasowany atak mógłby zakończyć się pogromem obrońców i wielkimi stratami w ludziach. Na krótko optymizm wśród załogi wzrósł po przyłączeniu się do wojny Anglii i Francji. Niestety, nie nadeszła też obiecana pomoc z Pomorza, które zostało odcięte od reszty kraju. Mimo to część załogi przyjęła wiadomość o kapitulacji ze smutkiem. Wielu żołnierzy chciało nadal walczyć.
Warunki poddania składnicy omawiał z niemieckim dowództwem major Henryk Sucharski, w towarzystwie tłumacza i towarzyszącego żołnierza. Niemcy docenili bohaterstwo obrońców i dowódcy, traktując ich z honorami wojskowymi. Dowódca Westerplatte otrzymał prawo zatrzymania żołnierskiej szabli oraz noszenia jej w niewoli. Uprawnienia te były rozmaicie przestrzegane w różnych oflagach, w których przebywał. Pod koniec wojny słynna szabla zaginęła, istnieje przypuszczenie, że została przywłaszczona na pamiątkę przez któregoś z Niemców.
Żołnierze polscy przetransportowani zostali do obozów jenieckich, ranni zaś umieszczeni w szpitalach. Ogółem w ciągu siedmiu dni zginęło 15 żołnierzy polskich, po stronie niemieckiej poległo kilkudziesięciu.
Major Henryk Sucharski, kawaler orderu Virtuti Militari za zasługi w wojnie polsko – bolszewickiej, zmarł 30 sierpnia 1946 roku w szpitalu wojskowym w Neapolu i początkowo jego grób znajdował się na cmentarzu wojennym w miejscowości Casamassima we Włoszech.
Uznawany był za bohatera i głównego autora polskiej obrony. Pojawiły się jednak z czasem głosy, że Sucharski doznał załamania psychicznego w drugim dniu obrony i chciał poddać placówkę, a faktycznym dowódcą stał się kapitan Franciszek Dąbrowski, który się temu sprzeciwił.
Nie jest to jednak zgodne z prawdą, chociaż informacje takie podaje zarówno internetowa encyklopedia, jak również film i prasa. Choć zasługi i odwaga kapitana Dąbrowskiego były nie do przecenienia, a jeden z żołnierzy major Ignacy Skowron pochwalił go po wojnie: „westerplatczycy mieli szczęście mając dwóch dowódców, bo jeden uczynił ich bohaterami, a drugi darował im życie”, nie ma żadnych dowodów, że był on faktycznym dowódcą. Na podstawie materiałów historycznych, a także bezpośrednich relacji samych zainteresowanych nie da się podważyć, że Wojskową Składnicą Tranzytową dowodził cały czas major Henryk Sucharski.
21 sierpnia 1971 roku jego szczątki ekshumowano i przewieziono z Włoch do Polski, by 1 września 1971 urnę z prochami złożyć uroczyście na Westerplatte. Spoczął na symbolicznym cmentarzu wojennym na półwyspie. We wrześniu 1992 roku pochowano tam odnalezione przypadkowo w 2019 roku zwłoki poległego podczas obrony kaprala Andrzeja Kowalczyka.
W 2021 roku na Westerplatte rozpoczęły się prace przy budowie plenerowego, nowoczesnego muzeum. Ma tam powstać cmentarz żołnierzy Wojska Polskiego, na którym zostaną złożone szczątki jeszcze kilku obrońców, odnalezione podczas wykopów dokonywanych w ostatnich latach. W związku z tym trumnę majora Sucharskiego 16 marca 2021 roku ponownie ekshumowano i umieszczono w kościele św. Brygidy. Tam oczekuje on na ostateczny pochówek, który ma nastąpić 1 września 2022 roku.
Nowe muzeum obejmie teren całego półwyspu. Zakończenie prac planowane jest na 2026 rok. Odbudowanych zostanie większość obiektów wchodzących w skład przedwojennej Wojskowej Składnicy Tranzytowej, w niektórych powstaną muzea.
Tragicznie potoczyły się losy kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Został uznany przez komunistów za wrogiego, sanacyjnego oficera. Zamieszkał w Krakowie gdzie pracował fizycznie. Dopiero w 1956 roku zrehabilitowano go, przyznając rentę dla zasłużonych w obronie kraju. Zmarł 24 kwietnia 1962 roku w wieku 58 lat. Został pochowany w Krakowie na cmentarzu Rakowickim.
Dwudziestopięciometrowy pomnik w kształcie wbitego w ziemię wyszczerbionego bagnetu, który ustawiono przy krańcu półwyspu w 1966 roku na usypanym w tym celu kopcu, upamiętnia nie tylko westerplatczyków, ale wszystkich obrońców wybrzeża, m.in. żołnierzy z Helu, pracowników Poczty Polskiej w Gdańsku oraz żołnierzy walczących w innych bitwach morskich w Polsce i na całym świecie. Obok pomnika znajduje się siedem zniczy, symbolizujących siedem dni oporu polskich żołnierzy. do tego symbolu nawiązuje tytuł wiersza.
Ewa i Bogumił Liszewscy
Tekst ukazał się w Radiu 3ZZZ w dniu 14.09.2024 roku:
https://www.youtube.com/watch?v=_cbVjUsuGGw