Dziś słyszymy słowa Jezusa, przekazane nam przez Ewangelistę Marka (Mk 10, 17-30), które bardzo mocno sparaliżowały apostołów. Idąc bowiem za Jezusem spodziewali się konkretnych owoców swojej pracy. Jedni z nich chcieli być popularni i zdobywać pierwsze „teki ministerialne” i drogę kariery zawodowej przy Jezusie (pamiętamy synów Zebeduesza: Jakuba i Jana o których będzie mowa za tydzień), inni zdobywać nowe ziemie, a jeszcze inni liczyli na konkretny zysk – przychód, konkretny pieniądz (Judasz).

Tymczasem Chrystus mówi: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego”. Apostołowie wiedzieli co to znaczy, bowiem w Jerozolimie faktycznie była jedna brama, nazywana: „Ucho igielne”, przez którą to bramę ledwo przechodził człowiek. Zwierze, a zwłaszcza wielbłąd nie maił najmniejszych szans, aby przez nią się prześlizgnąć.

Dla apostołów i innych ludzi wokół nich, którzy słuchali akurat Jezusa, były to słowa szokujące. W ich bowiem kulturze, dostatek materialny był potwierdzeniem błogosławieństwa bożego. Bogactwo było nierozerwalnie związane z obecnością, błogosławieństwem, łaską, które pochodziły od samego Boga. Tymczasem Jezus mówi do młodzieńca: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. Czyli dopiero wtedy będziesz miał błogosławieństwo od samego Boga.

Mszy świętej przewodniczył i homilię wygłosił ks. Wiesław Słowik SJ.